•1•

4.1K 141 329
                                    

POV Layla

Jest zimny styczniowy poranek, obudziłam się bardzo wcześnie jak na mnie bo była dopiero 8 rano. Nie miałam jednak siły na wstanie z łóżka, a co za tym idzie leżałam w nim do około 10am. Szczerze mówiąc nie czułam się ostatnio najlepiej. Byłam strasznie zmęczona bez jakiegokolwiek powodu. Ale nie sądziłam żeby ktoś mógł mi z tym jakoś pomóc. Postanowiłam w końcu wyjść z pokoju i iść do kuchni po szklankę wody, ponieważ nie byłam ani trochę głodna. W kuchni spotkałam quackity'ego

- O hej quackity - Powiedziałam lekko podnosząc konciki ust w górę.

- Siema Lay -Odpowiedział  pogodnie. - Masz jakieś plany na dziś? - dodał nagle

- Nie, a ty? - zapytałam chłopaka z grzeczności.

On raczej zauważył że wstałam dziś (czytaj znowu) w złym humorze i chyba postanowił coś z tym w końcu zrobić.

- W takim razie już masz. - Powiedział olewając moje pytanie.

- Tak?

- Tak, idziemy na imprezę. - Oznajmiła jakby nigdy nic. - Karl robi domówkę na którą nas zaprosił, zapomniałem ci powiedzieć

- Dużo osób będzie? - zadałam moje standardowe pytanie kiedy Alex próbuje mnie gdzieś wyciągnąć.

- Niee, będziemy my, sapnap, dream, bad i kilku jego znajomych których nie znam.

- O której? - zapytałam

- Imprezę robi na 8/9pm, ale zaprosił nas na wcześniejsze wyjście na miasto więc bądź godowa jakoś o 6. - powiedział wchodząc z powrotem do swojego pokoju.

Ja po wzięciu szklanki wody do ręki również poszłam do swojego pokoju, miałam w planach zrobić wieczornego stream'a ale cóż.

(time skip)

Była już 17 więc stwierdziłam, że pora się ogarnąć. Wyjęłam z szafy czarną spódniczkę, czarny glof z długim rękawem i białą bluzkę z płomieniem. Szybko się przebrałam i zaczęłam robić sobie makijaż. W ruch poszedł eyeliner,  a co za tym idzie ból i cierpienie bo przez moje znikome umiejętności robienia makijażu dały o sobie znać. Po 20 minutach w końcu udało mi się zrobić w miarę równe kreski. Gdy całkowicie się ogarnęłam była już 17:44 więc wyszłam w końcu z pokoju aby zobaczyć czy quackity już zdarzył się przygotować.

- Hej quac.. O MOJ BOŻE WIESZ ŻE JEST TAKIE COŚ JAK ZAMEK W DRZWIACH? - Zapytałam podnosząc swój ton widząc ZNOWU jego przebiegającego się. Zza drzwi dodałam. - TO DA SIĘ ZAKLUCZYĆ!

- Dobra nie histeryzuj już tak - powiedział spokojnie i wyszedł pokazuje mi swój strój.

- Mam rozumieć że jesteś już gotowy? - przewróciłam oczami

- DOKŁADNIE TAK! - Krzyknął na co się lekko zaśmiałam.

- Kto prowadzi? Oj czekaj, tylko ja mam prawo jazdy. - zaśmiał się, dumny z tego co powiedział.

Chłopak zdał je niecałe 2 tygodnie temu i teraz czuję się jak jakiś bóg czy coś.

- Dobra nie gadaj tyle tylko się ubieraj jest za pięć szósta. - odrzekłam.

Po chwili byliśmy już pod domem jacobs'a. Musieliśmy na niego chwilę czekać, z czego byliśmy z alex'em dumni bo to zazwyczaj my byliśmy wszędzie spóźnieni.

(time skip do imprezy)

Już zgubiłam gdzieś wszystkich których znałam. Brawo ja. Poza tym to podobno miała być mała impreza, A TU JEST KURWA ZE 100 OSÓB. W zasadzie to nie wiem czego się spodziewałam. Dobra ale mniejsza, już miałam iść szukać jakiejś znajomej twarzy ale ktoś chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

~ I can't do this to you~ | quackity, dream smpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz