Dziedziczka 33

183 6 1
                                    

Caitlyn w popłochu wybiegła z toalety i zaczęła szukać przyjaciół. Nie było to proste przez tłumy tańczących i pijanych ludzi, którzy nie byli zbyt chętni do ustępowania drogi. Po około 10 minutach udało jej się znaleźć Harrego, który w towarzystwie Dracona siedział na jednej z sof i popijał drinka.

-Ooo Cait-zaczął bełkotać pijany brązowowłosy.

-Harry! Szybko, śmierciożercy  są w klubie-zaczęła panikować dziewczyna ciągnąc za rękaw chłopaka.

-Ale daj mi szpokujjj...-próbowała się wyrwać.

-Szto się dziejeee??-wtrącił się również pijany blondyn.

Już bardzo zdenerwowana Gryfonka wyjęła dwa eliksiry wytrzeźwiające z torby i po krótkiej przepychance z dwoma kompletnie pijanymi chłopakami, udało jej się wlać im siłą miksturę do ust.

-Co..?-zaczął półprzytomne Harry.
-Śmierciożercy są w klubie!-syknęła cicho dziewczyna.

Obaj chłopcy jak poparzeni zerwali się na nogi, kompletnie zapominając o kacu i bólu głowy.
-Jakim cudem się tu znaleźli?!-zapowietrzył się Draco.

-Nie mam pojęcia, ale nie mam ochoty mieć z nimi do czynienia, znajdźmy Hermione i Rona i zwijajmy się stąd- oznajmiła.

Kolejny raz zaczęli przemieszczać się po tłocznym klubie w poszukiwaniu rudej czupryny, zakładali, że Mionka będzie gdzieś razem z Ronaldem. Zobaczyli charakterystyczną, rudą głowę w okolicach baru. Czym prędzej rzucili się w jego stronę, próbując gdzieś zarejestrować burze loków, której właścicielką miała być ich Panna-Wiem-To-Wszystko. Jakie było ich zdziwienie i przerażenie, gdy odkryli takowej brak.

-Ron! Gdzie jest Hermiona!?-doskoczył do niego młody Potter.

-Heeermajona poszłaaa do to..toalety-wybełkotał kiwając się na krześle.

Trójka przyjaciół spojrzała na siebie z czystym przerażeniem w oczach. Podali eliksir dla Rona i gdy wyjaśnili mu ich patową sytuacje, ruszyli biegiem szukać przyjaciółki, której teraz może grozić śmiertelne niebezpieczeństwo.
Wbiegli do damskiej toalety rozglądając się nerwowo po bokach, rejestrując przy okazji brak dwójki  śmierciożerców. Walili w drzwi kabin rozpaczliwie wołając imię przyjaciółki.
Zrezygnowani i dalej śmiertelnie przerażeni, wybiegli z klubu nie patrząc na innych ludzi i ochronę.
-Hermiona!!-wołał każdy z nich desperacko biegając po ulicach.
Ale ślad po dziewczynie jakby zaginął. Jednak nagle usłyszeli przeraźliwy wrzask, wrzask, który był dla nich zbyt znajomy. Zaczęli biec ile sił w nogach w storne ciemnej uliczki, z której dochodził odgłos wydany przez Hermione. Cali spoceni i przerażeni ujrzeli tam scenę, którą nigdy w życiu nie chcieli widzieć. Dwóch mężczyzn, śmierciożerców z klubu, próbowali porwać szamoczącą się dziewczynę.
-Caitlyn!-wyła cała zalana łzami, opadająca już z sił Mionka.
Ten błagalny i przesiąknięty cierpieniem głos przebił jakąś barierę w blondynce. Musiała uratować Hermione z łapsk tych ohydnych ludzi. Zostawiajac w tyle zdezorientowanych chłopaków zaczęła biec prosto na napastników. Zobaczyła, że jeden z nich wyciąga świstoklik z obrzydliwym uśmiechem na ustach.
-NIE!-wrzasnęła, a z jej ręki, którą machnęła w stronę dwójki mężczyzn wyleciał  ogromny płomień ognia.
Uderzył on w kompletnie zdezorientowanych śmierciożerców, powalając ich spalone ciała na ziemie.
Trójka chłopców z tyłu stała jak spetryfikowana, nie mogąc pojąć co się właśnie wydarzyło. Cała roztrzęsiona i zapłakana Mionka leżąc na ziemi pośród dwóch popalonych ciał, patrzyła tępo na ciężko dyszącą blondynkę, która teraz klęczała na kolanach ze spuszczoną głową.
Sama Gryfonka nie mogła zrozumieć co się stało, gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę, która jak sobie wmawiała, z jej winy mogłaby zostać porwana i zaprowadzona przed oblicze tego szaleńca, poczuła jak ogień bucha w jej żyłach i wyrywa się na zewnątrz.
-C-Cait?-usłyszała cichy głos Harrego za sobą, a za chwile poczuła rękę na barku.
Drgnęła po czym odrzekła cicho.
-Co się stało?
Chłopcy spojrzeli po sobie poważnie, nie mając pojęcia co mają odrzeć dla swojej przyjaciółki.
-Umiesz tkać ogień- usłyszeli cichy głos Hermiony.
Spojrzeli na nią z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.
Brudna i zmęczona dziewczyna, której ogromny umysł pracował nawet w tak patowych sytuacjach, zaczęła tłumaczyć.
-Czytałam o nich, magowie żywiołów, jak sama nazwa mówi przez się, potrafią tkać jeden z żywiołów- oznajmiła.
-Czyli..jestem magiem ognia?-dopytywała Caitlyn.
-Niezupełnie-zaczęła ostrożnie Miona.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- pytał ciekawy Draco.
-Żaden mag nigdy nie był jednocześnie czarodziejem, żaden prócz Avatara...
——————————————————————
Mam nadzieję,że spodobał wam się rozdział.
Pamiętajcie o gwiazdkowaniu i komentowaniu, bo to bardzo motywuje!❤️⭐️
Buziaki, Wika ❤️
——————————————————————

Dziedziczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz