- Nigdy mu o tym nie powiedziałem. Na pewno wściekłby się, że to jednak ja zgubiłem jego ukochany scyzoryk - siedzieliśmy w kawiarni i wymienialiśmy się naszymi przeżyciami. Joe jest spoko gościem. Źle go oceniłam twierdząc, że jest dupkiem.
-A ty? - zapytał po chwili.
-Ja co? - zapytałam zdezorientowana.
-Czym wkurzyłaś swojego tatę?-zapytał a ja starałam sobie coś przypomnieć.
-Właściwie to niczym - powiedziałam kiedy nic nie przyszło mi do głowy.
Joe pokazał śnieżnobiałe zęby i powiedział :
-Ah, rozumiem córeczka tatusia? - powiedział rozbawiony.
-Nie prawda ! - powiedziałam równie rozbawiona.
-Po prostu się przyznaj, że lubisz tatusiów - zażartował.
-Ugh, wiesz, że jesteś okropny?
-Dziewczyny nie narzekają - wzruszył ramionami.
-Ty serio jesteś niemożliwy. Chyba powinnam się zbierać - powiedziałam spoglądając na zegarek.
-Odwiozę cię - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Uśmiechnęłam się lekko. Jestem dumna bo ani razu nie myślałam o Dylanie.
Po tym jak podałam White'owi mój adres wsiadłam do jego czarnego range rower'a. Zastanawiam się czy jest bogaty czy co. Kto normalny w naszym wieku ma takie cuda? Tylko bogacze. Zapytam go o to innym razem.
Stojąc pod moim domem, Joe zapytał.
-Dasz mi swój numer? Bo wiesz skoro i tak znam już twój adres, to co ci szkodzi? W najgorszym wypadku przyjdę i cię zgwałcę - powiedział śmiertelnie poważnie, a ja prawie uwierzyłam.
-HHa ha, bardzo śmieszne. Daj mi swój telefon - wyciągnęłam rękę w jego stronę.
Chłopak podał mi urządzenie, a ja zaczęłam wstukiwać swój numer.
-Dziękuję, za mile spędzony czas - powiedziałam uprzejmie i już chciałam wyjść kiedy Joe złapał mnie za rękę.
-Dostanę chociaż buziaka w policzek ? - zrobił minę zbitego psa, a ja wywróciłam oczami.
Dałam chłopakowi całusa i opuściłam auto, mówiąc ciche "do zobaczenia" .
Joe odprowadził mnie wzrokiem do drzwi, a później odjechał. Stałam przez chwilę się uśmiechając.
-Cześć piękna - znikąd wyskoczył Dylan. Zirytowana przewróciłam oczami i weszłam do domu zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
-Odejdź ! - krzyknęłam gdy dobijał się do drzwi.
Jednak gdy nie przestawał otworzyłam z rozmachem drzwi.
-Czego chcesz? - syknęłam, wciąż na niego zła.
-O co ci chodzi? Okres masz?
-Tak, jak ciebie widzę, której litery w słowie odejdź nie rozumiesz?
-Co cię ugryzło ?
-Końska mucha, którą zwie Dylan. Spadaj - powiedziałam ostrzej.
-Jesteś nienormalna. Kim był tamten dupek?
-Co cię to obchodzi? Jedyny dupek jakiego znam stoi przede mną - powiedziałam i słodko się uśmiechnęłam.
-Powiesz mi wreszcie?