| Chapter 10 |

543 24 0
                                    


Madison

_________________________________________________________


- Może chcesz żebym została z tobą na noc? - zapytała troskliwie, Kathy.

Najwidoczniej musiała wyczuć, że nie do końca czułam się komfortowo wracając do własnego domu.
Była niedziela, późnym wieczorem co oznaczało koniec naszych krótkich wakacji. Udało nam się bezpiecznie wrócić do Malibu późnym wieczorem. Obecnie siedziałyśmy w aucie, zaparkowanym przed moim domem i obie nie wiedziałyśmy co mamy ze sobą zrobić.

- Nie wiem czy to dobry pomysł - westchnęłam i całkowicie zapadłam się w fotel - jeśli czeka na mnie w środku to lepiej żebym była sama.

- Żartujesz sobie?! - spojrzała na mnie z pod byka - ten frajer jest nieprzewidywalny, a jeśli coś ci zrobi to nigdy sobie tego nie wybaczę.

- Kathy, Zander nie podniesie na mnie ręki - wytłumaczyłam spokojnie.
- Bardziej spodziewam się, że zrobi mi awanturę i nie będzie się do mnie odzywał przez kolejny tydzień.

- No to ja chętnie dołączę do tej dyskusji - oznajmiła z pewnością w głosie - od jakiegoś czasu mam ochotę na wrzucać skurwysynowi, więc proszę kochana, nie odbieraj mi takiej okazji.

Nic nie odpowiedziałam tylko jej przytaknęłam i wyszłam z samochodu. Wiedziałam, że i tak już jestem u Zandera na czarnej liście, i żadne tłumaczenia nie mogły uratować mojej sytuacji.
Może to lepiej, że będzie ze mną Kathy? - jestem wykończona po podróży i kłótnia to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę. Widzę, że przyjaciółka jest w nastroju bojowym, więc niech ma swoje pięć minut.

Ja po prostu nie mam już na to wszystko siły.

Poprosiłam Katherine aby zaparkowała auto po drugiej stronie ulicy, aby nie wzbudzać podejrzeń, że ktoś jest w domu gdyby Zander postanowił się zjawić. Z wielkim trudem i niechęcią, ale Kathy wykonała zadanie, prawie staranowała kilka krzaków i drewnianą ławkę, jednak na szczęście obyło się bez jakichkolwiek szkód.
Katherine była nastawiona na dramę, jednak ja za wszelką cenę chciałam akurat dziś tego uniknąć, na szczęście odpuściła i uszanowała moją decyzję.
Z walącym sercem sięgnęłam po telefon, który zostawiłam w domu na cały weekend. Bałam się tego co mogę w nim zastać, ale i tak prędzej czy później będę musiała się zmierzyć z wielkim, złym wilkiem.
Największym zaskoczeniem dla mnie było to, że poza spamem i powiadomieniami z medii społecznościowych nic nie było. Żadnym nieodebranych połączeń oraz wiadomości od Zandera. Sama nie wiedziałam co mam już o tym myśleć; istniały dwie możliwości, może Zander mnie olał akurat w ten weekend, bo mu coś wypadło, albo gdy podjechał pod mój dom, zorientował się, że mnie w nim nie ma, po czym wpadł w szał i obecnie planuje zrzucić na mnie bombę oraz urządzić mi awanturę stulecia. Tak czy siak było mi to już obojętne, niech się dzieje co chce.

- To wszystko jest dla mnje jakieś podejrzane - westchnęła Kathy, siedząc przy wysepce kuchennej.

- Daj spokój - odpowiedziałam nerwowo, po czym skupiłam się na dekorowaniu świeżo upieczonych babeczek. Była to dla mnie jedna z ulubionych form odstresowania się.

- Maddie widzę, że się boisz - spojrzała na mnie ze smutkiem i odwróciła wzrok w stronę okna tarasowego.

- Kathy ja się wcale nie boję, po prostu jestem sfrustrowana tym wszystkim - powiedziałam zdenerwowanym tonem, po czym przez przypadek zamiast na babeczkę, wycisnęłam lukier na blat - kurwa - mruknełam cicho pod nosem, po czym wytarłam ten mały bałagan.

