Rozdział 33

1.8K 128 33
                                    

Rozdział korektowany przez Cessidy84



- Teraz złap się mnie, bo będziemy się aportować – poinformował Draco brunet.

- Ale jak? Przecież w Hogwarcie nie wolno się aportować.

- Taa, jasne. Nauczycieli w wieku uczniów też niby nie można zatrudniać, a ja jakoś tu jestem, prawda?

- Dobra, gdzie mnie zabierasz? – zmienił temat Ślizgon.

- Najpierw odwiedzimy Clausa, bo muszę z nim coś omówić, a potem udamy się do twoich rodziców. Muszę się rozmówić z twoim ojcem. Co do Severusa, jak i co do mojej walki z profesor Vector.

- A to już niedługo, prawda? – stwierdził Smok.

- Pojutrze, po kolacji, więc mam nadzieję, że będzie spokój w pokoju wspólnym i obiecuję, że jaki by nie był wynik tej walki, wpadnę do was i powiem, czy nadal jestem waszym opiekunem.

- A masz jakieś wątpliwości, to może z nią nie walcz?

- Spokojnie, poradzą sobie z tą czarownicą, a teraz chodź, bo Claus lubi wieczorami robić dziwne rzeczy – po chwili już byli w Toskanii w salonie siedziby wampirów.

- Harry, co ty tutaj robisz i kogo do nas przyprowadziłeś?

- Witaj, Claus. To jest Draco Lucjusz Malfoy, jest ze mną tylko, dlatego, że później mam spotkanie z jego ojcem. Powiedz mi, Claus, co wiesz o rodzinie Rizzo?

- Nekromanci. Dość popaprana rodzina – Stwierdził wampir – Ale jak jesteś mądry, to da się z nimi dogadać. Musisz tylko pamiętać, aby ich nie obrażać i nie lekceważyć, a tak w ogóle to możesz mi powiedzieć, co ty chcesz od tej rodziny?

- Mają Severusa Snape'a i zostały mu może z trzy tygodnie życia, bo Gadzinka go oddał, aby im zrobił jakieś eliksiry, a potem mają go zabić. A problem komunikacji z nim leży w tym, że się nazywam Potter. Wiesz co mój ojciec i Łapa robili dzieciakowi Elleni tej od Prince'ów.

- Czyli powiadasz, że Severus Snape jest dziedzicem rodu Prince'ów? –Harry tylko skinął głową – My się zajmiemy Severusem, ale na razie zostanie on u nas – zadecydował Claus.

- Na to liczyłem – powiedział Harry – Tylko przekonajcie go, aby z nikim ze swoich panów się na razie nie kontaktował – poprosił.

- Oczywiście, Harry, skarbie. Nie musisz się niczym martwić – powiedział wampir, a brunet pożegnał się z nim i aportował wraz z Draco na wyspę Potterów. Zaraz koło nich się pojawił skrzat.

- Kokosek jest szczęśliwy, widząc pana Pottera, sir. Co Kokosek może zrobić dla swojego Lorda?

- Powiadom państwo Malfoy o mojej wizycie – odparł mu Harry.

- Państwo Malfoy piją wieczornego drinka na tylnym patio i już lorda oczekują – odparł skrzat, jak tylko wrócił do Harry'ego – Coś podać do picia? – spytał, prowadząc ich w stronę patio.

- Chcesz coś do picia? – spytał brunet Smoka.

- Może jakiś gin z tonikiem, bo na nic mocniejszego matka nie pozwoli.

- A gdybyś nie musiał patrzeć na zdanie Narcyzy, to co byś chciał?

- Głupie pytanie. Oczywiście, że Ognistą Whisky.

- Jedna Ognista Whisky zamaskowana, jak gin z tonikiem, a dla mnie Nektar Tropikalny w mrożonej szklance.

- Oczywiście, Lordzie Potter, sir – odparł skrzacik i zniknął, a oni dotarli już pod dom. Narcyza wstała i uściskała syna.

- Czy coś się stało? – spytała kobieta.

- Nic się nie stało, ciotuniu Cis. Po prostu tak sobie pomyślałem, że mogliście się stęsknić, a skoro i tak się do was wybierałem, to sobie pomyślałem, czemu by nie zabrać ze sobą Draco – wyjaśnił Harry.

<<Tymczasem w Malfoy Manor>>

- Przykro mi, mój panie, ale Lady Bellatriks nie będzie już w pełni sprawna. Jej magia może szaleć. Lord Black wiedział, co robi. Jej rdzeń został uszkodzony, i to dosłownie. Każdy większy pojedynek może ją pozbawić mocy, albo nawet zabić.

- Miałaś ją doprowadzić do porządku, głupia kobieto, a nie wygadywać mi takie bzdury – denerwował się Lord – Crucio – i kobieta wiłaby się pewnie pod czarem Lorda, gdyby nie pojawił się przed nią niespodziewanie jakiś młody rekrut z dopiero co wyciągniętym z Azkabanu Peterem Pettigrew i to akurat nieszczęsny Peter stanął na drodze klątwy, której Voldemort wcale nie cofnął, a wręcz przeciwnie... jeszcze ją wzmocnił, a na uzdrowicielkę machnął ręką i kobieta, nie czekając, opuściła komnaty – Widzisz, Glizdogonie, zawiodłem się na waszej akcji, z której powróciła tylko Bella, ale uszkodzona. A może powiesz mi jakim cudem trójka, do cholery TRÓJKA magów pokonała mój oddział złożony z większości mojego Wewnętrznego Kręgu? – mówił Lord, nie przestając torturować swego sługę – Gdzie są McCarin, Dołohow, bracia Lestrange, Crabbe, Colley i Rookwood. Gdzie oni wszyscy są?

- P... p-p-pa-panie mój, wampir. Oni mieli pomoc wampirów. Wcale nie byli sami.

- Jak to pomoc wampirów? Czy ty chcesz mi powiedzieć......


CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Obietnica HuncwotaWhere stories live. Discover now