Dziedziczka 46

153 7 0
                                    

Otworzyła oczy i zaczęła nerwowo rozglądać się dookoła siebie. Nie wiedziała gdzie jest, miejsce przypominało Zakazany Las, ale było jeszcze mroczniejsze niż w rzeczywistości. Wstała i otrzepała się z liści i gleby. Nie mogła pojąć gdzie się znajduje, ale jedno wiedziała, udało jej się.
Według pradawnych legend, Avatar miał moc rozmawiania z duchami. Jednak żadnego nie widziała w zasięgu wzroku. Zaczęła iść przed siebie. Przedzierała się przez gąszcz, aż w końcu trafiła na polanę. Było to ogromne pole, bez drzew, kwiatów, trawy, po prostu nicość. Dookoła wielkie drzewa odgradzały każdą możliwą drogę ucieczki. Nie minęła chwila, a usłyszała szelest liści dochodzący z którejś ze stron. Odruchowo chciała sięgnąć po różdżkę, ale zorientowała się, że jej nie ma. Zaczęła lekko panikować, nawet jak na złość jej moce nie chciały dać o sobie znaku, była bezbronna.
Odgłos się powtórzył, a dziewczynie coraz mniej było do śmiechu.

-Kto tam?!-krzyknęła.

-Pokaż się!

-Spokojnie Caitlyn-usłyszała zachrypnięty, twardy głos, którego właściciela nie mogła zlokalizować.

-Skąd znasz moje imię?!-wrzasnęła do nicości.

-Niedługo każdy będzie je znał, Avatarze-przemówił spokojnie.

-Jak....-wyszeptała.

Nagle zobaczyła dwa żółte ślepia pośród gąszczu lasu. Zanim zdążyła coś powiedzieć wyłonił się przed nią ogromny, czarny smok. Wielki łeb gada imponował jej mimo strachu, smocze oczy należące właśnie do niego patrzyły na przerażoną dziewczynę stojącą pod nim.

-K-kim ty j-jesteś-zaczęła drżącym głosem.

-Nie musisz się mnie obawiać-oznajmił spokojnie.

-Jesteś jednym z duchów-wyszeptała dostając olśnienia.

-Do usług-zaśmiał się smok.

-Niesamowite...

-Rzecz jasna, ale nie jesteśmy tu na pogaduszkach Avatarze- oznaki poważnie duch.

-Słucham cię- powiedziała już bardziej odprężona dziewczyna.

-Wojna zbliża się nieubłaganie, a młody Potter nie da rady sam pokonać Voldemorta, musisz mu pomóc- powiedział stwór.

-Ale jak mam to zrobić, skoro nie panuje nawet nad jednym żywiołem!-ożywiła się dziewczyna.

-Wszystko w swoim czasie Caitlyn, na każdego przyjedzie czas i pora...-powiedział mądrze gad przemieszczając się na drugą stronę pola.

-Wiesz? Mówisz jak mój dziadek- zaśmiała się cicho.

-Bardzo sobie cenie Albusa.

-Skąd go znasz?!-spytała podejrzliwie.

-Znam wszystkich ludzi na świecie, pamiętaj, że nie urodziłem się wczoraj

-Racja, wybacz- wyszeptała czując się głupio.

-Nic się nie stało, a wracając do sedna. Musisz stanąć razem z Harrym do walki, tylko wy dwoje możecie pokonać Czarnego Pana i przywrócić wolność magicznemu światu- oznajmił.

-Już mówiła, nic nie umiem, sieje tylko zniszczenie-powtórzyła zirytowana.

-Najpierw musisz znaleźć w sobie wewnętrzny spokój, coś cię gryzie, a ja wiem co-oznajmił i wyszczerzył się, co wyglądało lekko przerażająco.

-Jak jesteś taki mądry, to mnie oświeć, bo ja myśle, że nic mnie nie rozprasza- fuknęła opryskliwie.

-Severus Snape, mówi ci to coś?

Dziedziczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz