Rozdział 10

3.3K 209 33
                                    

Rozdział korektowany przez Cessidy84




W atmosferze wesołości dojechali do szkoły, więc bliźniacy ruszyli wraz z resztą uczniów do powozów, a Harry i Syriusz wskoczyli na miotły, które mieli zmniejszone w kieszeni i polecieli do Hogwartu. Lecieli na pełnej szybkości. Gdy zbliżyli się do zamku, Harry jednym niewerbalnym zaklęciem usunął szyby i dwójka mężczyzn wleciała do Wielkiej Sali i, podlatując do stołu prezydialnego.

- Mam nadzieję, że się nie spóźniliśmy – rzekł beztrosko avadooki młodzieniec, z gracją zeskakując z miotły.

- HARRY JAMSIE POTTER I TY, SYRIUSZU ORIONIE BLACK, CZY JA NIE WYRAŹNIE MÓWIŁEM?! ZACHOWUJCIE SIĘ I BEZ POPISÓW!! – zagrzmiał głos Remusa Lupina.

- W gwoli ścisłości, to kazałeś papo nie popisywać się Łapie – powiedział z szacunkiem Potter i my wcale się nie popisujemy. Jakbyśmy to robili, to byśmy tu na motocyklach przylecieli, nie na skromnych miotełkach.

- Na Merlina, nie mogliście, jak normalni czarodzieje dotrzeć tu powozami?

- Bałem się, że przegapię przydział – mruknął Harry – a nigdy go nie widziałem.

- Nie mam do was siły. Siadajcie i chociaż udawajcie dorosłych – powiedział z cierpiętniczą miną Lupin, a oni, jak na komendę zajęli swoje miejsca, ale cały czas szczerzyli się głupio. McGonagall wprowadziła lekko zestresowanych pierwszaków i zaczęła wyjaśniać.

- Jak wyczytam wasze nazwisko i imię, siadacie na stołek i zakładacie tiarę – oznajmiła – Ale najpierw, jak co roku prosimy o wysłuchanie tego, co ma nam do powiedzenia Tiara Przydziału – jak tylko kobieta skończyła mówić, szew tiary rozpruł się i artefakt zaczął swą pieśń:

Lat temu tysiąc z górą,
Gdy jeszcze nowa byłam,
Założycieli tej szkoły
Przyjaźń szczera łączyła.
Jeden im cel przyświecał
I jedno mieli pragnienie,
By swą wiedzę przekazać
Przyszłym pokoleniom.
Gdzie szukać takiej zgody
I tak głębokiej przyjaźni:
Czworo myślących zgodnie
I nieznających waśni.
Gryffindor i Slytherin
zgadzali się nawet w snach.
I zawsze widziano razem
Ravenclaw i Hufflepuff.
Jak więc taka przyjaźń
Już wkrótce się rozpadła?
Tego młodzież dzisiejsza
Przenigdy nie odgadła.
Slytherin nagle oświadcza,
Że ani mu się śni,
Nauczać magii takich,
Co nie są czystej krwi.
Ravenclaw na to rzecze,
Że bystrych nauczać chce,
Gryffindor, że ceni dzielność
Bardziej niż czysta krew.
Hufflepuff chce uczyć wszystkich,
Jak głośno oświadczyła.
Sporu nie rozstrzygnięto.
Ja tego świadkiem byłam.
Bo każdy z założycieli
W domu swym rządzić chce.
Łączcie się jednak,
Bo to nadchodzi ten,
Co dawno ukryty był przed światem.
Chłopiec z blizną zjednoczy domy Hogwartu.
Czytajcie znaki czasu,
Poczujcie grozy tchnienie,
Bo dzisiaj Hogwart cały
Osnuły złowróżbne cienie.
Wróg wewnątrz nas czyha,
Śmiertelny gotując nam cios,
Musicie się zjednoczyć,
By złowrogi odwrócić los.
Wyznałam wam całą prawdę,
Niczego nie ukryłam
I Ceremonię Przydziału
Za chwilę rozpoczynam.

Po tym, gdy tiara skończyła śpiewać, McGonagall zaczęła przydział.

Gdy już ostatni uczeń został przydzielony, Minerwa oznajmiła.

- A teraz dyrektor Dumbledore powie kilka słów – Albus wstał ze swojego miejsca i oznajmił:

- Witam pierwszorocznych i starszych uczniów w Hogwarcie. Za chwilę pojawi się posiłek, lecz najpierw pozwólcie, że starszy czarodziej sobie pogada. Przy okazji, chciałbym wam przedstawić zmiany w naszym gronie nauczycielskim. Powitajcie ciepło nowych nauczycieli Obrony Przed Czarną Magią. Powitajcie profesora Remusa Lupina i profesora Syriusza Blacka – wymieniona dwójka wstała i ukłoniła się uczniom – Oraz powitajcie Harry'ego Pottera, który zgodził się objąć stanowisko nauczyciela od Eliksirów – Harry wstał i podszedł do dyrektora i przemówił scenicznym szeptem.

- Dyrektor wybaczy, ale skoro mam tytuł mistrzowski w dziedzinie eliksirów, to chyba należy mi się tytuł profesora, skoro będę ten przedmiot wykładał. Ale jeśli dyrektor ma inne zdanie, to proszę o przedstawienie mnie jako Lorda Harry'ego Jamesa Pottera, dyrektorze, bo nie oszukujmy się, nie z wszystkimi będę się przyjaźnił. I jakby nie było, szacunek mi się chyba należy, nieprawdaż, dyrektorze?

- Oczywiście, mój drogi chłopcze. Wybacz staremu człowiekowi jego pomyłkę.

- Oczywiście, dyrektorze – powiedział młodzieniec z tak fałszywym uśmiechem, że aż bił po oczach. Dyrektor albo tego nie zauważył, albo co bardziej prawdopodobne, to po prostu udawał, że nic nie widzi i zwrócił się do uczniów.

- Jak słusznie mi Lord Potter zwrócił uwagę, w mojej ignorancji zapomniałem, że profesor Lord Potter ma mistrzostwo i wszelkie honory, by być mianowany profesorem. A teraz jeszcze przypominam, że wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo wzbroniony. Lista zakazanych przedmiotów jest powiększona o wszelkie gadżety braci Weasley. Lista ta jest do wglądu w biurze naszego woźnego, a teraz wcinajcie – powiedział Albus. Klasnął w dłonie i na stole pojawiły się dania. Gdy Harry wrócił na swoje miejsce, zarobił w potylicę od Lupina. Spojrzał na niego wściekle, ale gdy zobaczył jego wyzywającą i karcącą minę, spuścił oczy i przeprosił.

- Za co mnie przepraszasz? – chciał się upewnić Remus.

- Za moje zachowanie, że znów dałem się ponieść emocją, jak jakiś narwaniec – Remus skinął mu głową i zajęli się kolacją.

Obietnica HuncwotaWhere stories live. Discover now