Rozdział korektowany przez Cessidy84
- Harry, bądź tak miły i odmroź to gówno, a my z Remim chętnie mu podziękujemy za dochowanie Tajemnicy Fideliusa.
- Nie mogę. Cholera, nawet nie wiesz, jakbym chciał, ale nie mogę – odparł nastolatek.
- Czemu nie możesz? – spytał Remus.
- Spójrzcie w stronę stacji, a potem w stronę zamku. Marco, zrób coś, żeby cię nie wyczuli – zwrócił się młody nauczyciel do wampira. Ten tylko przewrócił oczyma i po prostu zniknął – No pięknie – jęknął Harry – Jeszcze za niego będę się musiał tłumaczyć – po chwili poczuł rękę na swoim pośladku – Jak nie zabierzesz tej ręki, to jak zakon i ministerstwo sobie pójdą, to nie dożyjesz zachodu słońca. Chcesz se pomacać, to najpierw randka, kolacja i kino. Mówiąc "kolacja" nie mam na myśli tego, że ja mam nią dla ciebie być – stwierdził chłopak. Z daleka to wyglądało, jakby mówił coś do swoich opiekunów.
- Ty Costta nie molestuj mi syna – warknął Syriusz. Po chwili dotarli do nich Amelia Bones z Kingsleyem Shackleboltem i Nimfadorą Tonks, a z drugiej strony Albus Dumbledore z Minerwą McGonagall i Alastorem Moody.
- Co tu się stało? I jak wam się udało odesłać wszystkich uczniów? – spytał dyrektor, co bardzo nie podobało się Madame Bones.
- Albusie Dumbledore, jak mnie pamięć nie zawodzi, mówiłam ci już, że masz się nie zjawiać na miejscach zbrodni z tym emerytem – mówiła Amelia, wskazując na Alastora.
- Jak śmiesz, kobieto! Gdyby nie ja, to takie szumowiny, jak Rockwood chodziłyby po Ziemi. Zapełniłem większą część cel Azkabanu.
- Nie zaprzeczam temu, Moody, ale już nie jesteś aurorem i pogódź się z tym – odparła mu zimno kobieta, po czym zwróciła się do Kingsley'a – Raportuj.
- Z tego, co zgłosiła Rosmerta i facet z Zonka lordowie działali w obronie dzieci, a potem w obronie własnej Madame Rosmerta mówiła, że Śmierciożercy pojawili się zwartą grupą. Gdy lordowie ich tylko zobaczyli, wygonili uczniów do Miodowego Królestwa, do Trzech Mioteł i w kierunku szkoły. Lord Black ustawił barierę, że ludzie od Śmierciożerców nie mogli trafić w żadnego ucznia, którzy zmierzali do szkoły, a profesor Lupin rzucił barierę na Trzy Miotły.
- A co robił Lord Potter po zagonieniu uczniów?
- Chyba się włączył do walki, ale Rosmerta nie wie, bo uspakajała uczniów.
- Chcecie coś dodać, panowie? – spytała Amelia nauczycieli.
- Udało nam się jednego złapać – stwierdził Harry, wskazując na Pettigrew.
- Za ten sajgon powinniście ich ukarać – sarknął Moody.
- A widzisz tu jakieś niewinne ofiary Moody!? – spytał Kingsley.
- Spokojnie, aurorze Shacklebolt – uspokoiła swojego podwładnego kobieta, po czym zwróciła się do Ex-aurora – Jak sobie dobrze przypominam, to w twojej ostatniej misji zginęło małżeństwo mugoli, osieracając syna i to tylko dlatego, że nie pomyślałeś o Czarze Zwodzącym, a państwo Dursley wracali z kolacji biznesowej. Wcześniej cała rodzina osób podejrzanych o kontakty ze Śmierciożercami, w tym dwie dziewczynki (8 i 10 lat). I to tylko dlatego, że zignorowałeś moje rozkazy trzymania się od nich z daleka.
- Ale oni, to cywile. Nie mogą sobie tak chodzić i zabijać – mężczyzna próbował jeszcze bronić swoich racji.
- Cała trójka ma status aurora wysłanego do nauczania i obrony w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart – odparła Amelia – Poza tym, gdyby to było, mało mają pozwolenie na używanie niewybaczalnych, podpisane przez ministra i podstemplowane przez niewymownych. Masz coś jeszcze do powiedzenia, Alastorze? – spytała kobieta. Ex-auror chciał coś krzyknąć i podnieść rękę na podsekretarz, lecz nim zdążył to zrobić, już leżał na chodniku z wykręconą ręką do tyłu. Na jego plecach klęczał nastoletni nauczyciel, który wbijał mu w kark jego własną różdżkę.
- Madame Bones, czy wnosi Pani skargę na tego dziadygę? – spytał Lord Potter.
- Nie, Harry. Szkoda papierkowej roboty, a teraz puść go i niech się wynosi – Harry zrobił, jak mu kazano, a różdżkę Ex -aurora przekazał McGonagall.
- Myślę, że będzie pani profesor wiedziała, kiedy mu ją oddać – kobieta skinęła głową i ruszyła w stronę szkoły. Po chwili rzuciła przez ramię:
- Albusie, Alastorze, nie słyszę, abyście za mną podążali – więc wyżej wspomniani ruszyli za kobietą.
- Będzie się dyrektor pieklił w szkole – ni to spytał, ni to stwierdził Harry, patrząc na swoich bliskich.
- No cóż i tak nas nie może zwolnić do końca roku szkolnego. Mamy to zagwarantowane, więc jakoś to będzie – odparł pocieszająco Lupin.
- Auror Tonks, proszę pomóc aurorowi Shacklebolt z więźniem i od razu przygotować więźnia do procesu – Tonks, jak i Kingsley zabrali Petera do Ministerstwa Magii, a Amelia w końcu zwróciła się do Huncwotów: – Nie oficjalnie dziękuję, Harry, ale pewnie na krzyku i wymachiwaniu rękoma przed moją twarzą, by się to skończyło, jak zwykle. Poza tym to muszę powiedzieć, że robicie furorę w szkole. Moja siostrzenica wysłała mi pergamin na sześć stóp o każdym ze swoich nowych nauczycieli i bardzo rozpacza, że profesorowie Black i Lupin są razem, bo cytując Suzy: "To nie ludzkie, aby takie ciacha był razem, a co do profesora Pottera dobra rada: Nie pić i nie jeść nic, co dadzą uczennice" – Harry się zaśmiał. Jeszcze chwilę rozmawiali, a w tym czasie ludzie z ministerstwa zbierali trupy i naprawiali zniszczenia. W pewnym momencie Amelia wróciła do Ministerstwa – A oni do zamku, gdzie zaraz do siebie zaprosił ich dyrektor – Syriusz i Remus ruszyli do gabinetu dyrektora, a Harry obiecał, że przyjdzie zaraz po tym, jak tylko sprawdzi, co z jego wężami i ruszył do lochów.
YOU ARE READING
Obietnica Huncwota
FanfictionPo śmierci Potterów mały Harry trafia pod opiekę dwójki przyjaciół swego ojca. Syriusz nie ruszył złapać Petera Pettigrew. A co dalej? Przekonajcie się sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.