Dziedziczka 49

163 9 7
                                    

-Czekajcie na mnie!- krzyknęła Caitlyn zza drzwi łazienki próbując zawiązać krawat.

Od rozpoczęcia roku minął miesiąc, każdy popadł już w rutynę i skupiał się maksymalnie na nauce. Cait wraz z Hermioną właśnie obudziły się i spostrzegły, że są już spóźnione na lekcje. Na ich nieszczęście zaczynały eliksirami, a wiedziały, że lepiej się spóźnić niż nie przyjść wcale.

-Pośpiesz się! Snape nas zabije- waliła pięścią w drzwi wściekła i przestraszona Miona próbując popędzić przyjaciółkę.

Caitlyn wybiegła niczym huragan z toalety i chwytając torbę pobiegła z Hermioną do lochów. Obie wyglądały jak po bitwie, pogniecione  koszule, źle zawiązane krawaty i to tylko z nielicznych rzeczy, które były ,,nie tak" w ich wyglądzie. W końcu nie miały czasu na większe ogarnianie się. Wpadły do klasy zdyszane i spóźnione 10 minut.

-Widzę, że jaśnie panie raczyły się pojawić. Siadać, -15 punktów od Gryffindoru i szlaban dla panny Dumbledore dziś o 18 u mnie- oznajmił z przebiegłym uśmieszkiem.

-Chwila! A dlaczego tylko ja obrywam?!-oburzyła się na pokaz Cait.

-Ponieważ, panno Dumbledore, jesteś wnuczką dyrektora i w szczególności powinnaś dawać przykład innym, a teraz na miejsca- odparł.
Blondynka usiadła z udawanym oburzeniem do ławki, od miesiąca przebywała w kwaterach Snape'a prawie codziennie. Lubiła jego towarzystwo, czasami rozmawiali, jednak najwięcej poświęcali czas dla jej treningów, które pozwalały jej kontrolować coraz lepiej żywioł ognia .Wiedziała więc, że szlaban to pretekst, by mogli w spokoju zająć się ćwiczeniami, już nie raz wrobił ją w coś tylko po to.

Przez miesiąc jej zdolności znacznie wzrosły, zawdzięczała to regularnej medytacji, ćwiczeniom ale i rozciąganiu się. Coraz prościej było wykonywać jej skomplikowane sekwencje ruchów z udziałem wyskoków, obrotów lub innych piruetów. Dzisiaj chciała poprosić Snape'a, by pomógł jej nauczyć się salta w tył. Profesor zawsze chętnie przytrzymywał ją, gdy miała wykonać jakiś ruch, który mógłby narazić ją na niebezpieczeństwo. Tkanie ognia, ku jej zdziwieniu przyszło jej bardzo łatwo, już teraz posługiwała się nim kiedy chciała i jednym problemem były uniki i wplatanie akrobatyki w magię żywiołów.

Lekcja nareszcie dobiegła końca, Gryffindor stracił dziś jedynie 20 punktów, co zwiastowało dość dobry humor Mistrza Eliksirów.

-Ten tłustowłosy dupek jest niemożliwy! Zawsze to tobie obrywa się najbardziej, zrób coś z tym!- krzyczał wściekły Ron, gdy razem z resztą szli przez korytarze.

-Ron, uspokój się, to nic takiego. A poza tym co niby miałabym zrobić?-próbowała opanować rudzielca blondynka.

-No nie wiem, chociażby iść do dziadków! Profesor Dumbledore napewno by ci pomógł, jesteś jego wnuczką-oznajmił wspaniałomyślnie Ronald.

-Daj spokój, to nic by nie dało i nawet nie próbuj wracać do tego tematu, stało się i tyle- odparła wzruszając lekceważącą ramionami.

Rudzielec jeszcze tylko dziwnie na nią popatrzył, ale zastosował się do rady przyjaciółki i się zamknął.

Po wszystkich zajęciach Caitlyn wraz z Hermioną wróciły do pokoju. Odłożyły torby, przebrały się w wygodniejsze ciuchy i jak zwykle miały zwyczaj robić, usiadły na dywanie na babskie ploteczki.

-Jak twoja magia żywiołów?-zagadnęła Miona.

-Szczerze powiedziawszy to bardzo dobrze, używam już magii ognia z taką łatwością jaką sprawia mi chodzenie-uśmiechnęła się blondynka.

-Cudownie! Właśnie, masz jakieś plany co dalej?

-Myślałam o tym ostatnio, wiesz? Kolejno chce opanować powietrze i...czytałam ostatnio o pewnej świątyni, w której mieszkają magowie tego żywiołu...

Dziedziczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz