Rozdział 26

2.1K 151 41
                                    

Rozdział korektowany przez Cessidy84



<<Wyjście do Hogsmeade>>

- Moi mili, dziś nadzór nad wami będą sprawować profesor Black, Lupin i Potter – mówił dyrektor – Wyjście jest zaraz po śniadaniu. Kto nie ma pozwolenia, nie idzie.

Po posiłku profesor McGonagall sprawdzała pozwolenia, a profesorowie spokojnie czekali, aż wszyscy będą już gotowi.

Po upływie około godziny dotarli do magicznej wioski.

- Panie profesorze – zagadnęli Pottera bliźniacy Weasley.

- Ile razy mam wam mówić, że jestem Harry.

- Dobrze, profesorze Harry – powiedział Fred, a George trzasnął go w potylicę – Za co to? – spytał bliźniaka Fred.

- Za to, drogi bracie, że miałeś go nie denerwować.

- Ok, ok. Będę grzeczny – powiedział ugodowo rudzielec, przewracając oczyma. George go zignorował i przemówił do Harry'ego.

- Gadaliśmy z pierwszym składem Hunców i... – lecz tego George nie dokończył, bo na końcu alejki pojawiły się osoby odziane w czarne szaty i srebrne maski. Akurat stali przy Miodowym Królestwie, jak większość uczniów. Harry od razu wepchnął ich do środka, złapał prefektów swego Domu i zwrócił się do nich, jak i do bliźniaków Weasley:

- Przeklnijcie każdego, kto znajduje się w środku, jeśli choćby złapie za różdżkę – i wepchnął ich do środka. Po chwili poczuł, że ktoś próbuje zajść go od tyłu. W ułamku sekundy ta osoba została wciśnięta w ścianę Miodowego Królestwa z różdżką wbitą w szyję.

- Gdybym jeszcze był człowiekiem, to pewnie by mnie to zabolało – stwierdził z uśmiechem wampir, bezceremonialnie odsuwając rękę z różdżką od swojej szyi – Ale miło widzieć , że nie da się Ciebie tak łatwo zastraszyć, ani zajść znienacka.

- Marco, jak dobrze, że tu jesteś – ucieszył się Potter.

- A co, kochanie? Usychałeś z tęsknoty za mną? – spytał wampir, skręcając kark Śmierciożercy, który liczył, że uda mu się ich zajść od tyłu.

- Oczywiście, że ani trochę – odparł mu z wrednym uśmieszkiem młody nauczyciel, po czym spoważniał i mówił, wskazując na Miodowe Królestwo – W tym budynku są co najmniej trzy osoby, które chce ten gado-gęby. Pierwsza osoba to Draco Malfoy. Riddle chce go zabić. Dlaczego, wyjaśnię później – mówił, przy czym wypalił Reducto nad ramieniem wampira, w którego plecy próbował strzelić jakiś Śmierciożerca, po czym kontynuował: – Drugi jest Teodor Nott. Gadzi ryj w napadzie, huj raczy, wiedzieć czego. Chyba miesiączka mu się zbliża, ale do rzeczy. Zabił ojca Lorda Notta i wysłał do Theo list, że ma się stawić po stempelek, ale ja się wtrąciłem i nie poszedł, więc też pewnie jest na czarnej liście. Następny w kolejności jest panicz Zabini. Przy okazji zastanawiam się, czy matka pana Zabiniego nie będzie potrzebowała ochrony.

- Madame Gemma Zabini jest bezpieczna – odparł mu Marco, więc Harry spojrzał na niego pytająco – Wladimir zaczął się z nią spotykać, więc powiedzmy, że jeśli ta zmutowana jaszczurka spróbuje choćby tknąć ją lub któregoś z jej synów choćby palcem, wtedy będzie to dla nas sprawa osobista – rodzinna.

- A czyli ja nie jestem traktowany, jak rodzina? – spytał młody nauczyciel, udając urażoną minę.

- Serio, skarbie chcesz to teraz i tu roztrząsać? – spytał wampir, patrząc wymownie na walczących Remusa i Syriusza z Greybackiem i Bellatriks, a w ich stronę zmierzał Peter Pettigrew w towarzystwie Antonina Dowohowa. Nim rzeczona dwójka zdążyła do nich dotrzeć, Potter krzyknął w kierunku Miodowego Królestwa.

- Weasley jeśli jest tu jakieś tajemne przejście do zamku lub w jego okolicach, użyjcie go. Pierwsi idą Malfoy, Nott i Zabini, potem co pięć minut następna grupa trzyosobowa. Chyba że zostaniemy pokonani, wtedy wchodzicie, ile się da i zawalacie wejście, aby buto lizy nie mogli za wami podążyć. Weasley wy wchodzicie ostatni. Rozumiemy się? – spytał.

- W porządeczku, szefie – odparł mu rudy duet, po czym spetryfikował personel sklepu, a następnie zagonił wszystkich do piwnicy, a następnie do tajnego przejścia, które po dzisiejszym dniu już nie będzie takie tajne.

