Rozdział korektowany przez Cessidy84
Gdy już przybyli jego opiekunowie, Harry pokrótce nakreślił im, po co ich wezwał i udał się z powrotem do swoich komnat, gdzie Malfoy'owie żegnali się z synem.
- Nie sądzę, abyście mogli pisać – mówił Draco.
- Lepiej nie ryzykować, że ta gadzia morda was jakoś wyśledzi – Harry chrząknął i powiedział: – Na miejscu pokaże wam skrzatkę, przez którą będziecie mogli się kontaktować z synem, jak i podam wam czar, dzięki któremu listy, które zostawicie na gzymsie kominka, pojawią się na moim kominku, gdy tylko wypowiecie inkantacje – Narcyza ostatni raz przytuliła syna, po czym stanęła koło męża, a Harry zwrócił się do Draco: – Draco, czy możesz zadbać o to, aby panowie Nott i Zabini wypili dziś z Tobą do kolacji kawę. Później wam wyjaśnię na szlabanie. Przygotujcie się na warzenie – to powiedziawszy, schwycił Malfoy'ów i się z nimi aportował poprzez osłony Hogwartu. Gdy wylądowali, Narcyza spytała:
- Ale jak? Przecież w szkole i z jej terenów nie można się ani aportować, ani nic.
- Cóż, droga Narcyzo, chyba nie doceniasz sprytu i determinacji Huncwotów. Papa ma łeb nie od parady, a jak tata przestaje pajacować, to są w stanie zrobić wiele pożytecznych rzeczy – pani Malfoy tylko skinęła głową, po czym rozejrzała się dookoła.
- Lucjuszu, tu jest pięknie.
- Prawda. Dość urokliwie – zgodził się pan Malfoy.
- Witam na Potter Island – powiedział brunet, a na dźwięk jego głosu z chatki wyszła para skrzatów.
- Witajcie Piwoniu i Kokosku. Piwoniu na czas pobytu państwa Malfoy na wyspie spełniasz ich polecenia, jak i za twoim pośrednictwem państwo Malfoy mogą się kontaktować z synem. Poza tym jakby cię coś zaniepokoiło, pamiętaj, że nadal twoim panem jestem ja, bo należysz do Potterów. To samo się tyczy Ciebie Kokosku. Usługujesz Lordowi i Laydy Malfoy, ale należysz do mnie. Skrzaty was oprowadzą. Ja muszę wracać. Inkantacja, o której wspominałem, znajduje się na kominku w czerwonym etui.
- Panie Potter, czy mogę na słowo na osobności, nim pan nas zostawi? – poprosił Lucjusz i odeszli kawałek na bok, a Piwonia ustalała już z Narcyzą, co podać na kolację.
- Dziękuję za wstawienie się za Draco u Vectory. Ona jest zwolenniczką. Nie ma znaku, bo pracuje w Hogwarcie i nagabuje uczniów. Gdyby miała w tym roku pieczę nad Slytherinem, wyszło, by na jaw, ilu uczniów Severus zniechęca, a nie chciałbym, aby Czarny Pan go zabił, bo on jako jedyny przejmował się w szkole wężami.
- Lucjuszu, zobaczę, co da się zrobić, bo Snape jest do zabicia tyle tylko, że jego egzekucja jest odłożona w czasie, póki nie uwarzy rodzinie Rizzo tych wszystkich eliksirów czarnomagicznych.
- Czyli mamy jakieś dwa i pół miesiąca na to, aby do niego dotrzeć i go ocalić. Wpadnę tu w tygodniu wieczorem po ciszy i pogadamy o tym. Teraz muszę wracać.
- Oczywiście. Dziękuję ci za wszystko i proszę, dbaj o mojego syna – poprosił Lucjusz, a Harry skinął głową i już go nie było.
Wrócił do swoich komnat. Spojrzał na zegarek. Na nim świecił się napis, że za 10 minut jest kolacja.
- Ruchy! – zaśmiał się, wspominając, dlaczego dostał ten zegar od Lupina.
& WSPOMNIENIE &
- Harry, skarbie znów zapomniałeś o kolacji, a aby ćwiczyć, musisz mieć siły, a do tego musisz jeść. Tak więc uznaliśmy z Syriuszem, iż pora to naprawić. Proszę, o to zegar, który postawisz na kominku i jak będziesz w pokoju lub sali treningowej, albo pracowni eliksirów on zacznie wykrzykiwać, że na przykład: "pora na śniadanie", "pora na obiad", "spanie", czy takie tam. I nie uciszy się, póki tego nie zrobisz. Jak cię nie będzie w domu, zegar będzie milczał – po paru latach wyciszył zegar, gdyż Marco ani Claus nigdy nie pozwolili mu opuścić posiłku lub spać mniej, niż osiem godzin.
& KONIEC WSPOMNIENIA &
Udał się na kolację, właśnie w momencie, gdy trójka jego uczniów, o których musiał się dziś zatroszczyć. Usiadł do stołu i Draco nalał sobie, jak i Nottowi i Zabiniemu kawy, odsyłając od razu dzbanek do kuchni, co robił zawsze po nalaniu sobie tego aromatycznego płynu. Po tym, jak trójka wyżej wspomnianych Ślizgonów wypił, płyn zmienili się kolejno w pawia, papugę, arę oraz bardzo kolorowe węże. Po chwili znów byli uczniami, tyle że Draco miał pióra pawia, Teodor papugi, a Zabini miał na dłoniach i twarzy łuski. Wszyscy trzej, jak na komendę wyciągnęli swoje różdżki i wycelowali w kierunku bliźniaków Weasley, lecz nim jakiekolwiek zaklęcie zdążyło paść z ich ust, ich różdżki wyrwały się im z rąk i poszybowały do wyciągniętej dłoni profesora Pottera, który przemówił:
- Czy macie pewność, że to bracia Weasley za tym stoją? Po drugie: Czy jesteście w stanie to udowodnić? A po trzecie: Finite Incatatem. I po sprawie. Trzeba myśleć, panowie i o tym sobie pomówimy na szlabanie zaraz po kolacji.
YOU ARE READING
Obietnica Huncwota
FanfictionPo śmierci Potterów mały Harry trafia pod opiekę dwójki przyjaciół swego ojca. Syriusz nie ruszył złapać Petera Pettigrew. A co dalej? Przekonajcie się sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.