Rozdział 29

1.9K 145 32
                                    

Rozdział korektowany przez Cessidy84





- Harry, czy z Twoimi uczniami wszystko w porządku? – spytał starzec.

- Tak, dyrektorze. Wydaję mi się, że – nim Harry skończył zdanie, z cienia wyłonił się Alastor i szepnął do dyrektora, że musi do toalety, nie będąc świadomym, że wszyscy w biurze i tak go słyszą. Gdy stary Ex-auror był już przy drzwiach, Potter nie mógł sobie odpuścić i rzekł – Polecam błonnik, robi lepiej na wątrobę, niż ta wishkey z piersiówki.

- A skąd dzieciaku wiesz, co mam w piersiówce? Czyżbyś mnie śledził? – spytał Moody.

- Gdzież bym śmiał, to tylko nos warzyciela – odparł mu beztrosko młody Mistrz Eliksirów.

- Bezszczelny bachor – mruknął auror.

- Dla pana, aurorze Moody, to lord Potter – rozległ się zimny głos zza drzwi – A ty, Dumbledore każ tej poczwarze, co pilnuje twego wejścia się przesunąć – dyrektor zbladł, słysząc owy głos. Nie słyszał go od blisko trzydziestu lat, ale bezzwłocznie usunął chimerę z przejścia  do swojego biura. Z gracją do gabinetu wszedł lord Acilius.

- Witaj, Klaudiuszu, co Cię sprowadza do Hogwartu? – spytał dyrektor.

- Jeśli nie chcesz mieć na sumieniu niewinnej uczennicy, to puść ze mną opiekuna Slytherinu. Czy ten nietoperz znów zaszył się w lochach? – spytał Klaudiusz, mając na myśli Snape'a.

- Lordzie, nie wiem, czy mam się czuć zaszczycony, czy zniesmaczony, że porównujesz mnie do profesora Snape'a, ale on ma teraz roczne wakacje, a Slytherin jest pod moją opieką – odparł dumnie nastolatek.

- To prowadź, Harry – odparł mu mężczyzna i nie czekając na czyjąkolwiek reakcję opuścili gabinet Dumbledore'a.

- Po co ta cała pokazówka? – spytał Harry, gdy szli do lochów.

- Bo zaklęcie przyjęcia do rodu jest dość mocne i ten dziadyga mógł, by je wyczuć, a nie marzy mi się tłumaczyć, czemu się tu wślizgnąłem zamiast wejść drzwiami wejściowymi, a jeśli pytasz, czemu udawałem, że nie wiem, że ty jesteś głową Domu Węża, to nie chcemy, żeby starzec się domyślił, że masz z tym coś wspólnego – i tak gawędzą, dotarli do lochów.

- Draco zawołaj Pans – poprosił Harry, gdy weszli i zauważył blondyna, czytającego przy kominku. Chwilę później czarnowłosa dziewczyna już rozmawiała z Klaudiuszem, a Harry z Draconem.

- Z tego, co słyszałem, to macie z Pansy kontrakt małożeński – powiedział młody nauczyciel. Na te słowa cała trójka spojrzała na niego, a głos zabrała brunetka.

- Cholerni czystokrwiści hipokryci debile. Matko-jebcy!

- Panno Par... Acilius, co to za słownictwo? – spytał Harry, unosząc brew.

- Profesor wybaczy, ale jestem wkur**na – zakończyła, widząc dezaprobatę w spojrzeniu swojego nowego opiekuna – Po prostu mówiliśmy w te wakacje z naszymi rodzicami i Malfoy'owie się z nami zgodzili, a moja matka miała się zastanowić.
- I się zastanowiła, a raczej Voldi się zastanowił i kazał połączyć wasze rody. Chciał nowej krwi, że tak powiem. A tak serio, to chciał waszych mocy. W końcu jesteście jednymi z najlepszych uczniów w szkole – stwierdził Harry.

- Czyli już nie musisz się tym martwić, moja panno – rzekł Klaudiusz – Wybierz, kogo chcesz, ale muszę spytać, czemu nie panicz Malfoy?

- Znam Smoka od urodzenia i kocham, jak brata, ale nie wyobrażam sobie np. iść z młodym do łóżka w innym celu, niż sen.

- Nie mów na mnie, do cholery per "młody". Jesteśmy rówieśnikami – warknął blondyn.

- Oj, już się tak nie denerwuj, Draco, bo pamiętaj "złość piękności szkodzi" – zaśmiała się dziewczyna.

Klaudiusz przeprowadził na Pansy rytuał przyjęcia do swego rodu, po czym nachylił się nad blondynem i szepnął.

- Jeśli nie chcesz, aby twój profesor się zorientował, że grasz w innej lidze, to nie błądź za nim tak tym tęsknym wzrokiem – Malfoy się zarumienił i spuścił wzrok.

- Lordzie Acilius, czy możesz mi nie demoralizować uczniów? – spytał Potter.

- Ja? Jakbym śmiał – odparł mężczyzna – A teraz chodźmy już do Dumbledore'a. Muszę przecież podpisać dla mojej córki pozwolenie na wyjście do Hogsmeade. A skoro o tym mowa, to proszę – podał Pansy klucz do skrytki. Dziewczyna wzięła go niepewnie – Nie przejmuj się, moja droga to tylko drobne. Na tym koncie jest tylko jakieś tysiąc galeonów. Jak przyjedziesz do domu na święta, to Cię dopiszę do rodzinnej skrytki, bo to trzeba zrobić w Gringocie i nie rób takiej miny, moja panno. Jesteś teraz członkiem mego rodu. Uznałem cię jako córkę, więc zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Ucz się i przynieś dumę naszemu rodowi – powiedział, po czym pocałował ją w czoło i ruszył z Harrym do gabinetu Dumbledore'a.

Obietnica HuncwotaWhere stories live. Discover now