~6~

2.1K 100 19
                                    

Florence siedziała pod drzewem na szkolnych błoniach. Obok niej siedziała Katie, głaszcząc leniwie swojego kota. Dziewczyny zrobiły sobie mały piknik, by przywitać weekend. Było ciepłe, piątkowe popołudnie. Florence odrabiała zadanie domowe z OPCM, a Katie z zielarstwa. Dziewczyna zdążyła już przez ten pierwszy tydzień wpaść w szkolną rutynę i nauczyła się obcować z ruchomymi schodami. 

- Jak myślisz co będziemy robić po Hogwarcie?- zapytała Katie biorąc spory kęs dyniowego pasztecika.

- Chciałabym zostać aurorem, ale jeszcze nie jestem do końca pewna. A ty?

- Marzę o pracy uzdrowicielki lub nauczycielki zielarstwa. Zobaczę co się uda. I jak tam z Harrym?

- Nic. Nie rozmawiamy ze sobą od owego szlabanu. 

- Nie chciałabyś naprawić tej więzi?

- Nie. Bo po co? Całe życie radziłam sobie sama. Wpierw w sierocińcu, a potem w Beauxbatons. 

Katie wzruszyła ramionami wracając do jedzenia. Florence podrapała zadowolonego Rufusa za pręgowanym uszkiem. Kot wdrapał się na kolana dziewczyny i zamruczał głośno przymykając przy tym oczy. 

- A słyszałaś o Śmierciożercach?- zapytała nagle Katie ściszając głos do konspiracyjnego szeptu.

- Tak.

- Zamierzasz dołączyć?

Florence zaśmiała się perliście. Czasem Katie zadawała strasznie głupie i naiwne pytania.

- A jak myślisz?

- Myślę, że... że chyba nie.

- Raczej na pewno nie. Nie interesuje mnie ta wojna. Dla mnie liczy się tylko spokój. Niech mój brat zgrywa bohatera, ale mnie w to nie miesza.

- Słusznie.

- A ty?

- Nie chciałabym. Widzisz moi rodzice nie są Śmierciożercami, ale są czystej krwi ze Slytherinu i pewnie go popierają. Ale oczywiście to nie znaczy, że ja też- dodała szybko widząc sceptyczną minę towarzyszki.- Tylko mam dzięki temu bezpieczeństwo w tych ciężkich czasach.

- Rozumiem. 

- Może już pójdziemy? Zimno się robi.

Florence przytaknęła. Dziewczyny zabrały koszyk z prowiantem i koce. Rufus pobiegł do zakazanego lasu na nocne łowy. Po kilkunastu minutach były już w swoim dormitorium.

- Wiesz Draco się strasznie zmienił w tym roku- zaczęła Katie ścieląc swoje łóżko.

- Nie wiem. Nie znałam go wcześniej.

- Przedtem był bardzo arogancki i wyszczekany. Każdego obrażał...- rozmarzyła się.

- A teraz taki niby nie jest?

- No też, ale mniej. Jego banda wciąż dokazuje, ale bez niego.

- A ta kłótnia z nami?

- Chyba jedyny raz, gdy w tym roku się tak zachowywał. Stał się taki poważny i jakby dorosły.

- To chyba dobrze nie? 

- Ale też smutny.

- A co ty się tak nim interesujesz?

Katie nie odpowiedziała, ale zarumieniła się wściekle. Próbowała to ukryć za kurtyną swoich włosów, lecz te były zbyt krótkie by przysłonić jej twarz.

- No nie gadaj, że ten buc Ci się podoba!- zawołała zaintrygowana Florence.

- W takim razie nic nie powiem.

- Co ty w nim widzisz?

- Jest bardzo przystojny, uroczy, arystokratyczny, ambitny, słodki...

- Jest bardzo pusty, tępy, arogancki, maniak czystej krwi, wredny...- zaczęła przedrzeźniać dziewczynę Florence.

- Przestań! To nie jest zabawne! Nie znasz go od tej strony co ja!

- Oczywiście, że znam. W końcu mi też dokuczał.

Katie nie odpowiedziała. Zabrała swoje rzeczy i z udawanym oburzeniem ruszyła do łazienki. Jej nos wycelowany był w sufit, a ponieważ nie była zbyt dobrą aktorką, to na jej ustach błąkał się uśmieszek. 

Florence jedynie pokręciła głową na jej dziecinne zachowanie. Poprawiła swój wysoki kucyk i zajęła się czytaniem dodatkowej książki o zaklęciach. Myślała o pierwszej lekcji eliksirów w tym roku. Mimo tego, że jej mikstura była całkiem dobra i chwalona przez Horacego Slughorna, to i tak jej brat zgarnął największy zachwyt nauczyciela i Felix Felicis. Trzeba przyznać, że dziewczyna była zawiedziona i rozczarowana. Zawsze to jej Harry był najlepszy i uwielbiany. Jednak po lekcji ucięła sobie pogawędkę z profesorem. Horacy rozpływał się nad jej podobieństwem do matki i potem, oczywiście w tajemnicy, podarował jej fiolkę Felix Felicis. Dziewczyna trzymała ją głęboko w swoim kufrze zawiniętą w jeden z rzadko używanych swetrów i była na specjalną okazję. 

Natomiast jej jedynym obecnym problemem był Severus Snape. Nauczyciel, z nieznanych jej powodów, naprawdę darzył ją jawną nienawiścią; tak samo jak Harrego. Jednakże by nienawidzić jej brata być może miał powody, gdyż znał go już wcześniej, a ją dopiero poznał i już na nią naskoczył. Do tego wszystkiego dziewczyna miała wrażenie, iż profesor ją śledzi. Zauważyła, że nawet gdy nie ma dyżurów to i tak zawsze znajduje się w pobliżu niej. Było to co najmniej dziwne i przerażające. Florence podejrzewała, iż Snape jedynie czeka na przyłapanie jej na robieniu czegoś niezgodnego z regulaminem. 

- Mogę już się wykąpać?- zapytała panna Potter na widok Katie wychodzącej z łazienki.

- Mhm- potwierdziła tamta. Na jej twarzy nie było ani śladu z poprzedniego oburzenia.

Florence udała się pod prysznic, by po skończonej wieczornej toalecie położyć się szybko do łóżka. Rano planowała wraz z Katie udać się do biblioteki by się pouczyć. W poniedziałek miała być paskudna klasówka pod przewodnictwem Snapa z OPCM. 

***

- Naprawdę tak powiedział?- zapytał z niedowierzaniem Blaise. Draco po raz kolejny tłumaczył mu rozkazy od Czarnego Pana. Siedzieli w jednej z opustoszałych klas już po ciszy nocnej, by nikt ich nie podsłuchał.

- Nie na niby- warknął zirytowany Draco.- Już wcześniej mi o tym wspominał. Ale teraz chce bym się na tym skupił nawet bardziej niż na zabiciu Dumbledora.

- Och... czy on chce zabrać tą całą Florence?

- Tak. Nie wiem po co mu ta paskuda do życia, ale jego rozkazów się nie kwestionuje. Mam bardzo ważną misję- po tych słowach wypiął dumnie pierś.

- Aha. A masz już jakiś plan?

- Można tak powiedzieć. To tylko kwestia czasu...



F. L. Potter ~ T.M. RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz