Rozdział 8

2.6K 89 2
                                    

Siedziałyśmy dość długo w pokoju dziewczyny rozmawiając tak naprawdę o wszystkim. Dość łatwo przyszło mi rozmawianie i nawiązanie kontaktu z nią. Czułam się jakbym znała ją już naprawdę długi czas, a przecież tak naprawdę znamy się ledwo dwa dni.

Izzy byłam trochę podobna do mojej koleżanki i współlokatorki Emily, która jest barmanka. Poznałyśmy się dwa lata temu i była naprawdę cudowną i troskliwą osobą. Nigdy nie byłyśmy nierozłącznymi przyjaciółkami, które nie mogą bez siebie żyć. Nigdy nie miałam takiej osoby. Po prostu z Em dobrze się dogadywałyśmy i rozumiałyśmy. Była naprawdę dobrą współlokatorką.

Naszą rozmowę, przerwało głośne pukanie i otwarcie drzwi do pokoju. Chwilę później w środku pojawił się kolejny z Lightwoodów, który najpierw popatrzył w milczeniu na mnie, po czym przeniósł wzrok na swoją siostrę.

- Izzy masz coś do załatwienia w terenie, więc ty idziesz ze mną. - Wskazała w moją stronę.

Cudownie... Tak właśnie marzyłam spędzić ten wieczór z chłopakiem, którego stąd prawdopodobnie najbardziej nie trawie. No może nie mogę powiedzieć, że najbardziej, bo znam tu tak naprawdę cztery osoby... No może pięć, bo jeszcze matka rodzeństwa. Reszta tylko patrzy na mnie dziwnym wzrokiem.

- Postaram się wrócić szybko. - Dziewczyna popatrzyła na mnie. - A wy podstrajacie się przez ten czas nie pozabijać. - Tym razem patrzyła to na mnie to na Aleca. Zabrała swoją kurtkę z krzesła i wyszła zostawiając nas samych.

Patrzyłam z niechęcią na chłopaka, który w milczeniu teraz mi się przyglądał. Zrezygnowana podniosłam się z miejsca i stanęłam na przeciwko niego.

- Miałam gdzieś z tobą iść, więc idziemy czy będziesz tak stał? - Zapytałam unosząc jedną brew do góry, gdy on wciąż milczał.

- Chodź. - Przewrócił oczami i ruszył w jakąś stronę, więc chcąc nie chcą poszłam za nim. - Nic nie mówisz? - Odezwał się po chwili przerywając niezręczną ciszę, która panowała między nami.

- A co mam mówić? - Spojrzałam na niego kątem oka.

- Nie wiem. - Wzruszył obojętnie ramionami. - Dziwny jest choćby fakt, że nie wypytujesz o to gdzie poszła Izzy albo gdzie my idziemy.

- Jakbyś chciał to byś mi sam powiedział. - Powiedziałam zupełnie obojętnie. - Z resztą i tak sama się za chwilę dowiem gdzie my akurat idziemy.

Chłopak nic więcej już nie powiedział. Szliśmy w milczeniu przez instytut. Gdy przechodziliśmy przez główny hol, gdzie znajdowało się dużo innych łowców, nerwowo zaczęłam bawić się palcami. Będąc zupełnie szczera nie wytrzyma w instytucie zbyt długo.

- Trzymaj. - Alec w pewnym momencie rzucił w moją stronę jakiś kij, gdy weszliśmy do jakiejś sali.

- Po co mi to? - Popatrzyłam na niego zdezorientowana.

- Żeby się bronić. - Mruknął i zaczął uderzać swoim kijem o mój. - Nogi szerzej. - Poinstruował mnie.

Nie dość, że się nie lubimy to jeszcze teraz próbuje mnie zabić. No dobra może trochę przesadziłam z tym zabiciem, ale do najciekawszych przeżyć to nie należy. Chłopak co chwila powtarzał co robię źle i że mam to zmienić, a na koniec podciął mi nogi tak, że wylądowałam z hukiem na ziemi.

- Gorzej niż dziecko. - Uśmiechnął się drwiąco w moją stronę podając mi rękę by pomóc mi wstać.

- Wybacz jestem w szkole prawniczej, a nie wojskowej. - Przewróciłam oczami. - Nie uczyłam się walczyć odkąd nauczyłam się chodzić, a na dodatek ty jesteś beznadziejnym nauczycielem.

Who I Truly Am? // Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz