| Chapter 19 |

397 19 1
                                    


Madison

_________________________________________________________



- Katherine ty już do reszty zwariowałaś, ja naprawdę nie mam ochoty brać w tym udziału - popatrzyłam na nią zrezygnowana.

Pomimo moich sprzeciwów, Kathy nie dała za wygraną i przyjechała do mnie, do domu. Próbowałam ją przekonać na wszelkie możliwe sposoby, ale było to jak mówienie do ściany.
W chwili obecnej, siedziałam na moim łóżku i obserwowałam jak niska brunetka chodzi po mojej garderobie i przegląda wszystkie ubrania.

- Mhmm, właśnie ta będzie idealna - mrukęła pod nosem, przebierając wieszaki.

- Czy ty mnie wogóle słuchasz? - zapytałam poirytowana.

- Maddie koniec dyskusji! Zakładasz tą sukienkę i zaraz wychodzimy - spojrzała na mnie wymachując fioletowym materiałem.

Mogłam się spodziewać, że moja przyjaciółka wybierze najbardziej wyzywającą sukienkę jaką mam. Nawet nie wiem kiedy, wogóle weszłam w posiadanie takiego czegoś. Chociaż teraz jak się zastanawiam, to najprawdopodobniej kupiłam ją dla Zandera, ale z czasem o niej zapomniałam. Sama świadomość, że kupiłam coś takiego tylko po to żeby się mu przypodobać, przyprawia mnie o nieprzyjemne ciarki.

Dlaczego wtedy byłam taka naiwna?

- Kathy ja nigdzie nie idę. Jakoś nie czuję się najlepiej.

- Jasne - prychnęła pod nosem, od razu wyczuwając moje kłamstwo.

- Nie zapomniałaś o czymś? - wskazałam na swój brzuch.

- Nie, nie zapomniałam - westchnęła - idziemy tam tylko potańczyć, przecież nie zmuszam cię do picia alkoholu. Zresztą nie będziemy siedzieć długo, bo jutro rano mamy zajęcia - wyjaśniła.

- No właśnie, rano mamy zajęcia - wyraźnie powtórzyłam jej słowa - chcę się wyspać - spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem.

- Nie przesadzaj - machnęła ręką - przecież wiem, że wcześniej jak przed północą nie chodzisz spać.

Akurat w tym Katherine ma rację, zazwyczaj udaje mi się zasnąć po pierwszej w nocy. Przez ten cały czas zazwyczaj się uczę, oglądam jakiś serial albo błądzę myślami nie wiadomo gdzie. Chociaż i tak wszystkie myśli kierują się do tej jednej osoby.
Choćbym nie wiem jak bardzo tego pragnęła, nie potrafię wybić go sobie z głowy. Nasza więź nie jest silna, bo nie jesteśmy oznaczeni i sparowani, ale samo połączenie jak najbardziej istnieje i daje o sobie znać na każdym kroku. Zwłaszcza teraz gdy moja wilczyca jest brzemienna i cały czas skomlała za naszym mate. Jest trochę gorzej niż było wcześniej, ale wiem, że to tylko kwestia czasu zanim się pogorszy, przez co pewnie już całkiem stracę wszystkie zmysły.
Z perspektywy czasu, wygląda to tak jakby nasze wilki miały osobną relację za naszymi plecami, chociaż nigdy oficjalnie ich razem nie zapoznaliśmy. Nasze drugie natury jak najbardziej się akceptowały, a między nami było to po prostu skomplikowane, określając to w sposób niewulgarny.

- Co nie zmienia faktu, że i tak nie chce nigdzie wychodźić - upierałam się.

- Maddie bardzo cię proszę - spojrzała na mnie oczami szczeniaczka - jeśli nie chcesz iść dla własnej rozrywki, zrób to chociaż dla mnie. Tak dawno nie chodziłyśmy w takie miejsca, brakuje mi tego - jej wyraz twarzy lekko posmutniał - zresztą niedługo już wogóle nie będziemy mogły chodzić razem do klubów, więc korzystajmy teraz.

Niestety znowu Kathy miała rację. Nie pamiętam kiedy ostatnio razem wyszłyśmy gdzieś na nockę, przez moje spotkania z Zanderem i uczelnie, widywałyśmy się tylko w tygodniu. W ciągu ostatnich tygodni Katherine zbytnio nie miała czasu przez rodzinny projekt, a ja żyłam w ciągłym strachu przed konfrontacją z Zanderem. Wcześniej chciałam tylko postawić sprawę jasno jeśli chodzi o naszą relację, ale teraz wszystko stało się jeszcze większym zamieszaniem.

Atypical Soulmates Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz