~23~

880 36 3
                                    

Z każdym kolejnym spotkaniem Czarnego Pana, Florence czuła coraz mniejszy strach i obrzydzenie. Jednak tym razem atmosfera była przesycona przerażeniem, na dodatek dziewczyna została po raz pierwszy wprowadzona na spotkanie Śmierciożerców- siedzieli przy długim stole z ciemnym blatem, a na jego szczycie w wygodnym fotelu usadowił się Voldemort. Wszystkie oczy spoczęły na niej, wraz z Nagini, która zaczęła sunąć w jej stronę po posadzce.

Czarny Pan wskazał bladą ręką na krzesło po jego prawej stronie; zrozumiała, iż ma tam usiąść. Miejsce po lewej stronie zajmował Snape, który czujnie obserwował zebranych. Florence usiadła niepewnie i spuściła głowę, chcąc się odciąć od spojrzeń Śmierciożerców. Lord Voldemort zaczął kontynuować swoją wcześniejszą przemowę, którą przerwało wejście panny Potter. Okazało się, iż uczestniczyła w zebraniu jego popleczników, co jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło. Mimo wszystko odczuwała większy lęk przed Śmierciożercami, niż przed ich (i jej) panem, przed którym każdy drżał. Wręcz przeciwnie, dziewczyna czuła się przy nim nad wyraz bezpiecznie.

- Florence- zimny, wysoki głos wybudził ją z letargu, w którym się pogrążyła. Spojrzała prosto w czerwone ślepia swojego rozmówcy.- Wystaw lewe ramię.

Dziewczyna zamarła- dobrze wiedziała co to będzie oznaczać. Podała mu swą lewą dłoń, próbując ukryć jej drżenie, a ten chwycił ją i odsłonił jej ramię. Czuła na sobie palące spojrzenia Śmierciożerców, co wcale jej nie pomagało uspokoić; po zimnym dotyku Czarnego Pana spodziewała się, iż wpadnie w jeszcze większą panikę, a było zupełnie przeciwnie. Zupełnie jakby była pod wpływem czaru, uspokoiła się i wyciszyła. Nagle była pewna tego co się za chwilę miało stać.

Lord Voldemort przyłożył koniec różdżki do jej skóry, która zaraz rozjarzyła się blaskiem. Florence poczuła ostry ból, jednak zacisnęła zęby i powstrzymała łzy cisnące się jej do oczu. Nie mogła pozwolić na okazanie słabości przy Śmierciożercach i samym Lordzie Voldemorcie. Po chwili nieprzyjemne uczucie ustało, Czarny Pan odsunął się, a nastolatka ujrzała świeżo wypalony znak na jej ramieniu. Wąż wysuwający się ze złowieszczej czaszki. Nie było już odwrotu.

***

Następne tygodnie Florence spędziła w dworze Malfoyów. Chodziła często na spotkania Śmierciożerców. Czasem Czarny Pan spotykał się tylko z nią, rozmawiali, a ten wypytywał ją o różne rzeczy. Była podekscytowana i przerażona tym zarazem. Zaczęła się tez czuć tam coraz bardziej komfortowo, rola Smierciozercy stała się dla niej swego rodzaju duma, a już napewno nie przekleństwem. Być może za sprawa Bellatriks i jej małych szkoleń na których doskonaliła zaklęcia i swoją kondycję, a może za sprawa Czarnego Pana, który wpajał jej swoją ideologie.

Ważne, ze poczuła, iż ma swoje miejsce.

Dlatego ze swego rodzaju przykrością dowiedziała się o swoim powrocie do Hogwartu na siódmy rok nauki. Z druguej strony jednak była ciekawa Snapa w roli dyrektora.

***

Noce w Malfoy Manor nie zawsze należały do najprzyjemniejszych. Nawet wielkiego loża z tony pościeli wkradal sie często mrok, którym to miejsce było nasączone. Dodatkowo do Florence dochodziły czasem co gwałtowniejsze emocje lub wizje. Nawet zdarzały się sytuacje, gdy on specjalnie się tak z nią kontaktował i penetrował jej umysł ale o tym wiedział tylko i wyłącznie on sam...

Ta była jedną z nich. Przez otwarte drzwi balkonowe wylatywały chłodne podmuchy sierpniowej nocy, które muskały śpiącą Florence w blady policzek. Przewracała się wciąż z boku na bok, ciemnobrązowe włosy rozsypane na poduchach zapewne już się mocno skołtuniły i będzie rano żałować decyzji nie związania ich do snu.

Głośny stukot w szybę okna spowodował wybudzenie się Flornece z i tak już niespokojnego snu. Dziewczyna gwałtownie zerwała się z łóżka i  jeszcze pół przytomna wybiegła na balkon i prawie potknęła się brązowa, upierzona kulkę. Dopiero po chwili spostrzegła, iż była to sowa, która była równie oszołomiona jak ona. Chwyciła zwierze w dłoń i oderwała mu od nóżki nieduży liścik, wyraźnie zaadresowany do niej. Ptak wydawał się już stary i wyraźnie spragniony, lecz ta zanim zdążyła podać mu wodę, już odleciał gubiąc przy tym kilka posiwiałych piór.

Westchnęła przecierając oczy, zastanawiając się czy wciąż śni. Niestety chyba nie. Wróciła do łóżka i zmęczona schowała kopertę pod poduszkę. Nieświadoma jak poważny błąd właśnie popełniła.

***

Czyżbym w końcu wstawiła rozdział... ? Aż dziwne ;0

F. L. Potter ~ T.M. RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz