~4~

2.3K 130 14
                                    

Florence przemierzała Hogwarckie lochy w towarzystwie rozgadanej Katie. Dziewczyny szły właśnie na śniadanie. Panna Potter starała się unikać jak tylko mogła ciekawskiego wzroku i pytań Ślizgonów. Wolała być niewidzialna i usunąć się w cień- tak jak w Beauxbatons. Kolejną jej obawą było nieuniknione spotkanie ze swoim bliźniakiem. Ale przecież chce poznać prawdę, czyż nie?

- Uważaj jak łazisz poczwaro- z letargu wyrwał ją szyderczy głos Pansy Parkinson i śmiech jej koleżanek.

- Och, obawiam się, że ja uważam, natomiast ty masz poważny problem ze wzrokiem i równowagą- wpadasz na wszystkich wokół- odparowała Florence. Pansy jedynie zmierzyła ją nienawistnym spojrzeniem, po czym oddaliła się ze złością.

W Wielkiej Sali pobrzmiewał głos rozmów i unosił się zapach apetycznego śniadania. Od razu, gdy dziewczyny weszły do pomieszczenia, wzrok wszystkich zebranych zatrzymał się na Florence. Towarzyszyły temu liczne szepty, a nawet pokazywanie sobie palcami jej blizny. Dziewczyna starała się to zignorować, dlatego szybko zajęła swoje miejsce wśród Ślizgonów.

- A więc jednak- usłyszała za sobą głos Draco, gdy konsumowała swoją owsiankę- paskuda w Slytherinie.

- Jakiś problem, Malfoy?- zapytała ze złością Katie, nim Florence zdążyła odpowiedzieć.

- Wiesz co MacLevis? Wciąż zastanawiam się, jak ktoś tak żałosny jak ty może być czystej krwi.

- Och zamknij się! Czystość krwi nie ma tutaj nic do rzeczy! Katie jest na pewno o wiele lepszą czarownicą od Ciebie! A przede wszystkim nie jest zadufanym w sobie Gumochłonem!- wybuchnęła rozdrażniona Florence.- Widzę, że bez swoich goryli nie jesteś już taki wyszczekany.

Draco burknął coś pod nosem, po czym odszedł zdenerwowany. Następnie podszedł do nich Snape, rozdając plany lekcji.

- Dziękuję- wyszeptała Katie, gdy prowadziła Florence do klasy na transmutację.

- Za co?- zdziwiła się panna Potter i przystaneła.

- Za obronienie mnie przed Draco...

- Och, nie ma spray- Florence machnęła ręką- Po prostu żaden nadęty i arystokratyczny buc nie ma prawa na obrażanie innych.

Katie uśmiechnęła się i delikatnie przytuliła nową koleżankę. Florence najpierw zesztywniała zaskoczona owym gestem, lecz potem oddała uścisk. Poszły w ciszy na lekcje.

***

Florence zadowolona ugryzła kęs kurczaka. Miała przerwę obiadową, a po niej ostatnie lekcje na dziś- eliksiry i obrona przed czarną magią. Wszystkie dzisiejsze zajęcia wydawały jej się w porządku i poznała większość nauczycieli. Dotychczas najbardziej spodobała jej się transmutacja i zaklęcia. To pierwsze miała razem z Gryffonami, lecz nie udało jej się porozmawiać z bratem. Miała nadzieję, że na eliksirach będzie ku temu okazja. Również porozmawiała z nauczycielami i poznała swoją klasę.

- Idziemy?- zapytała po pewnym czasie Katie.

- Mhm- mruknęła Florence, wstając i zabierając swoją torbę.

Szły Hogwarckimi korytarzami, aż dotarły pod salę Obrony Przed Czarną Magią. Po jednej stronie korytarza tłoczyła się grupka Gryffonów, a z drugiej Ślizgonów. Florence podeszła do wychowanków z domu węża i oparła się o chłodną, kamienną ścianę. Nie musiała jednak długo czekać na resztę uczniów i nauczyciela. Z letargu wyrwał ją nieprzyjemny głos profesora Snapea.

- Na co czekacie? Ruszcie się!- warknął nauczyciel otwierając z hukiem drzwi do sali.
Profesor Snape miał czarne jak smoła i tluste włosy, oczy ciemne jak tunele, ziemista cerę i złośliwy uśmieszek na wąskich wargach. Jego czarne szaty powiewały za nim złowieszczo.

Florence weszła do klasy i usiadła samotnie w jednej z ostatnich ławek. Wiedziała, że profesor Obrony przed czarna magia był opiekunem jej domu, lecz nie miała jeszcze okazji go poznać.

