| Chapter 2 |

619 25 0
                                    


>>  18+ <<

Madison

_________________________________________________________


~ mate... - usłyszałam cichy głos wilczycy, wewnątrz mojej głowy.

Mówiąc szczerze, sama do końca nie wiedziałam co czułam w tamtym momencie, oczywiście były to same pozytywne emocje, ale w dalszym ciągu dominował szok i niedowierzanie, że to dzieje się naprawdę. Właśnie odnalazłam swoją bratnią duszę i nie mogłam być bardziej szczęśliwa. Przez głowę przeszło mi parę myśli, że jestem jeszcze za młoda, że to za wcześnie. Od razu uciszyłam te niedorzeczne myśli i skupiłam się na tym co najważniejsze, na mojej drugiej połówce.

Mój przeznaczony przyciągnął mnie do sobie jeszcze bardziej, tak mocno że czułam każdy centymetr jego ciała. Jego twarz znajdowała się w zagłębieniu mojej szyji i czułam jak zaciągał się moim zapachem. Moja wilczyca czuła się dumna, że nasz mate tak na nas reaguje. W pewnej chwili poczułam delkatny pocałunek na mojej skórze, który rozpalił mnie do granic możliwości. Chyba nigdy w życiu nie byłam aż tak podniecona jak teraz. Na dobrą sprawę było to całkowicie normalne, taka reakcja na własnego mate była na porządku dziennym pośród wilkołaków.

- Moja! - warknął chropowatym głosem wprost do mojego ucha, po czym je delikatnie przygryzł. Jeśli myślałam, że nie mogłam być już bardziej podniecona, byłam w błędzie. Mój brzuch zaczął zaciskać się w nieprzyjemny sposób, niemal błagając aby pozbyć się zbudowanego napięcia.

Mężczyzna musiał wyczuć zapach mojego podniecenia, ponieważ jego oczy były praktycznie czarne. Natychmiast chwycił moją dłoń, swoją znacznie większą i zaczął prowadzić mnie w nieznanym kierunku. Ledwo nadążałam za nim w moich białych sandałkach na lekkim obcasie, tym bardziej, że powierzchnia była nierówna i łatwo było o skręconą kostkę, chyba musiał się tego domyślić i zwolnił swoje tempo. Oddaliliśmy się od plaży i szliśmy opustoszałym chodnikiem, wokół rosły wysokie palmy i ładnie przycięte, zielone krzewy. Żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa przez ten czas. Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam jak zacząć temat. Cholera, zależało mi, aby dowiedzieć się o nim jak najwięcej, ale cały czas bałam się, że wyjdę na idiotkę, bo jego bliskość robiła mi papkę z mózgu.

Okazało się, że mój mate prowadził nas w stronę parkingu, który znajdował się po drugiej stronie ulicy. Podeszliśmy do czarnego auta z przyciemnianymi szybami, musiał sporo kosztować, wiem bo mój ojciec i jego koledzy jeździli podobnymi. Otworzył mi tylnie drzwi i wsiadł tuż po mnie. W środku były czarne, skórzane fotele i światełka led na suficie, a od kierowcy oddzielała nas ciemna szyba.

Gdy chciałam zapiąć pasy, mój przeznaczony od razu przyciągnął mnie do sobie i posadził na kolanach, tak że siedziałam na nim okratkiem. Bez ostrzeżenia złapał mnie za tył głowy i pocałował żarliwie, a moje dłonie zacisnęły się przy kołnierzyku jego śnieżno-białej koszuli. Mogłabym przysiąc, że między nami wybuchały tysiące fajerwerk. Od zawsze słyszałam, że pocałunek z mate był czymś niesamowitym, ale w życiu nie oczekiwałabym czegoś takiego. Czułam jego dłonie wędrujące po moim ciele, które ostatecznie spoczęły na moich pośladkach. Zaczął je delikatnie ugniatać, powodując delikatne jęki wydobywające się z moich ust.

- Czekaj... - oderwałam się od jego ust próbując złapać oddech - nawet nie wiem jak masz na imię.

- Mówi mi Zander - powiedział gardłowym głosem, który docierał aż do mojej kobiecości. Po chwili poczułam jego chciwe ręce, zaczęły badać każdą krzywiznę mojego ciała, a jego zarost drażnił moją szyję, na której akurat składał namiętne pocałunki - Madison.. - powiedziałam słabym głosem, a on tylko warknął w odpowiedzi.

Atypical Soulmates Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz