Rozdział 11

3.3K 196 13
                                    

Rozdział korektowany przez Cessidy84




Na nazajutrz przy śniadaniu Harry spytał Remusa.

- Papo, z kim macie pierwszą lekcję?

- Pierwsze dwie godziny z piątym rocznikiem Hufflepuffu i Ravenclawu. Następnie również dwie godziny z piątoklasistami, tylko tym razem Gryffindor-Slytherin.

- Ja mam to samo, tyle że odwrotnie. Najpierw Gryfoni i Ślizgoni, a potem Krukoni i Puchoni.

- Co byście powiedzieli, żeby wzbudzić w nich nieco respektu? – Spytał zadziornie Lord Black.

- Co masz na myśli, Syriuszu? – zaniepokoiła się McGonagall, która przysłuchiwała się rozmowie nowych nauczycieli.

- Spokojnie, pani profesor – uspokoił ją Harry, a Syriusz zaczął wyjaśniać.

- Skoro pokrywają nam się roczniki, to myślę, że moglibyśmy na pierwszych zajęciach zrobić taki mały pokaz. Ja i Remi przeciw temu tu bezczelnemu smarkaczowi – powiedział Łapa, wskazując na zadziornie uśmiechającego się Pottera – A on będzie się bronić za pomocą tylko tych zaklęć, co są w programie szkoły od czwartego roku wzwyż.

- Poczekajcie chwilę – poprosiła wicedyrektorka, po czym udała się do dyrektora, z którym przeprowadziła krótką rozmowę, po chwili dyrektor spojrzał na nich z błyskiem w oku, a następnie wstał z miejsca, uciszając Wielką Salę i przemówił.

- Moi drodzy uczniowie i nauczyciele, wasi profesorowie od OPCMu i eliksirów postanowili na lekcjach zrobić wam tak zwaną lekcję pokazową, a że nie chcemy za bardzo męczyć naszych drogich nauczycieli, więc po śniadaniu udacie się do swoich dormitoriów zostawicie książki, które powinniście mieć na pierwszych godzinach. Ilu? – spytał w stronę Huncwotów.

- Dwóch pierwszych godzin – odparł mu Harry.

- Jak sami słyszeliście na dwóch pierwszych godzinach będziecie mieli pokaz, jak bronić się za pomocą tylko tych zaklęć, które są w programie Hogwartu. Profesorowie Black i Lupin będą atakować razem profesora Pottera, a on będzie się bronić tylko zaklęciami ze szkoły.

- Ale to nie fair! – krzyknęli bliźniacy Weasley – Dwóch na jednego!?

- Spokojnie, panowie – odpowiedział Harry ze śmiechem – Im to ja dam radę jedną ręką i ze zawiązanymi oczyma.

- No, a jak im nie dam rady, to Syriusz do śmierci będzie mi to wypominać i dlatego będą atakować we dwóch, bo chcemy wam pokazać, że jak się człowiek postawi, to nawet butolizy Lorda beznosego się zastanowią, nim zaatakują, bo oni atakują tylko, jak mają przewagę, a najlepszą przewagą, to jak ktoś jest przekonany, że nie może się bronić lub, że nie warto – wyjaśnił Harry, po czym głos znów zabrał Dumbledore.

- Jak wy będziecie odnosić torby, to my zajmiemy się przygotowaniem Wielkiej Sali. O 9:00 widzimy się spowrotem.

       Po tym jak uczniowie już powrócili do Wielkiej Sali, Harry wskoczył na podwyższenie i zaczął:

- Drodzy uczniowie oraz grono pedagogiczne, chciałbym wam przedstawić... – i tu  przerwał, by błyskawicznie odskoczyć, a w miejscu, w którym przed chwilą stał, uderzył strumień wody i usłyszał niezadowolony jęk Łapy – Na co? – uśmiechnął się kpiąco i zwrócił się do Blacka: – Ojcze jeszcze jeden taki numer, a powrócę do swojego buntu, a chyba byś tego nie chciał – po czym zwrócił się do Lupina – Papo, nie radzę. Jak rzucisz tym we mnie teraz, to wracasz do pysznego  eliksiru tojadowego – i znów zaczął przemawiać do publiczności – Wierzcie mi, mieszkając z nimi, trzeba być mądrzejszym i mieć na nich haka, bo inaczej będą wam robić wieczne psikusy,  ale o czym to ja wam miałem, a już wiem. Pozwólcie, że wam przedstawię moich dzisiejszych przeciwników. To panowie Remus John Lupin oraz Syriusz Orion Black, którzy chyba zapomnieli, co to gra fair-play. Ale spoko, ja ich nauczę pokory – dodał scenicznym szeptem. Huncwoci skłonili się publice, po czym pokłonili się przed Harrym, co on też uczynił i bez zbędnego zwlekania przeprowadzili atak na nastolatka, używając magii niewerbalnej, a w przypadku Lorda Blacka bezróżdżkowej. Potter bronił się wszelkimi tarczami, czy zaklęciami oszałamiającymi.   Młody Lord też w większości zaklęć po prostu unikał, będąc w ciągłym ruchu. Harry był na trochę straconej pozycji, gdyż Huncwoci bronili siebie nawzajem, a on był sam. Jedyny czar, jaki do tej pory nie padł z ust nastolatka, to Experiallmus, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że na nic mu się to nie zda, ponieważ on jak i jego opiekunowie wykonali swoje różdżki samodzielnie, wplatając w nie swoją krew i starą zapomnianą magię, która sprawia, że nikt nie może odebrać im broni wbrew ich woli, a nawet jeśliby się to komuś udało, to nie będzie w stanie jej użyć. W pewnym momencie Remus rzucił Imperiusa, na co Harry tylko zachichotał pod nosem i pozwolił, aby czar w niego trafił.

- Złóż broń i pokłoń się widowni – polecił wilkołak.

- Czyżbyś, papo zapomniał, że ten czar na mnie po  prostu nie działa? – spytał konwersacyjnym  tonem.

- Wręcz przeciwnie. Chciałem uświadomić naszej młodzieży, że na ten czar też można się  uodpornić, jak widać jesteś na to żywym przykładem – odparł mu tym samym tonem Remus.

- No oki, a skoro już jesteśmy przy niewybaczalnych, to... CRUCIO – syknął Harry. Nim czar uderzył w Remusa Syriusz skomplikowanym ruchem dłoni wytworzył przed Lupinem barierę,  która przypominała strukturą bańkę mydlaną i mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Gdy czar w nią trafił zasyczała, jakby ktoś wylał wodę na rozgrzaną płytę grzewczą i czar Harry'ego został  zneutralizowany. Młody Lord nakazał przerwę i zeskoczył z podium, udając się w stronę dyrektora. Gdy już stanął naprzeciwko niego wyjął z kieszeni list z pieczęcią Ministerstwa Magii i podał go starcowi.

- A cóż to jest, profesorze Potter? – spytał Albus.

- To, dyrektorze jest zezwolenie na użycie niewybaczalnych w celu uświadomienia młodzieży, że istnieje możliwość obrony przed tymi czarami, że nie można zastygać ze strachu słysząc jedną z trzech formułek, bo zawsze te parę sekund może być czasem na działanie zapobiegawcze. Nie trzeba po usłyszeniu tych formułek zastygać, jak jeleń złapany w reflektory – wyjaśnił Harry, na co Dumbledore tylko skinął głową, więc Harry wrócił na podest. Gdy tylko się na nim znalazł Remus posłał w jego kierunku Bombardę. Nastolatek wzbił się w powietrze. Zrobił salto i przeleciał parę milimetrów nad strumieniem klątwy, za to Syriusz ze strachem, ale i wiarą w umiejętności swojego szczeniaka, posłał w jego kierunku ostatnie Niewybaczalne. Harry przywołał do siebie stół, za którym siedzieli nauczyciele, a sam teleportował się z podium w tłum uczniów, których w ostatniej chwili otoczył kopułą ochronną, dzięki której nie poraniły ich odłamki rozbitego stołu. Gdy tylko młody profesor wrócił na swoje miejsce Remus zaszedł go od tyłu, a Syriusz z przodu. Myśleli, że wygraną mają w kieszeni, ale Harry wezwał swojego skrzata. Jak stworzonko tylko się pojawiło zawołało broń swojego pana. I nim Huncwoci zdążyli, chociażby mrugnąć już zostali obezwładnieni i związani, a Harry znów zwrócił się do widowni: – Mógłbym z nimi dalej walczyć, ale wtedy musiałbym znacznie wykroczyć poza program szkolny, a pomyślałem, że przy okazji pokażę wam, że to nie wstyd poprosić o pomoc, nawet jeśli tej pomocy miałby nam udzielić skrzat domowy – po czym zwrócił się do swojego skrzata – Bardzo dziękuje ci za pomoc i za to, że jak zawsze mogłem na ciebie liczyć – po czym polecił stworzonku powrócić do domu i dbać o owy dom. Skrzacik tylko skinął głową i zniknął z cichym "pop". Harry uwolnił swoich przeciwników. Po ich ówczesnym poddaniu się i skłonili się widzom. Nastolatek, widząc chęć zasypania ich pytaniami, znów zabrał głos: – Moi  drodzy widzę, że macie multum pytań i obiecuję, że postaramy się na nie odpowiedzieć, ale po kolacji i tylko jeśli pan dyrektor pozwoli na to zgromadzenie w Wielkiej Sali.

- Oczywiście, że pozwolę, profesorze Potter – zgodził się dyrektor – A teraz zmykajcie, bo za 15 minut powinniście być w klasach na odpowiednich zajęciach – oznajmił.

Obietnica HuncwotaWhere stories live. Discover now