Rozdział korektowany przez Cessidy84
<<Kolacja; Tego samego dnia>>
Uczniowie po zjedzeniu posiłku zostali na swoich miejscach, a Harry stanął przed podium.
- To tak zrobimy; Ja wybieram osobę, a ona zadaje pytanie. Ja z profesorami Black i Lupin staramy się odpowiedzieć na nie, jak najlepiej potrafimy. Kto ma pytania, ręce w górę – w górze pojawił się tzw. Las rąk. Harry wybrał blond włosą Krukonkę – Tak, panno Lovegood?
- Czemu profesorowie mają takie zakłócenia aury, że nawet vburegule nie mogą się zdecydować, czy jesteście jasnymi, czy ciemnymi czarodziejami? – zapytała Luna.
- Cóż, panno Lovegood wprawdzie nie wiem, czym są vburegule, ale obiecuję, że nadrobię tę wiedzę, a co do naszej aury, czy tak zwanych stron nie ma tylko czarnych, czy jasnych czarodziei. W tym wszystkim jest od groma odcieni szarości, a ja i moi opiekunowie pobieraliśmy nauki, gdzie się da, a gdzie dokładnie, to wie tylko minister, ale złożył wieczystą memu ojcu, że nikomu tego nie zdradzi. Kolejne pytanie... To może panna Granger? – szatynka wstała i spytała:
- Czemu profesor Black nie używał różdżki ani inkarnacji.
- To się nazywa magia niewerbalno-bezróżdżkowa lub po prostu niewerbalna i bezróżkowa – odparł jej Lupin, po czym pałeczkę przejął Harry i kontynuował wywód.
- Syriusz rzucał we mnie czary tak, abym nie wiedział, co chce rzucić. To jest dość dobry trening. Może nie wielu czarodziei jest biegłych w tych dziedzinach, ale są tacy, a my chcemy być gotowi na wszystko. To może teraz pan Malfoy?
- Czemu, gdy trafiono w pana czarem, który powinien cię rozbroić, ten pomimo trafienia nic nie uczynił.
- No cóż, myślę, że zna pan przyczynę, panie Malfoy. Czyż się mylę? – odparł mu Harry.
- Wile – wydusił z siebie Draco.
- Owszem – ale nie tylko Harry stworzył trójwymiarowy obraz swej różdżki i nieco go powiększył – Co widzicie dziwnego w mojej różdżce?
- Ma dwa rodzaje drewna – zauważył Filius Flitwick.
- Zgadza się, profesorze. Jest to drewno z różdżek moich rodziców, które ministerstwo mi zwróciło, gdyż Papa wystosował do nich taką prośbę. Nie wiem, czy ktokolwiek pamięta, z jakiego drewna były ich różdżki, więc były to 11 cali. Mahoń.
- James.
- I 10 3\4 cala wierzba.
- Lily – weszła mu w słowo wicedyrektorka.
- Zgadza się, pani profesor – odpowiedział Harry, uśmiechając się ciepło do kobiety – Co jeszcze jest z nią nie tak?
- Ma runę – rzekł Fred.
- Zgadza się. Wiesz może co to za runa?
- Wydaje mi się, że to runa nieskończoności, ale nie pamiętam, jak ona się poprawnie nazywa. Czy mogę cię prosić o pomoc, moja skarbnico wiedzy? – zwrócił się do swej dziewczyny, na co ta tylko przewróciła oczami i wyjaśniła.
- Runa Uroboros, to symbol nieskończoności (symbole wieczności), wiecznego powrotu i zjednoczenia przeciwieństw (coincidentia oppositorum lub coniunctio oppositorum). Gryzący własny ogon wąż (lub też smok) wskazuje, że koniec w procesie wiecznego powtarzania odpowiada początkowi. Mamy tu do czynienia z symboliką cyklicznego powtarzania – obiegu czasu, odnawiania się świata, śmierci i narodzin (podobnie jak: Yin Yang).
- Zgadza się, panno Granger – pochwalił ją Harry – Co jeszcze jest na mojej różdżce? – zwrócił się do reszty.
- Ma przyczepiony talizman do spodu – odpowiedział Cedrik Diggory.
- Zgadza się. Czy jesteś w stanie powiedzieć, co to za talizman?
- To jest Dragon. Talizman bogactwa i wiedzy. Jako magiczna istota powiązana z żywiołami. Strażnik Ziemi i obrońca ukrytego złota, mityczny Smok ujarzmia magię.
- Oczywiście, a czy ktoś może mi powiedzieć, czym mogłem przymocować to do różdżki? Bo sam stworzyłem swoją różdżkę pod czujnym okiem Gregorowicza i nasyciłem swoją magią pod okiem Estery Delacure.
- Złoto goblinów lub wampirza magia – odparł Draco.
- Zgadza się, panie Malfoy. Jest to złoto Goblinów. Wzmocnione wampirzą magią. Jakie macie jeszcze pytania? – zwrócił się do uczniów, jednocześnie ustawiając wokół siebie tarcze i mówiąc: – Panowie Weasley nie radzę i tobie Syriuszu też.
- Ale jak on się skapnął? – spytali zaskoczeni bliźniacy.
- Wasza mowa ciała się zmieniła, a Syriusz, no cóż, znam jego zagrywki – stwierdził nastolatek. Po czym odpowiedział na jeszcze parę pytań i na odchodne stwierdził, że chce widzieć za 15 minut w swoim gabinecie prefektów Domu Salazara i opuścił Wielką Salę.
<<Kwadrans później>>
- Proszę – powiedział Harry, słysząc delikatne pukanie.
- Dobry wieczór, profesorze – przywitał się Draco – Zabini spóźni się, gdyż zatrzymała go profesor Vector.
- Proszę, niech pan siada, panie Malfoy. I proszę mi wyjaśnić, co należy do prefektów, gdy przydzielony jest im nowy opiekun domu? – spytał. Draco pomyślał chwilę, po czym odparł lekko zawstydzony:
- Przepraszam profesorze, nie pomyślałem o tym. Liczę, że teraz będzie mi dane naprawić mój błąd – widząc zachętę ze strony bruneta, kontynuował – Jestem Dracon Lucjusz Malfoy, tegoroczny prefekt Slytherinu. Oczywiście służę profesorowi pomocą w utrzymaniu porządku i wysokiego standardu tegoż domu, by jak zwykle mógł być dumnym domem samego Salazara Slytherina – Harry skinął mu głową.
- Skoro to już mamy za sobą, to powiedz mi Draco, czego mogę oczekiwać po domownikach twego Domu?
- Cóż, profesorze...
- Mów mi po imieniu. W końcu jesteśmy w jednym wieku.
- Dobrze, Harry. Myślę, że na pewno będą sprawdzać, do jakiego domu byś się nadawał i w jakim stopniu mogą sobie pozwolić. A aby zdobyć ich zaufanie, musisz wzbudzić ich szacunek, ale zrób to ze zdobyciem ich uznania, a nie poprzez strach.
- Cenna rada. Dziękuję ci Draco. A jak pierwszaki, zaaklimatyzowały się...
YOU ARE READING
Obietnica Huncwota
FanfictionPo śmierci Potterów mały Harry trafia pod opiekę dwójki przyjaciół swego ojca. Syriusz nie ruszył złapać Petera Pettigrew. A co dalej? Przekonajcie się sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.