Dziedziczka 48

160 6 4
                                    

Tak jak smoczy duch przewidział, Caitlyn odkąd pogodziła się ze Snape'm zaczęła odzyskiwać równowagę i robić duże postępy w dziedzinie magii żywiołów. Nadal umiała posługiwać się tylko ogniem na poziomie podstawowym, ale to już było coś.
Jak co wieczór odkąd pogodziła się z profesorem, udała się do jej i Mattheo azylu, które było znajome tylko im obu. Chłopak już spał, było około północy, a dziewczyna miała zamiar potrenować.
Z racji, że było lato i noce bywały  gorące zrzuciła z siebie nakrycie. Zaczęła od półgodzinnej medytacji, by oczyścić umysł i skupić się jedynie na wydobywaniu żywiołu z głębi siebie. Gdy osiągnęła wewnętrzny spokój rozpoczęła ćwiczenie, które praktykowała od jakiegoś czasu i przynosiło ono zadowalające rezultaty. Usiadła na trawie obok małego źródełka wody i wyjęła z kieszeni kawałek drewna, który położyła na dość płaskim i sporym kamieniu.  Zaczerpnęła głęboko powietrze i wypuściła, po czym zamknęła oczy i wystawiła obie ręce w stronę drewna. Skupiła się na wizualizowaniu sobie płonącego obiektu.  Zaczęła sięgać w głąb siebie wydostając ogień i po chwili poczuła znajomy żar w żyłach. Otworzyła oczy i spojrzała na swoje ręce, malutki ogień płoną w jej dłoniach. Uśmiechnęła się i zafascynowana przysunęła je do twarzy podziwiając i obracając żarem między palcami, zachwycając się jak dobrze współgrał z jej każdym ruchem. Pstryknęła palcami skupiając swoje myśli wokół ognia i drewna. Minęła sekunda, a kawałek drzewa zabrany z Zakazanego Lasu stanął w płomieniach. Korzystając z okazji, że myśli nie zbiegły z drogi magi ognia, a płomień nadal był wyczuwalny w jej żyłach, postanowiła spróbować pare rzeczy. Wstała z trawy i skupiła się na przywołaniu większej ilości żaru. Czując, że ogień coraz mocniej buzuje w jej żyłach, zrobiła półobrót i prostując rękę posłała sporych rozmiarów płomień, który trafił wprost w dość duży głaz i zostawił po sobie jedynie ślad spalenizny. Ogromny uśmiech rozlał się na twarzy dziewczyny, była z siebie dumna, robiła ogromne postępy co do magii ognia.  Zamknęła oczy i wzięła pare uspokajających, głębokich wdechów, by ostudzić swój entuzjazm i odeprzeć żywioł. Podniosła po chwili powieki i zadowolona zauważyła,że jej dłonie  nie jarzyły się już żarem.
Nadchodził koniec wakacji,a co za tym idzie powrót do Hogwartu i rozpoczęcie nowego roku nauki. Caitlyn spakowała się już i razem z Mattheo czekali na jego ojca, by przenieść się na stacje King's Cross. Gdy pan Colinson przybył, chwycili się jego ramion i aportowali się. Pożegnali się i chwile przed 11 wsiedli do pociągu. Dziewczyna była zachwycona pobytem u przyjaciela, gdy już się rozstawali z jego tatą ten powiedział, że chętnie ugości ją na nowo za rok w wakacje, a nawet w ferie zimowe.
Matt pomógł dziewczynie wnieść do  lokomotywy kufer i zaczęli szukać przyjaciół w przedziałach. W końcu usłyszeli gwar rozmów należący do dużej ilości osób i odrazu po głosach poznała Ronalda i Dracona, jak zwykle się przekomarzali. Matt trochę się denerwował, ponieważ nie miał jeszcze możliwości poznać przyjaciół Caitlyn.

-Nie denerwuj się Matt,napewno cię polubią-próbowała uspokoić przyjaciela dziewczyna.

-Uhh...tak, mam nadzieję, że tak będzie- odparł i potarł nerwowo dłonie.

Cait z lekkim uśmiechem odsunęła drzwi i weszła do przedziału.
-Caitlyn!- krzyknęli uradowani jednocześnie, a po chwili ich wzrok padł na stającego za nią chłopaka.

-Cześć,to jest Mattheo, mój przyjaciel u którego spędziłam najlepsze  wakacje-przedstawiła Ślizgona Caitlyn.
-Hej-mruknął cicho, widać, że był bardzo zestresowany.

-Siemasz stary, jestem Ron Weasley, to jest Hermiona Granger, Harry Potter i fret...Draco Malfoy- poprawił się po chwili pod morderczym spojrzeniem Hermiony.

Wszyscy zachichotali, a młody arystokrata udał oburzenie.

-Siadajcie, chyba nie zamierzacie stać tak przez całą podróż-uśmiechnął się Harry.

Dziedziczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz