Rozdział 54

1.9K 83 8
                                    

Pov Alec

- Nie! - Krzyknąłem głośno nie mogąc powstrzymać łez. - Nie, nie, nie... - Powtarzałem ciągle nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieję.

Nie mam pojęcia jak długo się tu już znajdowaliśmy... 5 sekund, 5 minut, czy może nawet 5 godzin. Naprawdę nie mam pojęcia, ale to nie ma żadnego znaczenia. Dla mnie czas jakby się zatrzymał w miejscu. Czułem się jakbym umarł razem z nią.

Siedziałem załamany, a w moich objęciach w dalszym ciągu znajdowała się dziewczyna... Martwa dziewczyna. Siedziałem na zimnej ziemi płacząc w jej włosy. Nie zwracałem uwagi na nic co się wokół mnie działo. Nic mnie nie obchodziło.

To wszystko nie może być prawdą. Nie zgadzam się. To nie dzieję się naprawdę. To po prostu nie może być prawdą.

- Proszę wróć do mnie. - Wyszeptałem cicho w jej włosy. - Błagam cię.

Słyszałem głośny płacz mojej siostry, która przytrzymywana była przez Simona. Dziewczyna właśnie straciła swoją przyjaciółkę i parabatai. Ona chyba, jako jedyna czuje podobny ból do mnie w tym momencie. Ona straciła parabatai, a ja miłość mojego życia.

Wiem, że Naomi cierpiała przez cały ten czas, mimo że starała się tego nie pokazywać. Czułem to. Czułem ten ból. Może nie w taki sposób jak ona, ale ja też to czułem. Tylko, że teraz ona jest martwa, a ból uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Czuję się jakby duża cześć mnie po prostu umarła razem z nią i już nigdy tego nie odzyskam. Nie odzyskam jej. Tak naprawdę nawet nie umiem wyobrazić sobie mojego życia bez jej osoby. Teraz nic nie ma już najmniejszego sensu.

Nie zdążyłem jej nawet wyjaśnić całej tej sytuacji. Ona nie chciała mnie widzieć na oczy. Nie chciała mnie słuchać, a gdy już chciała ze mną porozmawiać, ja jej na to nie pozwoliłem. Chciałem dać jej jedne dzień bez tego wszystkiego. Jeden dzień bez problemów, a teraz parę godzin później ona nie żyje. Może gdybym porozmawiał z nią tak jak ona tego chciała, teraz wszystko byłoby inaczej. Może wybaczyłaby mi wcześniej i gdy to wszystko się działo bylibyśmy razem i powiedziałaby mi o wszystkim. Wiedziałbym o wszystkim i nie poszłaby nigdzie sama. Mielibyśmy plan. Zakończylibyśmy to razem i teraz byłaby tu z nami.

- Alec... - Podszedł do mnie mój parabatai kładąc mi rękę na ramieniu. - Powinniśmy ją... - Słyszałem go jak przez mgłę. - Zabrać. - Nawet na sekundę nie oderwałem wzroku od jej idealnej i w końcu spokojnej twarzy.

 - Nawet na sekundę nie oderwałem wzroku od jej idealnej i w końcu spokojnej twarzy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W pewnym momencie zaczęło dziać się coś naprawdę dziwnego. Poczułem jakby dziewczyna się poruszyła. Zdezorientowany odsunąłem się od niej przyglądając się jej uważnie.

Gdy nie trzymałem jej już blisko siebie, ciało brunetki zaczęło unosić się nad ziemią i wznosić się coraz wyżej, aż w końcu byłem zmuszony żeby puścić ją całkowicie.

- Co... - Zaszokowany podniosłem się z miejsca idąc w jej kierunku.

Po chwili otoczyła nas luna jasnego światła, przez które byliśmy zmuszeni odwrócić wzrok i przymknąć oczy.

Who I Truly Am? // Alec LightwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz