Dziedziczka 1

916 21 3
                                    

Caitlyn Drum,15 letnia dziewczyna o złotych,jak zboże włosach i przeszywających niebieskich oczach siedziała w świetlicy sierocińca,który znajdował się
na obrzeżach Londynu. Cait,bo tak nazywali ją przyjaciele, po wakacjach będzie uczęszczała do 1 klasy liceum,w podstawówce była wybitną uczennicą,w szkole otrzymywała same A i bardzo rzadko B.W sierocińcu była odkąd pamietała,nie wiedziała nic o swoich rodzicach,przodkach czy wujach.Opiekunowie nie darzyli jej sympatią,czego kompletnie nie rozumiała,nigdy nie sprawiała problemów,No prawie nigdy,od paru lat wokół niej działy się niewytłumaczalne racjonalnie rzeczy, gdy się wściekała przedmioty wokół niej drżały lub unosiły się.Dziewczyna podejrzewała,że właśnie to jest powodem oschłego i czasami wręcz okrutnego traktowania jej przez pracowników sierocińca. Caitlyn miała jedną pasję,było to coś co uwielbiała robić,czytała książki,kochała zagłębiać się w magiczny świat absurdalnych dla większości historii, a jednak dla niej dziwnie znajomych.Czuła wtedy,że problemy z niej ulatniają się,a sama jest lżejsza.
Pewnego popołudnia Cait wybłagała dyrektorkę placówki o pozwolenie na opuszczenie budynku na 2 godziny, w celu zakupów niezbędnych rzeczy codziennego użytku. Głowa sierocińca najwidoczniej była w dość dobrym humorze,bo po paru minutach błagania ustąpiła. Uradowana piętnastolatka chwyciła swoje oszczędności i ruszyła żwawym krokiem w kierunku głównych drzwi.Gdy tylko przekroczyła próg budynku, uderzył w nią powiew świeżego powietrza,lekki wiatr drażnił jej nozdrza, a jej blond włosy wirowały na wietrze, jak w lekkim tańcu.Dziewczyna dotarłszy na przystanek wsiadła w odpowiedni autobus i ruszyła do centrum handlowego,w busie było tłoczno i gorąco,zapracowani i zaaferowani ludzie przesiadali się i przeciskali w pojeździe.Kiedy nareszcie dotarła do celu,bez zbędnych ceregiel weszła do ogromnego budynku, w środku było wiele kolorowych bilbordów,komunikujących o najróżniejszych wyprzedażach czy okazjach.Caitlyn szła właśnie jednym z niewielu korytarzy,które są nie zbyt tłoczne,można byłoby powiedzieć,że prawie nikt tamtędy nie chodzi,przez małą ilość sklepów.Gdy maszerowała z lekkim uśmiechem wypisanym na twarzy, usłyszała za sobą kroki,niezauważalnie zerknęła kątem oka za siebie i dostrzegła starca z długa brodą ubranego w dziwną fiołkową szatę i co najdziwniejsze takimi samymi niebieskimi oczami co ona,obok niego szedł cały ubrany na czarno,wysoki mężczyzna o kruczoczarnych włosach i ostrych rysach twarzy,powaga i chłód bił od niego na kilometr,a mimika,a raczej brak jej skutecznie odstraszał innych.Zaniepokojona dziewczyna zaczęła lekko przyspieszać,próbowała zachować maskę opanowania,lecz tak naprawdę coraz bardziej była przerażona.Gdy usłyszała,że kroki jej domniemanych stalkerów także przyspieszają,jej opanowanie poszło na spacer, dziewczyna zaczęła biec przed siebie,słyszała jak mężczyźni ją gonią,lecz ona biegła ile sił w nogach. Wybiegła z galerii zdyszana i weszła w pierwszą lepsza ciemną uliczkę, w celu schowania się przed gońcami. Jej oddech po maratonie,który przebyła był płytki i szybki,ręce drżały jej ze strachu i zdenerwowania. Gdy lekko się już uspokoiła i myślała,że udało jej się uciec, poczuła mocny uściska na nadgarstku,chciała krzyknąć,lecz usta zostały zasłonięte jej dużo większa od jej,silną dłonią.Czuła jak postać przypiera ją do ściany,po jej policzkach leciały łzy,a wzrok był rozbiegany,przez ciemność nie mogła dostrzec twarzy napastnika.Caitlyn nigdy nie była tak przerażona,kiedy już myślała,że umrze,zobaczyła mały snop światła z jakiegoś dziwnego patyka i dwóch mężczyzn z galerii..

Dziedziczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz