| Chapter 6 |

490 19 0
                                    


Madison

_______________________________________
__________________

- Jak mogłaś mi to zrobić?! Czy ty masz pojęcie, jak bardzo się o ciebie martwiłam?

- Przepraszam Kathy, po prostu miałam wyciszony telefon przez cały weekend - powiedziałam spokojnie i posłałam jej smutny uśmiech.

- No dobra rozumiem, że nie odzywałaś się w sobotę, ale zawsze dzwoniłaś do mnie w niedzielę...

- Wiem kochana, po prostu byłam tak zmęczona i przybita, że po prostu potrzebowałam czasu dla siebie - powiedziałam, po czym założyłam na siebie czarną bomberkę, ponieważ zrobiło mi się chłodno.

Przez chwilę dziewczyna nic nie mówiła, tylko wpatrywała się we mnie jakby o czymś mocno myślała. Po czym bez słowa usiadła na ławce obok mnie i położyła głowę na moim ramieniu.

- A jak tam jest teraz między wami? - zapytała cicho, bawiąc się swoimi palcami.

- A jak ma być? Wszystko po staremu - odpowiedziałam niewzruszona.

- Próbowałaś z nim rozmawiać cokolwiek na ten temat? - podniosła brew do góry.

- Kathy to i tak nie ma sensu, on jest typem człowieka, który jak sobie coś postanowi to tak ma być - popatrzyłam w dół, próbując uspokoić samą siebie i moją wilczycę, która na wzmiankę o naszym mate, zaczęła skomleć i wiercić się pod moją skórą niemiłosiernie.

- Pamiętam jak jakiś czas temu mówiłaś, że kiedyś zaczęłaś z nim ten temat, ale nigdy nie powiedziałaś jak to się skończyło... - powiedziała ostrożnie, sama nie wiedząc jak się zachować.

- Ah, daj spokój - machnęłam ręką ucinając temat, nie chcąc rozdrapywać bolesnych chwil. Ten dzień już i tak był beznadziejny, a ja nie chciałam jeszcze bardziej się dobijać, wspominając dzień w którym moje wszystkie nadzieje i cała pewność siebie wyparowały. Pamiętam, że wtedy jako jeszcze nastolatka, wzięłam te wszystkie słowa za bardzo do siebie i nie łatwo było mi się z tym pogodzić. Może gdyby ktoś inny mi to powiedział, nie było by jeszcze tak źle, ale gdy usłyszałam to od niego, poczułam jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce.

- No dobra - odparła niechętnie - wiem, że to nie jest dla ciebie łatwy temat, ale wiedz, że jestem zawsze po twojej stronie i możesz mi powiedzieć o wszystkim, hm?

- Wiem o tym Kathy, tylko po prostu nie ma za bardzo o czym mówić, pokłóciliśmy się i tyle - wzruszyłam ramionami.

- Skoro tak mówisz to jak na razie zostawię cie w spokoju, ale wiedz, że ja tak łatwo nie odpuszczam i prędzej czy później się dowiem - powiedziała śmiertelnie poważnie, a ja tylko uśmiechnęłam się na jej słowa.

Panie i panowie, taka właśnie była moja przyjaciółka i nic bym w niej nie zmieniła, bo gdyby nie jej upartość oraz determinacja, nie byłabym tu gdzie jestem obecnie.

~~~

Wychodziłyśmy z uczelni o godzinie 15:30, pogoda znacznie się poprawiła i zrobiło się ciepło. Mój humor też się trochę poprawił i nie czułam się już aż tak przybita jak rano.

Atypical Soulmates Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz