Rozdział 38

1.2K 111 14
                                    

- Jak mogłeś mu tego nie oddać? – spytała go McGonagall – Myślałam, że cię znam Albusie, ale to, czego się dowiaduję o tobie w ostatnim czasie, to dochodzę do wniosku, że ja cię w ogóle nie znam.

- Oj, już nie przesadzaj Minerwo. Nie zrobiłem nic złego. Przecież bym im to oddał. Chciałem tylko to przejrzeć, może jakieś przepisy na mikstury pożyczyć od Fleamonta. Jak wiesz, Severus nie wróci, a my musimy czymś skusić jakiegoś mistrza eliksirów, aby ważył dla Zakonu – odparł zirytowany starzec.

- Nie wiem, czy ty już skretyniałeś do reszty, czy te dropsy ci mózg wyżarły.

- Ej! Nie czepiaj się, kobieto moich cukierków – powiedział starzec, odwijając dropsa i wkładając go sobie do ust – Mów, o co ci chodzi?

- O co mi chodzi? Poważnie, Albusie nie widzisz nic złego w swoim zachowaniu? Dobrze więc, przyjmijmy, że dałeś jakieś przepisy z dzienników Fleamonta innemu Mistrzowi Eliksirów, a on po paru latach publikuje je jako swoje, a Harry i jego opiekunowie to odkrywają i jesteś zrujnowany. Syriusz już nie jest tym samym rozrabiaką i lekkoduchem, co w szkole, a Remus to nie jest już ten cichy mol książkowy. Dodaj do tego młodego człowieka, to jest siła, z którą należy się liczyć. I pomyśl, co by ci gobliny zrobiły za handel pamiątkami tak znakomitego rodu, jakim jest ród Potter. To po pierwsze. Po drugie: Składam moje wymówienie. Już ci nie ufam, przyjacielu. Zostanę tylko do końca roku i nie próbuj na mnie nasłać swojego zwierzaczka, bo mój testament jest w Gringocie, jak i kilka kopii u różnych ludzi. i jak raz w miesiącu im nie wyślę badań, że nie jestem pod żadnym eliksirem, czy klątwą mój testament trafia do ministerstwa, jak i do Proroka Codziennego i pomniejszych gazet. Znajduje się w nim wszystko, co uczyniłeś w swoim życiu. Nie wierzysz mi, Albusie? To jutro złoty szpon może stracić życie, a ty miejsce przewodniczącego Wizengamotu, bo ukaże się artykuł o tym, jak zrujnowałeś rodzinę Weasley. Tak, Albusie mój mąż wiele twoich grzechów mi zdradził, ale nie mogłam nic z tym zrobić, bo byłeś władzą, z którą nie mogłam walczyć, ale teraz wróciła nowa siła, za którą mogę się opowiedzieć... – mówiąc to, Minerwa poczuła koniec różdżki na swoim karku – Powiedz swojemu pieskowi, żeby opuścił różdżkę – odezwał się zimny głos, po czym za Moodym zmaterializowały się dwie osoby, a trzecia na wprost przed staruszkiem.

- K-k-król Aleksander – zająknął się siwobrody.

- Tak. Widzę, że mnie pamiętasz – stwierdził mężczyzna – Właśnie sprawdzałem, co u mojej prawnuczki i bardzo mi się nie spodobało, gdy zobaczyłem, że ta kupa łajna celuje z różdżki w jej kark. Trzeci raz nie powtórzę: Każ mu zabrać różdżkę z karku mojej wnuczki, Dumbledore – nawet nie spojrzał na Alastora, tylko w oczy króla nekromantów.

- A jeśli nie? – spytał, jakby pytał o pogodę i w tym momencie usłyszał straszny trzask, gdyż ręce i nogi byłego aurora zostały złamane.

- Właśnie złamałeś traktat o nieagresji z 1743 – powiedział triumfalnie Dumbledore.

- Chyba zapomniałeś o punkcie szóstym tegoż, że traktatu, a brzmi on, że członek rodziny królewskiej może dokonać samosądu każdej istoty magicznej, jak i każdej wiedźmy, maga, wampira czy wilkołaka, jeśli jego rodzina jest zagrożona, a różdżka na karku mojej Minie była zagrożeniem dla mojej rodziny.

- I ty mogłeś to uczynić, ale nie twoi ludzie – stwierdził spokojnie dyrektor – Nie wezwę aurorów pod warunkiem, że Minerwa złoży mi wieczystą, że  za życia, jak i po  śmierci moje sekrety będą bezpieczne – zażądał starzec, na co Aleksander uśmiechnął się bezczelnie.

- Oj, gapa ze mnie. Wybacz, że ci nie przedstawiłem moich synów, to jest Arms i Arov moi najmłodsi chłopcy – Dumbledore zbladł – Poza tym muszę ci powiedzieć, że Severus był dość przydatnym Mistrzem Eliksirów.

- Zabiliście go – w głosie starca raczej było słychać stwierdzenie niż pytanie.

- Przyznaję, że mieliśmy taki zamiar, póki klan królewski wampirów zwanych Volturi nie wysłał nam zawiadomienia, że raczej nie chcemy zabić ostatniego z rodu Prince. Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy to sprawdziłem i okazało się to prawdą. Więc Severus jeszcze żyje, ale nie wiem, kiedy planują go zmienić, choć wiesz, że mają prawo, gdyż jest spokrewniony poprzez Tobiasza z samym Aro. Nadal nie wiem, jak Tobiasz urodził się mugolem, skoro Aro był jego ojcem? – mówił król, jakby do siebie – Dobra, starcze nie mam dla ciebie mojego czasu do marnowania. Radzę ci, aby ani jeden włos nie spadł mojej Minie, bo wtedy do wiedzy mojej wnuczki dodam swoją, z czym dodam próbę rzucenia Imperiusa na Lady Augustę Longbottom i próbę odebrania jej Neville'a, by wykorzystać go jako ikonę światła. Śmiesznie, żałosne jest to, że za tak zwanym światłem stoi najgorszy czarnoksiężnik, jakiego znam. Nawet Voldemort nie chciał, abyśmy zabijali Severusa, jeśli uda nam się wymazać jego pamięć o pobycie u nas. A ty, chociaż wiedziałeś, gdzie jest Severus i nawet palcem nie ruszyłeś, by mu pomóc – z tymi słowami wziął McGonagall pod ramię i wyszedł z gabinetu Dumbledore'a, a głos zabrał Arov:

- Zawsze jeden z nas będzie miał oko na Minnie. Może i udało ci się pozbyć jej matki, wiedzmy, ale nie wiedziałeś, że jej ojciec jest z naszego gatunku i go odratujemy. Więc wiedz, że nie pozwolimy ci skrzywdzić Minie, nawet jeśli ona nie chce być Nekromantą – po tym oświadczeniu obaj bracia wyszli, a dyrektor wziął się za uzdrawianie byłego aurora.

Obietnica HuncwotaWhere stories live. Discover now