- Chciałabym wiedzieć jak mogę Ci pomóc, ale nie potrafię - pokręciła głową - sama nie mam jeszcze przeznaczonego, czy przeznaczonej, a już z pewnością nie jestem w takiej sytuacji, ale mimo tego cały czas myślę jak mogłabym sprawić żebyś w końcu się od niego uwolniła.

- Kathy i tak już zrobiłaś bardzo dużo - uśmiechnęłam się delikatnie - zabrałaś mnie na krótkie wakacje i rzeczywiście to było, to czego potrzebowałam, przemyślałam sobie wszystko na spokojnie i wiem, że nie zasługuje na to - wzruszyłam ramionami.

- W końcu chcesz go zostawić? - zapytała z nadzieją w oczach.

- Sama nie wiem co tak naprawdę chce Kathy, ale wiem na pewno, że nie chce dalej tego ciągnąć w ten sposób, jestem już tym wszystkim zmęczona - westchnęłam i założyłam lewy kosmyk za ucho - a na dodatek tego wszystkiego nie poprawia fakt, że mój mate cały czas milczy, a szczerze wolałabym żeby dał jakiś znak życia, bo wtedy wiedziałbym na co mam się szykować, niż żyć w tej cholernej niepewności.

Delikatnie przymknęłam oczy i spróbowałam ukoić nerwy. Nie dość, że ciężko było mi opanować emocje to jeszcze do całej imprezy postanowiła się przyłączyć moja wilczyca, która zaczynała delikatnie drapać pod moją skórą, z tęsknoty za naszym mate. Bałam się, że przez to niedługo będę musiała się przemienić i pozwolić jej się wybiegać, a z całego serca nie miałam ochoty tego robić, ponieważ cały proces przemiany był dla mnie niesamowicie bolesny - minusy bycia dzieckiem człowieka i omegi. Kocham moich rodziców nad życie, ale chyba wolałabym żeby wilcze geny mnie ominęły.

Wilczyca wewnątrz mnie była całkowicie podporządkowana Zanderowi i jego wilkowi. Za każdym razem chciała pokazać się z jak najlepszej strony i zaspokoić wszystkie potrzeby naszego przeznaczonego. Natomiast ja żyłam w mydlanej bańce, tak samo próbowałam się przypodobać facetowi, któremu zależało tylko i wyłącznie na moim ciele, a nie na moim samopoczuciu. Tak jak teraz przypominam sobie nasze "rozmowy" podczas spotkań, polegało to bardziej na tym, że to ja mówiłam praktycznie przez cały czas, a on tylko od czasu do czasu przytakiwał i robił coś na swoim telefonie. Nawet kilka razy zapytałam się czy to coś ważnego, odpowiadał tylko, że tak i to nie moja sprawa.

W środku cała wrzałam, lecz w tamtych momemtach czułam smutek, ale teraz te wszystkie tłumione emocje przerodziły się w czysty gniew. Nigdy nie podniosłam głosu na Zandera, jedynie to on się wydzierał, gdy mówiłam coś co mu się nie podobało. Tym razem mam nadzieję, że w końcu stanę na swoim i nie dam mu się zmanipulować jak to robił wcześniej, żeby naprostować sytuację między nami i ponownie dobrać mi się do majtek.

Kathy dziś już nie ciągnęła wątku mojego przeznaczonego i postanowiłyśmy razem obejrzeć jakąś komedię z Jimem Carrey, w roli głównej - oczywiście delektując się przy tym domowymi wypiekami.
Położyłyśmy się do łóżka około pierwszej w nocy, przytuliłam głowę do poduszki, a Kathy objęła mnie delikatnie ramieniem.

- Wiesz, że osobiście go wykastruję, gdy tylko spróbuje cię skrzywdzić? - zapytała z rozbawieniem, próbując poprawić mi humor.

- Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedziałam pół szeptem.

I dlatego zawsze będę wdzięczna, że mam po swojej stronie kogoś takiego jak Ty, Katherine Knight.

• • •

Atypical Soulmates Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz