Florence weszła do pokoju wspólnego Ślizgonów. Na kanapie siedziała Katie, która głaskała zadowolonego Rufusa.
Ubrana była w ciepły, zimowy płaszcz, grube rękawice, i czapkę. Zaczął się Grudzień, który przyniósł nieznośne mrozy, a dziś było ostatnie w tym roku wyjście do Hogsmeade.- Hej- powiedziała rozpromieniona Katie na jej widok.- Gotowa?
- Jak zawsze- odpowiedziała jej tamta. Polubiła Hogsmeade i cieszyła się, że kolejny raz odwiedzi to urokliwe miejsce.
Katie zrzuciła z kolan niezadowolonego przez to kota i ruszyła z przyjaciółką do wyjścia. Bez słowa stanęły na dziedzińcu, by już po chwili zmierzać w kierunku pięknej wioski.
W Hogsmeade panował taki gwar i tłok jak poprzednim razem. Tylko teraz miasteczko było jeszcze bardziej urokliwe, przez śniegowy puch, świąteczne ozdoby i rodzinną atmosferę. Gdzieniegdzie dało się wyczuć woń pierniczków lub cynamonu.
- Rozdzielamy się?- zapytała Katie.- Wiesz, nie chciałabym zepsuć Ci niespodzianki. Już doskonale wiem co mogę tobie kupić.
- Nie musisz nic- Florence uśmiechnęła się.- Ale ja również planuje coś dla Ciebie. Spotkajmy się o godzinie piętnastej w Trzech Miotłach.
- W takim razie do zobaczenia- rzuciła blondynka przez ramię, nim zniknęła w tłumie reszty ludzi.
*
Florence przysiadła na jednej z ławek przy głównej, brukowanej ulicy. Chciała jeszcze odetchnąć, gdyż kupiła dużo rzeczy, a pakunki nieco ważyły. W końcu na nowo chwyciła swoje sprawunki i ruszyła w kierunku umówionego miejsca spotkania.
Ciepłe światło wesoło migotało w oknach pubu. Szron osiadł na zaparowanej szybie, za którą można było dostrzec wesołych klientów stłoczonych przy stolikach.
Otworzyła ciężkie drzwi i weszła do środka. Miejsce to nie wiele zmieniło się od poprzedniego razu. Usiadła na wolnym miejscu, kładąc na sąsiednim krześle swoje sprawunki. Zamówiła dwa kremowe piwa, akurat wtedy, gdy zdyszana Katie wpadła do pubu.
- Hej- powiedziała blondynka siadając obok przyjaciółki. Rzuciła swoją płucienną torbę na stół. Barmanka przyniosła im ich zamówienie, a ta od razu upiła dużego łyka.
- Stało się coś?- zapytała że śmiechem Florence, widząc stan przyjaciółki.
- Och, można tak powiedzieć. Po prostu biegłam, bo była bym spóźniona. I tak jestem kilka minut po czasie- wytarła kąciki ust, po czym kontynuowała- spotkałam Slughorna. Kazał Ci przekazać, że robi kolejne przyjęcie. Świąteczne tym razem. Resztę informacji na przejąć Ci osobiście i sową.
- Na Merlina znowu?- Ślizgonka teatralnie przewróciła oczami.- Czy nie mógłby dać mi już spokoju? Po tej ostatniej akcji, serio mógł zrozumieć, że mam dość.
- Wiesz, Blais oberwał bardziej od Ciebie- Katie zachichotała.- Naprawdę. Slughorn nie rozmawia z nim już wcale. A to, że wcześniej Cię nie zaprosił na żadne przyjęcie, to dlatego, że żadnego nie wydawał.
Florence jedynie uśmiechnęła się. Może nie będzie tak źle?
***
Florence stanęła pod mahoniowymi drzwiami prowadzącymi do królestwa Slughorna. Pchnęła je lekko, a do jej uszu natychmiast dostała się głośna muzyka. Zamknęła je ze sobą i weszła w głąb sali. Chciała uniknąć rozmowy z kimkolwiek, jednakże Slughorn zaraz do niej podszedł. Był weselszy niż zwykle i dało się wyczuć od niego woń wypitego alkoholu.
- Florence!- zagadnął uśmiechając się.- Jak miło Cię widzieć!
- Mi pana również- wymusiła lekki uśmiech.
- Dostałaś moje zaproszenie?
- Tak, naturalnie.