Severus wszedł do klasy. Zajął miejsce za biurkiem, po czym sprawdził obecność. Zatrzymał się przy Florence Potter. Rozejrzał się po klasie i jego wzrok natychmiast spoczął na dziewczynie. Zamarł. Serce zaczęło szybciej bić. Wyglądała zupełnie jak Lily, jego mała, słodka Lily... Bolesne wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Szmaragdowozielone oczy z ciemnymi i gęstymi rzęsami, pełne oraz malinowe usta i prosty nosek. Ocknął się na widok jej brązowych loków- prawdopodobnie jedyna cecha wyglądu odziedziczona po Jamesie. Znów wykrzywiła twarz w okropnym grymasie próbując zakryć smutek, tęsknotę i złość.

- Widzę kolejną sławę w tej szkole... panna Potter- zaczął złośliwie- I widzę również szaty Slytherinu... mam nadzieję, że nie splugawiona go jak twój braciszek Gryffonów.

Florence spojrzała jedynie na niego z odrazą. Większość Ślizgonów ryknęło szyderczym śmiechem.

- I widzę również, słynne i zapewne nierozłączne rodzeństwo- kontynuował z jawną satysfakcją. Czekał tylko jak któreś z nich straci nad sobą panowanie- Złoci bliźniacy... To zapewne wielka odpowiedzialność być kimś tak idealnym, co Potter?

- Miło, że mnie Pan chwali- rzekła ironicznie. Postanowiła nie dać się Snapeowi i jego gierkom. Miała jedynie nadzieje, że Harry nie straci nad sobą panowania. Gryffoni zachichotała na jej odpowiedź.

- Widzę również, że cechą rodzinną jest wyszczekanie.

- Cieszę się, że pan ma przynajmniej zdrowy wzrok.

- Czyżbyś coś sugerowała?- zapytał niby niewinnie, ale w duchu ciesząc się z nieukninionego szlabanu dla niej.

- Och, ależ nie. Tutaj pańskie chamstwo i nietolerancja wręcz rzuca się w oczy.

Zamurowało go. Jeszcze nigdy żaden z jego podopiecznych go tak nie potraktował; wyjątkiem mógł być Harry. Klasa również wstrzymała oddech, lecz już po chwili Gryffoni wybuchnęli śmiechem, a niektórzy zaczęli bić nawet brawo.

- Cisza!- ryknął w końcu wyraźnie zdemerwowany.- Szlaban Potter! I drugi też! I minus 50 punktów ślą Gryffindoru!

- Ale dlaczego ja?!- zapytał w końcu Harry, który przez cała dyskusje starał się nie wtrącać by nie ściągnąć na siebie i siostrę kłopotów.

- Bo się właśnie odezwałeś niepytany. A teraz druga Potter, chodź tu!

Dziewczyna podeszła do niego z wyrazem triumfu na twarzy. Wiedziała, ze Snape nie odejmie Ślizgonom punktów.

- Zaraz zobaczymy czy taka wspaniała jesteś również w walce. Chyba umiesz się pojedynkować, co Potter? Bo właściwie jak ktoś wspaniały jak ty, by tego nie potrafił- warknął.

- Już mówiłam, ze nie potrzebuje komplementów by podnieść moja samoocenę. Pan być może jest w większej potrzebie, lecz widzę, ze znalazł sobie Pan lepszy sposób- wyżywanie się na uczniach.

Znow na chwile odebrało mu mowę. I znów Gryffoni zanieśli się śmiechem.

- Kolejny szlaban! Jak śmiesz?! Minus 50 punktów dla Gryffindoru! Ukłon się, zaczynamy pojedynek!- mówiąc to jednym machnięciem różdżki odesłał kilka ławek w tych, nie zwazaj na uczniów w nich siedzących. Dziewczyna lekko kiwnęła głową tak jak Snape.

Profesor chciał głównie sprawdzić znajomość zaklęć niewerbalnych i ku jemu nieprzyjemnemu zaskoczeniu znała je doskonale. Raz po raz odbijała jego klątwy rzucając własne. W końcu po kilku minutach nie miał już ochoty dawać jej żadnej satysfakcji i udało mu się ostatecznie odebrać jej różdżkę.

- Widać nie jesteś taka świetna- wycedził jadowitym tonem.- Jak widać zabrałem Ci różdżkę.

- Cieszę się, że jest pan spostrzegawczy- odgryzła się Florence- Jednakże musi pan przyznać, że długo mi się udawało.

- Siadaj! I w takim razie 20 punktów dla Slytherinu za wytrwałość.

Florence usiadła w swojej ławce.

- To nie jest sprawiedliwe!- krzyczeli Gryffoni.

- Życie nie jest sprawiedliwe- warknął.

F. L. Potter ~ T.M. RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz