Rozdział korektowany przez Cessidy84
<<Wyjście do Hogsmeade>>
- Moi mili, dziś nadzór nad wami będą sprawować profesor Black, Lupin i Potter – mówił dyrektor – Wyjście jest zaraz po śniadaniu. Kto nie ma pozwolenia, nie idzie.
Po posiłku profesor McGonagall sprawdzała pozwolenia, a profesorowie spokojnie czekali, aż wszyscy będą już gotowi.
Po upływie około godziny dotarli do magicznej wioski.
- Panie profesorze – zagadnęli Pottera bliźniacy Weasley.
- Ile razy mam wam mówić, że jestem Harry.
- Dobrze, profesorze Harry – powiedział Fred, a George trzasnął go w potylicę – Za co to? – spytał bliźniaka Fred.
- Za to, drogi bracie, że miałeś go nie denerwować.
- Ok, ok. Będę grzeczny – powiedział ugodowo rudzielec, przewracając oczyma. George go zignorował i przemówił do Harry'ego.
- Gadaliśmy z pierwszym składem Hunców i... – lecz tego George nie dokończył, bo na końcu alejki pojawiły się osoby odziane w czarne szaty i srebrne maski. Akurat stali przy Miodowym Królestwie, jak większość uczniów. Harry od razu wepchnął ich do środka, złapał prefektów swego Domu i zwrócił się do nich, jak i do bliźniaków Weasley:
- Przeklnijcie każdego, kto znajduje się w środku, jeśli choćby złapie za różdżkę – i wepchnął ich do środka. Po chwili poczuł, że ktoś próbuje zajść go od tyłu. W ułamku sekundy ta osoba została wciśnięta w ścianę Miodowego Królestwa z różdżką wbitą w szyję.
- Gdybym jeszcze był człowiekiem, to pewnie by mnie to zabolało – stwierdził z uśmiechem wampir, bezceremonialnie odsuwając rękę z różdżką od swojej szyi – Ale miło widzieć , że nie da się Ciebie tak łatwo zastraszyć, ani zajść znienacka.
- Marco, jak dobrze, że tu jesteś – ucieszył się Potter.
- A co, kochanie? Usychałeś z tęsknoty za mną? – spytał wampir, skręcając kark Śmierciożercy, który liczył, że uda mu się ich zajść od tyłu.
- Oczywiście, że ani trochę – odparł mu z wrednym uśmieszkiem młody nauczyciel, po czym spoważniał i mówił, wskazując na Miodowe Królestwo – W tym budynku są co najmniej trzy osoby, które chce ten gado-gęby. Pierwsza osoba to Draco Malfoy. Riddle chce go zabić. Dlaczego, wyjaśnię później – mówił, przy czym wypalił Reducto nad ramieniem wampira, w którego plecy próbował strzelić jakiś Śmierciożerca, po czym kontynuował: – Drugi jest Teodor Nott. Gadzi ryj w napadzie, huj raczy, wiedzieć czego. Chyba miesiączka mu się zbliża, ale do rzeczy. Zabił ojca Lorda Notta i wysłał do Theo list, że ma się stawić po stempelek, ale ja się wtrąciłem i nie poszedł, więc też pewnie jest na czarnej liście. Następny w kolejności jest panicz Zabini. Przy okazji zastanawiam się, czy matka pana Zabiniego nie będzie potrzebowała ochrony.
- Madame Gemma Zabini jest bezpieczna – odparł mu Marco, więc Harry spojrzał na niego pytająco – Wladimir zaczął się z nią spotykać, więc powiedzmy, że jeśli ta zmutowana jaszczurka spróbuje choćby tknąć ją lub któregoś z jej synów choćby palcem, wtedy będzie to dla nas sprawa osobista – rodzinna.
- A czyli ja nie jestem traktowany, jak rodzina? – spytał młody nauczyciel, udając urażoną minę.
- Serio, skarbie chcesz to teraz i tu roztrząsać? – spytał wampir, patrząc wymownie na walczących Remusa i Syriusza z Greybackiem i Bellatriks, a w ich stronę zmierzał Peter Pettigrew w towarzystwie Antonina Dowohowa. Nim rzeczona dwójka zdążyła do nich dotrzeć, Potter krzyknął w kierunku Miodowego Królestwa.
- Weasley jeśli jest tu jakieś tajemne przejście do zamku lub w jego okolicach, użyjcie go. Pierwsi idą Malfoy, Nott i Zabini, potem co pięć minut następna grupa trzyosobowa. Chyba że zostaniemy pokonani, wtedy wchodzicie, ile się da i zawalacie wejście, aby buto lizy nie mogli za wami podążyć. Weasley wy wchodzicie ostatni. Rozumiemy się? – spytał.
- W porządeczku, szefie – odparł mu rudy duet, po czym spetryfikował personel sklepu, a następnie zagonił wszystkich do piwnicy, a następnie do tajnego przejścia, które po dzisiejszym dniu już nie będzie takie tajne.
- Nie powinniśmy im jakoś pomóc? – spytał Zabini.
