Gdy rodzice wrócili, wściekli się na Iana. Próbował się wykręcać, ale nie byli, aż tak głupi, by mu wierzyć.
Zawsze byłam tą grzeczniejszą, więc nawet, mnie nie podejrzewali i dobrze.
Wytknęłam bratu język, gdy ten usilnie próbował zmyć plamę po alkoholu z jasnego dywanu.
-I czego się szczerzysz? - powiedział zirytowany.
-Po prostu, wyglądasz śmiesznie...tak na kolanach. No wiesz - zaśmiałam się do siebie.
Blondyn zmrużył oczy i już chciał coś powiedzieć, ale dzwonek do drzwi, mu to uniemożliwił.
Chciałam podnieść się z kanapy, by otworzyć ale moja mama mnie ubiegła.
-O witaj Amber, zawołać Violet? Czy może wejdziesz? - usłyszałam cichy głos Emmy.
-Zaczekam tu na nią - powiedziała cicho O'Brien.
-Violet... - usłyszałam krzyk mamy.
-Już idę. Miłej zabawy braciszku. - powiedziałam na koniec złośliwie i poklepałam go po ramieniu.
-Hej Amber - powiedziałam radośnie, jednak szatynka nie podzielała mojego entuzjazmu.
-Możemy się gdzieś przejść? Może do jakiejś kawiarni, czy coś? - zapytała cicho, a ja miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
-Jasne, tylko pójdę po telefon i klucze.
Nie zajęło mi to długo, powiedziałam mamie, że wychodzę i już mnie nie było.
-Co się stało ? - zapytałam zmartwiona.
-Chodzi o...
-Iana?
-T-tak - powiedziała hamując łzy.
-Co zrobił ?Zerwaliście?
-Nie, ja po prostu... -nie wiedziała jak ma to powiedzieć, choć nie wiedziałam co.
-...całował się z jakąś dziewczyną i ... - nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zamurowało mnie. Przecież mówił, że mu zależy na Amber? Co się zmieniło.
-Był pijany, on robi głupie rzeczy po pijaku uwierz, raz próbował...- powiedziałam lekko się śmiejąc, ale gdy tylko zobaczyłam minę przyjaciółki przestałam.
-Przepraszam, on taki jest. Nie wiem jak mam ci pomóc. - powiedziałam szczerze i smutno. Właśnie wchodziłyśmy do pobliskiej kawiarni. Dziewczyna jak na razie się nie odzywała.
-Hej uważaj ! - krzyknęłam jak oparzona, gdy ktoś wylał na mnie gorący napój.
-Ja mam uważać?! To ty nie patrzysz jak chodzisz - skwitował jakiś męski głos.
Podniosłam wzrok i ujrzałam wysokiego bruneta, o zniewalająco brązowych oczach, piegi dodawały mu uroku, gdyby tylko nie był takim chamem.
-Oh, przepraszam, że wylałeś na mnie swoją kawę !Coś jeszcze? - zapytałam zła mierząc chłopaka takim samym wzrokiem.
-Jestem Joe.
-Super. Nie interesuje mnie to, a teraz mnie przepuść - co za typek, oblewa mnie kawą, ma pretensje, a teraz się przedstawia?
-Zdradź mi chociaż swoje imię.
-Violet.
Uśmiechnął się szarmancko i ukłonił. Co z nim jest nie tak ? Odwrócił się i wyszedł puszczając Amber oczko.