~9~

1.9K 101 26
                                    

- Słyszałaś o tym co się ostatnio wydarzyło?- zapytała podekscytowana Katie, gdy Florence usiadła obok niej na trybunach. Mecz miał się zaraz zacząć. Gryffindor miał też nowego kapitana- Harrego Pottera. Wszyscy byli ciekawi owej rozgrywki i na trybunach zebrała się prawie cała szkoła.

Florence nigdy nie grała w Quidditcha. Jednak to nie znaczy, iż jej nie interesował. W Beuxbatons był on o wiele mniej popularnym sportem i tamtejsze drużyny były po prostu beznadziejne.

- Nie wiem o co chodzi- odpowiedziała w końcu patrząc na przyjaciółkę.

- Chodzi o Katie Bell! Zawodniczkę z Gryffindoru. Siódmoklasitka, brunetka, podobno bardzo...

- No to o co chodzi?- przerwała jej szybko Florence.

- O naszyjnik.

- Jaki?

- W Hogsmeade- tu zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu.- Poszła w jakimś barze do łazienki. Gdy z niej wróciła niosła tajemniczą paczkę. Okazało się, że jest w niej jakiś naszyjnik i miała zanieść go do dyrektora. W pewnym momencie zaczęła piszczeć i się trząść. Podobno coś ją opętało i miało zabić dyrektora. Na razie tylko tyle wiem, bo Dumbledore nie chce nic więcej mówić. Ale ja mam na to swoje sposoby. Tak czy siak, mówię Ci paskudna sprawa.

- Owszem. Współczuję jej. Czyli nie zagra w dzisiejszym meczu?

- Nie.

- Gdzie teraz jest?

- Chyba w Św. Mungu.

Florence przytaknęła.

- Dowiedziałaś się czegoś o tej sprawie z boginem?

- Och, przepraszam ale nie była w bibliotece po te rzeczy. Wiesz przez ten okropny sprawdzian z Eliksirów nie miałam czasu, by...

- Jasne rozumiem. Ja też nie.

- Zauważyłam też, że masz zwyczaj notorycznego przerywania mi- powiedziała szczerząc się.

- Mam zwyczaj przerywania Tobie nim się podzielisz nowymi plotkami i życiorysem każdego ucznia.

Na te słowa obie dziewczyny zachichotały. Trzeba przyznać, iż w tych sprawach Katie była rozeznana.

Po chwili do ich uszu dotarł głos komentatora i szum szat zawodników wlatujących na boisko.

***  

Ogłuszający ryk ze strony Gryffonów przeszedł przez boisko. Komentator wrzeszczał ku zgrozie profesor McGonagall. Dom Godryka spisał się znakomicie i zwyciężył. Jej brat również najwyraźniej sprawdzał się w roli kapitana.

Florence wstał i nie mogąc dłużej znieść uczniów kibicujących Gryffonom, udała się w stronę zamku. Chciała zrobić to teraz nim natknie się na rozszalały tłum i zostanie zaciągnięta na kilka bzdurnych imprez. Czasem miała dość tej szkoły i tych dzikusów. A była dopiero połowa Października.

***

- Panienko Potter, proszę zostań jeszcze chwilkę- powiedział Slughorn, gdy po skończonej lekcji eliksirów uczniowie wychodzili z sali.

Florence odwróciła się w jego stronę, a szmaragdowozielone tęczówki patrzyły na nauczyciela ze zrezygnowaniem.

Od początku roku szkolnego Slughorn kilkanaście razy zapraszał ją na przyjęcie Klubu Ślimaka. Dziewczyna lubiła miłe usposobienie profesora, lecz irytował ją czasem jego zachwyt nad jej umiejętnościami w eliksirach. Również był przeszczęśliwy z powodu jej należenia do Slytherinu.

F. L. Potter ~ T.M. RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz