Florence tak pochłonęła nauka do egzaminów, iż kompletnie nie zwracała uwagi na inne sprawy; zaprzestała swoje małe dochodzenie w sprawie Malfoya i praktycznie zapomniała o incydencie z udziałem Pansy. Całymi dniami przesiadywała wraz z Katie w bibliotece. Zdarzało się również widzieć je w towarzystwie Ginny, chodź raczej coraz rzadziej (może ze względu na Harrego?). Dlatego teraz siedziały w pokoju wspólnym robiąc sobie małą przerwę i chwilę na złapanie oddechu. Był przyjemny, letni wieczór. Wydawało się, iż nic nie jest w stanie zmącić spokoju przyjaciółek...
- Och- Katie nagle gwałtownie podskoczyła na okupowanej przez nie kanapie. Florence oderwała wzrok od wesoło tańczących płomieni w kominku.- Słyszałaś to? Chyba jakiś huk...
Dalszą część jej wypowiedzi przerwało gwałtowne wejście Filcha do pomieszczenia. Był bledszy niż zwykle i wyglądał na mocno wystraszonego. Zwrócił tym uwagę wszystkich uczniów domu Salazara, którzy spojrzeli nań pytająco.
- EWAKUACJA!- wrzasnął, aż niektórzy zatkali sobie uszy.- Wszyscy natychmiast wychodzimy! Zabierzcie ze sobą jedynie różdżki i obudźcie wszystkich swoich kolegów znajdujących się w dormitoriach! Widzimy się w Wielkiej Sali! RUCHY!- dodał nim szybko wybiegł na korytarz.
W pokoju natychmiast wybuchło wielkie zamieszanie, niektórzy pobiegli do dormitoriów, inni klnęli pod nosem szukając swoich różdżek, a jeszcze inni cierpieli na poważny atak histerii.
- CISZA!- dopiero krzyki prefektów przywróciły Ślizgonów do porządku. Rozpoczęli oni ewakuację i po upewnieniu się, że każdy wyszedł, opuścili pomieszczenie i ruszyli ku wielkiej sali.
- Co się stało?
- To na pewno Śmierciożery!
- Ale jazda, myślicie, że ktoś zginął?
- Nie wiem, ale oby jakaś szlama!
- Mam nadzieję, że Harry Potter...
- Myślicie, że wybiją Gryffonów? Byłoby cudownie...
Te i wiele innych szeptów dało się słyszeć od podekscytowanych Ślizgonów. Gdy ich pierwszy szok minął, wydawali się zaciekawieni zaistniałą sytuacją, gdyż nikt nie wiedział co się stało.
- Spokojnie, to na pewno nic groźnego...- przez całą drogę Florence starała się uspokoić panikującą Katie.
Wszyscy jednak umilkli, gdy grupa dotarła do celu. Na widok Wielkiej Sali, która wyglądała jak po huraganie, nikomu nie było do śmiechu. Każdy się zastanawiał co się tutaj wydarzyło.
Po chwili z lochów wyłoniła się grupka przerażonych Puchonów. Marmurowymi schodami zeszli do nich zaniepokojeni Krukoni i zdeterminowani Gryffoni. Każdy chciał wiedzieć co się stało. Wszyscy, tak samo jak Ślizgoni, zamilkli jak za dotknięciem różdżki. Nienaturalna cisza przepełniona była niepokojem.
- PADNIJ!- wrzask jakiegoś Gryffona ją nagle zakłócił. Florence odruchowo wykonała polecenie, chodź wpierw nie wiedziała co się stało. Zaraz jednak dostrzegła zamaskowane postacie zmierzające w ich stronę i miotające złowrogie zaklęcia. Dziwnym trafem kompletnie zignorowali Ślizgonów.
- Chodź- cichy głos Katie dotarł do uszu Florence.- Wyprowadzę Cię, wiem gdzie...
Katie wyglądała jakby już się uspokoiła i złapała dłoń Flor podnosząc ją na nogi. Panna Potter jak w amoku podążyła za przyjaciółką. Zaklęcia miotane przez, jak się później okazało, Śmierciożerców i walczących z nimi uczniów, nauczycieli, latały wokół nich. Katie zręcznie je omijała, aż dziewczyny wyszły przed zamek. Dopiero świeże powietrze wyrwało Florence z letargu.
CZYTASZ
F. L. Potter ~ T.M. Riddle
FanfictionDotykając swej blizny czuła więź z potworem | Przepiękną okładkę wykonała: @Alissendere