Grupa Caitlyn stała przed Czarną Bramą i przyglądała jej się z zachwytem. Wrota robiły wrażenie, były wielkie i majestatyczne. Wszyscy spojrzeli po sobie.-Co teraz? Potrzeba nam Dziedziczki, by moc się przenieść!-powiedział głośno Ronald.
-Uspokój się, zaraz coś wymyślimy- zganiła go Hermiona.
W tym czasie Caitlyn poczuła dziwną energię przechodzącą przez całe jej ciało. Czuła jakby coś zawładnęło każdą komórką w jej organiźmie, w głowie zaczęło jej szumieć, a po chwili doszły także szepty.
-Dotknij wrót...
Głos ten, jak się okazało słyszała tylko ona.Pchana ciekawością, ale tez czymś co podsycało chęć zetknięcia swojej dłoni z odbiciem ręki w marmurowym kwadracie doprowadziło do tego, że zaczęła powoli przesuwać się do przodu.Z każdym krokiem głosy w głowie były coraz głośniejsze i wyraźniejsze.
-Caitlyn?- spytał Harry patrząc niepewnie na Gryfonke.
Ale ona była jak w amoku, myślała tylko o tym, by położyć dłoń na odbiciu. W końcu stała tuż przed wrotami, miała je na wyciągnięcie ręki. Pozostała piątka przypatrywała się tej scenie z strachem, ciekawością i zdezorientowaniem, nie wiedzieli bowiem co ich przyjaciółka próbuje dokonać. Cait wyciągnęła przed siebie rękę i po chwili wahania zetknęła dłoń z marmurowym kwadratem. Każdy obecny w pomieszczeniu poczuł wielką i potężną moc, która rosła w powietrzu z każdą sekundą. Spojrzeli przestraszeni na Caitlyn, spod jej dłoni zaczęło sączyć się jasne, oślepiające, żółte światło. Oczy Gryfonki stały się białe, a włosy dziewczyny falowały tak, jakby były na silnym wietrze. Wszystko skończyło się wraz z głośnym odgłosem kliknięcia. Dziewczyna zamrugała, lekko się zachwiała i zdezorientowana odsunęła się na krok. Czarne Wrota zaskrzypiały potężnie i powoli, ku zdziwieniu szóstki osób, zaczęły się rozsuwać. Po chwili stały otworem przed Caitlyn i jej przyjaciółmi.Niepewnie, dalej uważnie się rozglądając przeszli przez bramę.
-Jak ci się udało?-zapytał zszokowany Ronald.
-Potem wam wyjaśnię- odparła wymijająco, nie chcąc na razie roztrząsać tego tematu, sama zdziwiona Cait.
Stali właśnie tuż za wrotami i nie wiedzieli co dalej robić.
-Co teraz?-spytał Harry.
-Ja...nie mam pojęcia-odezwała się dziewczyna.
-Mieliśmy się przenieść i wydostać z tego bagna!-krzyknął Ron.
-Cholera jasna, Ronaldzie, skąd niby ta kupa żelaza ma wiedzieć, że chcemy wylądować w gabinecie mojego dziadka?!-odkrzyknęła Caitlyn na skraju załamania nerwowego.
W tym samym momencie wszyscy poczuli mocne szarpnięcie i zanim się obejrzeli twardo wylądowali na podłodze w Gabinecie dyrektora Hogwartu. Gdy tylko podnieśli głowy zobaczyli, że nie są sami w pomieszczeniu, znajdowali się tam: babcia Gryfonki wraz z dziadkiem oraz Severus Snape, ich profesor eliksirów, mina wszystkich z nich była po prostu bezcenna i godna sfotografowania.
-Dzieci!-załkała Minerwa biegnąc wprost na uczniów, gdy tylko otrząsnęła się z pierwszego szoku.
Dopadła do nastolatków i dopiero po chwili zarejestrowała obecność osoby trzeciej. Wszyscy jak mąż spojrzeli na stającą z boku Narcyzę Malfoy.
-Narcyzo?-powiedział Dumbledore patrząc na uczniów oczekując wyjaśnień.
Z pomocą pospieszyła wnuczka starca.
-Dziadku, wybraliśmy się, by odbić Cyzie z dworu Malfoy'ów i uwolnić Draco od Lucjusza i Czarnego Pana, chcemy prosić cię o pomoc i bezpieczny azyl dla mamy Dracona-oznajmiła Caitlyn patrząc błagalnie na dziadka.
CZYTASZ
Dziedziczka
FanfictionCaitlyn,na pozór zwykła dziewczyna, sierota,ale czy napewno? Jak bardzo jedna wyprawa do zwykłej, mugolskiej galerii odmieni jej życie? Czy da radę stawić czoła wyzwaniom, które postawi jej na drodze życie? Z kim zaprzyjaźni się dziewczyna, czy będz...