- Nie powinniśmy im jakoś pomóc? – spytał Zabini.

- Człowieku, jakby ci to umknęło, to tam są wyszkoleni wojownicy i mają pieprzonego Wampira. No, chyba że chodzi ci o tę drugą stronę, to przykro mi – mówił George, a jego szeroki uśmiech przeczył jego słowom.

- Ale no cóż, mają przejebane, a teraz Zabini, hop do tunelu. Zapraszamy – dodał Fred.

- Czemu oni mają iść pierwsi? – oburzył się Ron.

- Bo najwyraźniej profesor Potter im ufa, a nam to wystarcza – odparli mu bracia.

<<A tymczasem na ulicy nie daleko Miodowego Królestwa>>

- Remusie, mój pisklaku, jak wiadomo, ja cię stworzyłem i to mi przyjedzie w udziale cię zgładzić. Czyż to nie jest piękne? – prawie że mruczał z przyjemności Greyback.

- Cóż ja mam ochotę jeszcze pożyć – stwierdził spokojnie Remus – Bo nie wiem, czy zauważyłeś, ale mam dla kogo żyć. Mam zajebiste życie, mam partnera i syna na wychowaniu, ale obiecuję ci Fenir, że twoja śmierć będzie szybka, pomimo że na to nie zasługujesz – Greyback zawył i wystawił pazury, i rzucił się w stronę Lupina. W tej samej chwili Remus również ruszył do przodu (w jednej chwili zmienił się w wilka trzykrotnie większego, niż zwykły wilk. Jego umaszczenie miało piaskowy odcień) i natarł na swego stwórcę. Greyback stanął jak wryty. Lunatykowi to wystarczyło, by zacząć zabawę. Wgryzł się w bark wilkołaka, wyrywając kawałek mięsa i wypluwając go na chodnik. W tej chwili Peter zauważył, że plecy Blacka nie są chronione. Nie tracąc więcej czasu i chowając się za Antoninem, puścił Avadę w plecy byłego przyjaciela, lecz nim klątwa zdążyła dotrzeć do Blacka za jego plecami, jakby znikąd pojawił się wampir.

- Joshua, co on tu robi? – spytał Harry swojego towarzysza, a potem nie czekając na odpowiedź, zadał kolejne pytanie: – Ilu was przybyło? – spytał – Bo jeden wampir może być przypadkiem, ale jak są dwa, to zapewne nie daleko jest was więcej.

- Oj, skarbie przecież wiesz, jaki jest Claus, gdy się o kogoś martwi – odparł Marco i jakby od niechcenia postawił barierę, która wchłonęła klątwę Dowohowa, po czym w sekundę znalazł się za Antoninem i skręcił mu kark – Ups! Chyba już nie wstanie – stwierdził, stając znów obok Harry'ego, po czym spojrzał na sopel lodu, którym jeszcze chwile temu był ciepłym ciałem Petera Pettigrew – pomóc ci z nim? – spytał – I czemu go zamroziłeś?

- Dlatego, mój drogi wampirku, że myślę, że tata i papa mają prawo pogadać ze starym kumplem i "podziękować" mu za zdradę moich rodziców.

Tymczasem Fenir próbował trafić Remusa pazurami lub ugryźć, ale gdy Huncwoci przebywali w Tonksami. Remus poznał maga, który nauczył go, jak pogodzić się ze swoim wilkiem i dać Lunatykowi wyjść się pobawić bez pełni, i to była właśnie ta chwila, kiedy to wilk rządził. Lunatyk walczył, jak prawdziwe zwierzę, a Fenir bez pełni nie był aż tak silny, czy sprawny. Walka nie była wyrównana, bo Greyback próbował walczyć, jak wilk, a Lunatyk był wilkiem. W końcu Lunatykowi znudziła się zabawa.w Pogryź swego wroga i w jednym skoku wbił kły w kark swego stwórcy. Po polu walki poniósł się trzask łamanego karku, a po chwili wycie wilka oznajmiające jego zwycięstwo, po czym Lunatyk pozwolił Lupinowi przejąć znów kontrole i na nowo zmienił się w człowieka. 'Już nie pogryzie żadnego dziecka'. Pomyślał ze smutnym uśmiechem, po czym ruszył w stronę Harry'ego, pozwalając Syriuszowi samotnie wyrównać rachunki z kuzynką.

- To jak tam Bels? Ostatni taniec? – spytał Syriusz.

- Już myślałam, że nie spytasz – odparła czarownica. Ukłonili się sobie. Pierwsze parę chwil walka była wyrównana, lecz później Syriusz trawił Bellę w brzuch Zaklęciem Tnącym i potem poprawił rodzinną klątwą, jako Lord. Bella padła i czuła, że Syriusz chce jej zabrać moc. Ostatkiem sił złapała za świstoklik i się deportowała.

- Cholerna suka. Już ją prawie miałem – warknął, po czym spojrzał w stronę swoich bliskich, wtem oczy mu zapłonęły na widok Petera.

Obietnica HuncwotaWhere stories live. Discover now