Rozdział korektowany przez Cessidy84
- Teraz złap się mnie, bo będziemy się aportować – poinformował Draco brunet.
- Ale jak? Przecież w Hogwarcie nie wolno się aportować.
- Taa, jasne. Nauczycieli w wieku uczniów też niby nie można zatrudniać, a ja jakoś tu jestem, prawda?
- Dobra, gdzie mnie zabierasz? – zmienił temat Ślizgon.
- Najpierw odwiedzimy Clausa, bo muszę z nim coś omówić, a potem udamy się do twoich rodziców. Muszę się rozmówić z twoim ojcem. Co do Severusa, jak i co do mojej walki z profesor Vector.
- A to już niedługo, prawda? – stwierdził Smok.
- Pojutrze, po kolacji, więc mam nadzieję, że będzie spokój w pokoju wspólnym i obiecuję, że jaki by nie był wynik tej walki, wpadnę do was i powiem, czy nadal jestem waszym opiekunem.
- A masz jakieś wątpliwości, to może z nią nie walcz?
- Spokojnie, poradzą sobie z tą czarownicą, a teraz chodź, bo Claus lubi wieczorami robić dziwne rzeczy – po chwili już byli w Toskanii w salonie siedziby wampirów.
- Harry, co ty tutaj robisz i kogo do nas przyprowadziłeś?
- Witaj, Claus. To jest Draco Lucjusz Malfoy, jest ze mną tylko, dlatego, że później mam spotkanie z jego ojcem. Powiedz mi, Claus, co wiesz o rodzinie Rizzo?
- Nekromanci. Dość popaprana rodzina – Stwierdził wampir – Ale jak jesteś mądry, to da się z nimi dogadać. Musisz tylko pamiętać, aby ich nie obrażać i nie lekceważyć, a tak w ogóle to możesz mi powiedzieć, co ty chcesz od tej rodziny?
- Mają Severusa Snape'a i zostały mu może z trzy tygodnie życia, bo Gadzinka go oddał, aby im zrobił jakieś eliksiry, a potem mają go zabić. A problem komunikacji z nim leży w tym, że się nazywam Potter. Wiesz co mój ojciec i Łapa robili dzieciakowi Elleni tej od Prince'ów.
- Czyli powiadasz, że Severus Snape jest dziedzicem rodu Prince'ów? –Harry tylko skinął głową – My się zajmiemy Severusem, ale na razie zostanie on u nas – zadecydował Claus.
- Na to liczyłem – powiedział Harry – Tylko przekonajcie go, aby z nikim ze swoich panów się na razie nie kontaktował – poprosił.
- Oczywiście, Harry, skarbie. Nie musisz się niczym martwić – powiedział wampir, a brunet pożegnał się z nim i aportował wraz z Draco na wyspę Potterów. Zaraz koło nich się pojawił skrzat.
- Kokosek jest szczęśliwy, widząc pana Pottera, sir. Co Kokosek może zrobić dla swojego Lorda?
- Powiadom państwo Malfoy o mojej wizycie – odparł mu Harry.
- Państwo Malfoy piją wieczornego drinka na tylnym patio i już lorda oczekują – odparł skrzat, jak tylko wrócił do Harry'ego – Coś podać do picia? – spytał, prowadząc ich w stronę patio.
- Chcesz coś do picia? – spytał brunet Smoka.
- Może jakiś gin z tonikiem, bo na nic mocniejszego matka nie pozwoli.
- A gdybyś nie musiał patrzeć na zdanie Narcyzy, to co byś chciał?
- Głupie pytanie. Oczywiście, że Ognistą Whisky.
- Jedna Ognista Whisky zamaskowana, jak gin z tonikiem, a dla mnie Nektar Tropikalny w mrożonej szklance.
- Oczywiście, Lordzie Potter, sir – odparł skrzacik i zniknął, a oni dotarli już pod dom. Narcyza wstała i uściskała syna.
- Czy coś się stało? – spytała kobieta.
- Nic się nie stało, ciotuniu Cis. Po prostu tak sobie pomyślałem, że mogliście się stęsknić, a skoro i tak się do was wybierałem, to sobie pomyślałem, czemu by nie zabrać ze sobą Draco – wyjaśnił Harry.
<<Tymczasem w Malfoy Manor>>
- Przykro mi, mój panie, ale Lady Bellatriks nie będzie już w pełni sprawna. Jej magia może szaleć. Lord Black wiedział, co robi. Jej rdzeń został uszkodzony, i to dosłownie. Każdy większy pojedynek może ją pozbawić mocy, albo nawet zabić.
- Miałaś ją doprowadzić do porządku, głupia kobieto, a nie wygadywać mi takie bzdury – denerwował się Lord – Crucio – i kobieta wiłaby się pewnie pod czarem Lorda, gdyby nie pojawił się przed nią niespodziewanie jakiś młody rekrut z dopiero co wyciągniętym z Azkabanu Peterem Pettigrew i to akurat nieszczęsny Peter stanął na drodze klątwy, której Voldemort wcale nie cofnął, a wręcz przeciwnie... jeszcze ją wzmocnił, a na uzdrowicielkę machnął ręką i kobieta, nie czekając, opuściła komnaty – Widzisz, Glizdogonie, zawiodłem się na waszej akcji, z której powróciła tylko Bella, ale uszkodzona. A może powiesz mi jakim cudem trójka, do cholery TRÓJKA magów pokonała mój oddział złożony z większości mojego Wewnętrznego Kręgu? – mówił Lord, nie przestając torturować swego sługę – Gdzie są McCarin, Dołohow, bracia Lestrange, Crabbe, Colley i Rookwood. Gdzie oni wszyscy są?
- P... p-p-pa-panie mój, wampir. Oni mieli pomoc wampirów. Wcale nie byli sami.
- Jak to pomoc wampirów? Czy ty chcesz mi powiedzieć......
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
YOU ARE READING
Obietnica Huncwota
FanfictionPo śmierci Potterów mały Harry trafia pod opiekę dwójki przyjaciół swego ojca. Syriusz nie ruszył złapać Petera Pettigrew. A co dalej? Przekonajcie się sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.