Rozdział korektowany przez Cessidy84
Gdy dotarli z powrotem do gabinetu dyrektora czekała tam już na nich madame Bones, a głos od razu zabrał siwobrody.
- Panie Potter, może mi pan wyjaśnić o, co tu chodzi?
- Ups! Chyba mam kłopoty – zachichotał młodzieniec, a widząc błysk rozbawienia w oczach swego ojca, jak i papy musiał spuścić wzrok, aby nie zaśmiać się całkiem. Po chwili spoważniał i rzekł: – Tak dłużej być nie może, żeby dyrektor szkoły swoje, ministerstwo swoje i my swoje – mówiąc to, wskazał na Łapę, Lunatyka, jak i Lorda Acilius.
- Co masz na myśli, chłopcze? – spytał dyrektor.
- Lord Potter ma na myśli, że za dużo ukrywasz, staruchu. I mówię ci, a raczej ostrzegam, że jak nie zaczniesz z nami współpracować, to moja rodzina, jak i wiele innych przestaniemy wspierać szkołę. I nim coś powiesz, to... Nie. To nie jest groźba, to jest ostrzeżenie.
- Jak to "wspierać szkołę"? – spytała madame Bones.
- Wszystko jest zgodnie z prawem. Co miesiąc do gabinetu Ministra Magi wpływa datek na rzecz szkoły w wysokości 2000 galeonów i 3000 galeonów na wyprawki dla młodzieży z uboższych rodzin.
- Jak t-to 5000 ga-galeonów na szkołę? I nic na nią nie wpływa z ministerstwa, tylko jakieś 1500 z rady szkoły i 500 galeonów od rodziny Black/Potter – mówiąc to, McGonagall spojrzała na Harry'ego i jej dawnych wychowanków, a reszta spojrzała na podsekretarz, która aż kipiała z wściekłości.
- Kolejna afera z Korneliuszem w roli głównej – ale spróbowała się opamiętać i rzekła: – Zajmę się tym, jak tylko wrócę do ministerstwa, Lordzie Acilius. Czy masz potwierdzenia wpłaty?
- Oczywiście, my lady – odparł mężczyzna, po czym wysłał Patronusa do swego najstarszego syna, aby dostarczył mu, za pośrednictwem skrzata wyżej wspomniane dokumenty – A teraz wróćmy do meritum – rzekł – Musisz się z nami podzielić tym, co wiesz, a my dorzucimy do tego kotła naszą wiedzę i zobaczymy, co nam z tego wyjdzie.
- Ależ drogi Klaudiuszu ja nic przed nikim nie ukrywam – odparł starzec z dobrotliwy uśmiechem, na co Harry prychnął i zaczął wymieniać, jakby od niechcenia:
- To, czy ktoś, poza mną, moimi opiekunami, a tobą i Moodym wie, że poszukujesz Horkruksów, i że jeden z nich został ci przekazany, jako niebezpieczny artefakt przez Lorda Malfoy'a, a ty z Alastorem stwierdziliście, że podsuniecie go jakiemuś pierwszakowi. Padło więc na Ginewrę Weasley. Swoją drogą, ciekawe co by Molly na to powiedziała? Ale oki. Wiemy, że on jest już zniszczony lub zabezpieczony i masz w swojej kolekcji jeszcze jeden pojemniczek z cząstką duszy Toma, ale skoro pan, dyrektorze twierdzi, że jest inaczej, to ja będę współpracował z Lordem Acilius i Madame Bones i oczywiście nie będę mógł się z panem dzielić informacjami.
- Ależ mój drogi chłopcze – Harry na to określenie zrobił minę, jakby go zaczęły wszystkie zęby boleć – Po co działać pochopnie? – mówił dyrektor, po czym, prawie że wbił się w ścianę wraz z krzesłem, a Lord Potter opuścił gabinet, trzaskając drzwiami z taką siłą, że aż zrobiło się pęknięcie na futrynie.
- Ostrzegałem, dyrektorze – odezwał się Black, po czym zwrócił się do swojego partnera – Chodź, Lunatyku, nic tu po nas.
- Ale co się stało? – spytała Amelia.
- Jak to co? To, co zwykle – odparł jej Klaudiusz – Dyrektor zapędził się w nieswoje myśli, a nasz Harry nie lubi, jak ktoś wtyka nosa w jego strefę osobistą.
- Ty chcesz mi powiedzieć, że Albus próbował penetrować myśli Lorda Pottera?
- Owszem – odparł jej Syriusz, opuszczając wraz z Remusem gabinet dyrektora.
- No, chyba na mnie też już czas – stwierdził Acilius i ukłonił się McGonagall. Zignorował dyrektora i oznajmił Amelii, że poczeka na nią przed bramą szkoły i przekaże jej papier z wpłatami. Kobieta stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, gdyż ona również już idzie. Spojrzała twardo na dyrektora i oznajmiła:
- Nie lekceważyłabym młodego Lorda Pottera jeśli chcesz być po dobrej stronie jego różdżki, a poza tym wszyscy walczymy o to samo i tak samo. Wiemy, co mówi przepowiednia – skinęła głową Minerwie i wraz z Lordem Aciliusem opuściła gabinet dyrektorski oraz zamek. Na dziedzińcu zauważyli, że duża grupa zmierza na boisko do Quidditcha. Spojrzeli w górę i ujrzeli Harry'ego i Syriusza na miotłach. Właśnie robili bezbłędnie Zwód Wrońskiego, a potem na pełnej szybkości wystrzelili wysoko w niebo.
- Przysiągłbym, że ten chłopak urodził się w miotle – rzekł Klaudiusz, gdy tuż koło niego pojawił się skrzat, wręczając mu teczkę, a ten po prostu przekazał ją Amelii.
YOU ARE READING
Obietnica Huncwota
FanfictionPo śmierci Potterów mały Harry trafia pod opiekę dwójki przyjaciół swego ojca. Syriusz nie ruszył złapać Petera Pettigrew. A co dalej? Przekonajcie się sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.