- Człowieku, jakby ci to umknęło, to tam są wyszkoleni wojownicy i mają pieprzonego Wampira. No, chyba że chodzi ci o tę drugą stronę, to przykro mi – mówił George, a jego szeroki uśmiech przeczył jego słowom.
- Ale no cóż, mają przejebane, a teraz Zabini, hop do tunelu. Zapraszamy – dodał Fred.
- Czemu oni mają iść pierwsi? – oburzył się Ron.
- Bo najwyraźniej profesor Potter im ufa, a nam to wystarcza – odparli mu bracia.
<<A tymczasem na ulicy nie daleko Miodowego Królestwa>>
- Remusie, mój pisklaku, jak wiadomo, ja cię stworzyłem i to mi przyjedzie w udziale cię zgładzić. Czyż to nie jest piękne? – prawie że mruczał z przyjemności Greyback.
- Cóż ja mam ochotę jeszcze pożyć – stwierdził spokojnie Remus – Bo nie wiem, czy zauważyłeś, ale mam dla kogo żyć. Mam zajebiste życie, mam partnera i syna na wychowaniu, ale obiecuję ci Fenir, że twoja śmierć będzie szybka, pomimo że na to nie zasługujesz – Greyback zawył i wystawił pazury, i rzucił się w stronę Lupina. W tej samej chwili Remus również ruszył do przodu (w jednej chwili zmienił się w wilka trzykrotnie większego, niż zwykły wilk. Jego umaszczenie miało piaskowy odcień) i natarł na swego stwórcę. Greyback stanął jak wryty. Lunatykowi to wystarczyło, by zacząć zabawę. Wgryzł się w bark wilkołaka, wyrywając kawałek mięsa i wypluwając go na chodnik. W tej chwili Peter zauważył, że plecy Blacka nie są chronione. Nie tracąc więcej czasu i chowając się za Antoninem, puścił Avadę w plecy byłego przyjaciela, lecz nim klątwa zdążyła dotrzeć do Blacka za jego plecami, jakby znikąd pojawił się wampir.
- Joshua, co on tu robi? – spytał Harry swojego towarzysza, a potem nie czekając na odpowiedź, zadał kolejne pytanie: – Ilu was przybyło? – spytał – Bo jeden wampir może być przypadkiem, ale jak są dwa, to zapewne nie daleko jest was więcej.
- Oj, skarbie przecież wiesz, jaki jest Claus, gdy się o kogoś martwi – odparł Marco i jakby od niechcenia postawił barierę, która wchłonęła klątwę Dowohowa, po czym w sekundę znalazł się za Antoninem i skręcił mu kark – Ups! Chyba już nie wstanie – stwierdził, stając znów obok Harry'ego, po czym spojrzał na sopel lodu, którym jeszcze chwile temu był ciepłym ciałem Petera Pettigrew – pomóc ci z nim? – spytał – I czemu go zamroziłeś?
- Dlatego, mój drogi wampirku, że myślę, że tata i papa mają prawo pogadać ze starym kumplem i "podziękować" mu za zdradę moich rodziców.
Tymczasem Fenir próbował trafić Remusa pazurami lub ugryźć, ale gdy Huncwoci przebywali w Tonksami. Remus poznał maga, który nauczył go, jak pogodzić się ze swoim wilkiem i dać Lunatykowi wyjść się pobawić bez pełni, i to była właśnie ta chwila, kiedy to wilk rządził. Lunatyk walczył, jak prawdziwe zwierzę, a Fenir bez pełni nie był aż tak silny, czy sprawny. Walka nie była wyrównana, bo Greyback próbował walczyć, jak wilk, a Lunatyk był wilkiem. W końcu Lunatykowi znudziła się zabawa.w Pogryź swego wroga i w jednym skoku wbił kły w kark swego stwórcy. Po polu walki poniósł się trzask łamanego karku, a po chwili wycie wilka oznajmiające jego zwycięstwo, po czym Lunatyk pozwolił Lupinowi przejąć znów kontrole i na nowo zmienił się w człowieka. 'Już nie pogryzie żadnego dziecka'. Pomyślał ze smutnym uśmiechem, po czym ruszył w stronę Harry'ego, pozwalając Syriuszowi samotnie wyrównać rachunki z kuzynką.
- To jak tam Bels? Ostatni taniec? – spytał Syriusz.
- Już myślałam, że nie spytasz – odparła czarownica. Ukłonili się sobie. Pierwsze parę chwil walka była wyrównana, lecz później Syriusz trawił Bellę w brzuch Zaklęciem Tnącym i potem poprawił rodzinną klątwą, jako Lord. Bella padła i czuła, że Syriusz chce jej zabrać moc. Ostatkiem sił złapała za świstoklik i się deportowała.
- Cholerna suka. Już ją prawie miałem – warknął, po czym spojrzał w stronę swoich bliskich, wtem oczy mu zapłonęły na widok Petera.
YOU ARE READING
Obietnica Huncwota
FanfictionPo śmierci Potterów mały Harry trafia pod opiekę dwójki przyjaciół swego ojca. Syriusz nie ruszył złapać Petera Pettigrew. A co dalej? Przekonajcie się sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.