- Już się bałem, że nie. Przyszłaś jako ostatnia. A mój stary Puchacz nie zawsze się słucha- roześmiał się.- Bałem się, że i tym razem nie doleci.
- Spokojnie, dał radę.
- Och, a skoro już jesteś to chodź ze mną- położył dłoń na jej nagim ramieniu poprowadził za sobą ku jakieś starszej kobiecie.
- Witaj!- powitał nieznajomą Slughorn.- Bathildo, to Florence Potter, Florence, to jest Bathilda Bagshot.
- Dzień dobry- zaczęła niepewnie Ślizgonka. Wyciągnęła dłoń i uścisnęła ją ze staruszką. Wiedziała, iż była to autorka jej podręcznika do Historii Magii, który swoją drogą uwielbiała.
- Jak się bawisz?- zagaiła starsza kobietą, gdy Slughorn odszedł do jakiegoś urzędnika.
- Jest bardzo, eee...- zawahała się.- Ciekawie. A Pani?
- Bardzo dobrze, chociaż muzyka trochę za głośna. A, to tu!- odgarnęła jej hebanowe kosmyki i pomarszczonym palcem przejechała po bliźnie Florence.
Dziewczyna speszyła się nieco. Chciała jeszcze zapytać Panią Bathildę o kilka rzeczy, jednak zrezygnowała. Pożegnała się stosownie i odeszła do stolika z przekąskami. Nie bardzo interesowały ją te wszystkie ważne persony.
Skończyła właśnie rozmawiać z kilkoma urzędnikami Ministerstwa i postanowiła nieco odetchnąć. W pomieszczeniu był tłok, więc wyszła do toalety.
Przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej ciemne włosy swobodnie opadały falami na plecy, blada twarz była lekko umalowana, a szczupłe ciało odziane w granatową, prostą suknię bez ramiączek, do samej ziemi, która zwężała się w tali. Połyskiwała lekko w świetle lamp i świec.
Odepchnęła się od kamiennej umywalki i skierowała się do wyjścia z pomieszczenia. Nie miała ochoty wracać na nudne przyjęcie, jednak postanowiła przynajmniej dobrze zjeść. Jutro i tak będzie musiała na święta wrócić do sierocińca, więc może przynajmniej ten wieczór spędzi nieco inaczej niż wszystkie inne.
Weszła z powrotem do dusznego pomieszczenia, który mimo magicznego powiększenia i tak ledwo mieścił tyle gości. Usiadła na jednym z wolnych krzeseł. Nie zamierzała iść na parkiet. Powinna przyjść tu z partnerem, jednak nie miała takiej ochoty i nie wiedziała nawet z kim by mogła. Naturalnie kilka osób prosiło ją do tańca, jednak ta odmawiała.
W pewnym momencie dostrzegła małe zamieszanie. Muzyka ucichła, a na środek sali przyszedł Filch trzymając jakiegoś chłopaka. Florence dopiero, gdy podeszła, ku jej satysfakcji, rozpoznała w nim Dracona Malfoya.
Flich rozmawiał chwilę ze Slughornem i okazało się, że Ślizgon próbował wejść na przyjęcie, mimo braku zaproszenia.
Profesor, jednak jedynie machnął lekceważąco ręką (przecież są święta!) i zabawa zaczęła się na nowo. Draco wyszedł na korytarz, a za nim profesor Snape.
*
Florence opuściła przyjęcie. Miała już dość tłoku, głośnej muzyki i napuszonych osobistości. Była też już zmęczona i chciała udać się na zasłużony spoczynek. Z tą myślą weszła na ciemny korytarz, oświetlany jedynie przez pochodnie.
Przecinaka właśnie jedno z rozwidleń dróg, gdy usłyszała czyjeś głowy. Zaciekawiona schowała się za rogiem i wychyliła głowę, by dostrzec i usłyszeć źródło hałasu.
-----
W końcu dodaje (: Nie jestem do końca z tego zadowolona, rozdział jest krótki itp, ale cóż chyba zaczynam coraz bardziej Polsatować.
Również skupiłam się na nowej książce. Serdecznie na nią zapraszam, jeśli ktoś jeszcze nie widział! Dotyczy ona również naszego Toma Riddla.
Miłego wieczoru
CZYTASZ
F. L. Potter ~ T.M. Riddle
FanfictionDotykając swej blizny czuła więź z potworem | Przepiękną okładkę wykonała: @Alissendere