- A pani profesor się gdzieś wybiera? – spytał Aron, widząc, jak kobieta się wycofuje.
- Niech idzie – powiedział Harry, machnąwszy ręką, po czym dodał, jakby od niechcenia – Teraz muszę się uczniami zająć, ale o 21 zapraszam panią profesor do sali na tyłach Wielkiej Sali, tam rozstrzygniemy nasz mały konflikt.
- Już jesteś skończony. Twoje wężyki zobaczą, że w głębi duszy jesteś Gryfonem, jak twoi bliscy.
- A w jakim była pani domu, gdy uczęszczała do szkoły? To jest ważne, bo z tego co ja wiem, nie skończyła pani profesor Hogwartu, tylko instytut Salem.
- Chociaż skończyłam szkołę jak każdy normalny czarodziej, nie pojawiam się nie wiadomo skąd z papierami z różnych Akademii i zostaję przyjęta nie wiadomo, na jakiej podstawie, chociaż powinnam być tu uczniem, a nie nauczycielem.
- Nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na "ty", pani profesor – Więc prosiłbym, aby pani zwracała się do m... – i nie dokończył, bo musiał postawić tarczę, która zablokowała Cruciatusa wysłanego w jego stronę przez kobietę, która chciała ponowić atak, ale to, co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach. Trzy czwarte uczniów znajdujących się w pokoju wspólnym celowało w nią swoimi różdżkami – Uspokójcie się i opuście różdżki – poprosił Harry.
- A co jeśli nie? – spytał wściekły Zabini – Nie dość, że wchodzi do naszego pokoju wspólnego, jak do siebie, a nie jest naszym opiekunem, nawet McSztywna tego nie robi, chociaż ma pełne prawo, jako wicedyrektor, a ona tu wparowywuje i próbuje na siłę wyciągnąć Pans na łaskę ludzi, którzy są podejrzani o przynależność do Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać – Harry odwrócił się plecami, aby podejść do Blaise'a, ale w miejscu zatrzymał go ryk jego ojca i głuchy łoskot. Gdy znów się odwrócił, Syriusz właśnie łamał różdżkę Vectro.
- Jesteś śmieciem, nic niewartą gnidą, nawet ta wariatka Bellatriks nigdy nie celuje w plecy swojego przeciwnika, to po pierwsze. A po drugie: Jeszcze raz spróbuj się zbliżyć do mojego Syna, a zrozumiesz, czemu ten pokurcz twój pan chciałby mieć mnie w swoich szeregach, jak i dowiesz się, czemu mówią, że u Blacków nie tylko nazwisko jest czarne.
- I jak ona ma teraz ze mną wieczorem walczyć? – spytał się go Harry, ale też przytulił ojca, szepcząc mu do ucha – Miałem kontrolę, ale dzięki – A Syriusz postanowił, że odpowie na pytanie.
- Jest czarownicą, niech się uda do Olivandera lub Gregorowicza albo niech sama sobie zrobi – Harry tylko przewrócił oczyma i spojrzał na kobietę.
- Aron, odprowadzisz panią profesor do wytwórcy, którego wybierze? – spytał Aciliusa, który tylko skinął głową, a potem zwrócił się do kobiety – To był o jeden atak za dużo. Zrobię co w mojej mocy, aby cię usunąć ze szkoły i mało mnie obchodzi jaką cenę za to zapłacę, bo bezpieczeństwo uczniów jest ważniejsze. Collson, jeśli nie schowasz tej różdżki, to będę zmuszony wyzwać cię na pojedynek, a oboje wiemy, że pokonam cię, nawet się przy tym nie męcząc, a teraz żegnam, gdyż jestem zmuszony udać się do dyrektora – i wyszedł z pokoju wspólnego.
![](https://img.wattpad.com/cover/203431236-288-k210597.jpg)
YOU ARE READING
Obietnica Huncwota
FanfictionPo śmierci Potterów mały Harry trafia pod opiekę dwójki przyjaciół swego ojca. Syriusz nie ruszył złapać Petera Pettigrew. A co dalej? Przekonajcie się sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.