Rozdział 55

1.9K 82 4
                                    

Wczoraj dość szybko zasnęłam z powodu zmęczenia. Podczas rozmowy z całą resztą dosłownie moje oczy same się zamykały aż w końcu odpłynęłam już całkowicie. Teoretycznie zanim się obudziłam spałam cały czas, ale byłam naprawdę zmęczona, a sen był mi widocznie bardzo potrzebny. Mój organizm był już chyba wykończony ponownym umieraniem, bo w końcu ile razy można umierać.

Ostatnim razem jakby nie patrzeć poniekąd naprawdę umarłam i naprawdę nie wiem, jakim cudem teraz żyje.

Mój ojciec kiedyś powiedział, że czeka mnie wspaniała przyszłość. Może to o to właśnie chodziło albo to nagroda za pokonanie Valentina. Nie wiem. Nie powiedział mi tym razem nic. Tak naprawdę to nie pamiętam nic z tego czasu, gdy byłam martwa. Nikt mi nie wyjaśnił, co się teraz dzieję, ale tak zupełnie szczerze nie obchodzi mnie to. Po prostu cieszę się, że żyje i że mogę tu być.

Ponownie obudziłam się dopiero popołudniu następnego dnia. To chyba pokazuję jak bardzo wykończona byłam, ale teraz czuję się już w pełni sił. Nie chcąc dłużej siedzieć w oddziale szpitalnym wymknęłam się na dach, żeby zebrać myśli, bo naprawdę mam, nad czym teraz myśleć, a sala szpitalna temu nie sprzyja.

Zrozumiałam już, dlaczego wczoraj wszyscy mieli takie miny, gdy powiedziałam, że nic nie pamiętam, a Alec wyglądał jakby ktoś właśnie go spoliczkował. Przynajmniej już wiem. Już wszystko pamiętam.

Pamiętam jak zabiłam Valentina. Pamiętam jak demon przeszły moje ciało mieczem. Pamiętam moje i jego pożegnanie. Pamiętam każde jedno słowo. Nie rozumiem, dlaczego musiałam umrzeć, by w końcu mu to wyznać.

- Tu jesteś. - Usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos osoby, która cały czas siedzi mi w głowie i nie chce z niej wyjść. - Wszędzie cię szukałem, ale już mnie nawet nie zdziwiło, że sama sobie wyszłaś ze szpitala. - Mogłam się tylko domyślać, że mówiąc to przewrócił oczami, jednak nie spojrzałam w jego kierunku tylko dalej obserwowałam widok miasta.

Kątem oka zauważyłam, że chłopak stanął tuż obok mnie i również patrzył przed siebie jednak, co chwilę kątem oka na mnie zerkał.

- Wiem, że nie pamiętasz tego, co mówiłem... - Zaczął po chwili milczenia. - I tego, co ty mówiłaś tuż przed swoją śmiercią, ale... - Urwał widocznie nie będąc pewien, co powinien powiedzieć. -Zastanawiałem się czy mam ci o tym mówić czy nie, ale...

- Pamiętam. - Przerwałam mu mówiąc cicho.

- Co? - Zapytał zdezorientowany energicznie odwracając głowę w moim kierunku.

- Pamiętam. - Powtórzyłam po raz kolejny. - Może, gdy się obudziła to wszystko było po prostu za dużo jak na jeden raz i dlatego nic nie pamiętałam. - Wzruszyłam ramionami. - Ale teraz już pamiętam. - Dodałam jeszcze.

- Czyli, że pamiętasz wszystko? - Zapytał cicho jakby chcąc się upewnić.

- Tak. - Uśmiechnęłam się lekko pod nosem w końcu odwracając się w jego stronę. - Pamiętam, co mówiłam Alec i nie powiedziałam tego tylko, dlatego że umierałam. Powiedziałam to, bo to prawda.

- Ja... - Zaczął niepewnie. - Myślałem, że mnie nienawidzisz.

- Nigdy cię nienawidziłam. - Odezwałam się cicho. - Przez jakiś czas chciałam tego z całego serca, ale nie potrafię cię nienawidzić. - Wyznałam szczerze wzruszając przy tym ramionami.

- Ja i tak musze ci to wszystko wyjaśniać. - Odparł zrezygnowany.

- Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie mogę przed tym całe życie uciekać. - Mruknęłam cicho.

Who I Truly Am? // Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz