Rozdział 11

167 15 9
                                    

Armin otworzył szeroko oczy i gwałtownie zwrócił głowę w kierunku Adalyn. Patrzył, jak wpatruje się w brudną chmurę, w której brakowało Erena i Mikasy, i zobaczył, jak jej twarz szybko zbladła z obrzydliwego zmartwienia. Czy on właśnie ją usłyszał, prawda?

— Armin! Chodź, oni potrzebują naszej pomocy! — Jean wrzasnął wytrącając go z myśli.

— R-racja! — odpowiedział Armin, jadąc za nim. Chociaż, ku jego zaskoczeniu, kiedy odwrócił się, nie zauważył, że Adalyn za nimi podążyła.

***

Erwin jęknął, gdy zmusił się do uklęknięcia, unosząc dłoń po odsłoniętej zranionej ręce.

— Dowódco! — Żołnierz krzyknął, gdy do niego podbiegł.

— Nie jestem twoim celem — jęknął Erwin. — Nie trać czasu na kogoś, kogo można wymienić. Odzyskaj Erena i idź... — Erwin podniósł głowę i zobaczył drgające ciało żołnierza uwięzione w ustach tytana. Patrzył, jak tytan siorbuje żołnierza, a potem zaczyna zbliżać się do niego. Erwin cicho wypuścił powietrze przez nos i zmarszczył brwi, spokojnie obserwując i czekając, jak tytan się zbliża.

Nagle, kątem oka, Erwin zobaczył błysk ciemnego cienia wyłaniającego się z nieba i opadającego w dół, bez wysiłku przecinając kark tytana. Tytan upadł martwy, a jego zabójca stanął na głowie, sprawdzając ostrza.

Erwin zmarszczył brwi, analizując osobę. Czarne włosy, niski wzrost, sposób w jaki to zabili. Erwin był całkowicie zdezorientowany, kiedy mówił głośno. — Levi?

Osoba spojrzała na dowódcę, ukazując stalowo-niebieskie, okrągłe oczy. Erwin zmieszał się, gdy zdał sobie sprawę, że tą osobą była Ingrid, a nie Levi, pomimo dość niesamowitych podobieństw, które właśnie pokazała.

— Wszystko w porządku, dowódco? — Zapytała, zeskakując z głowy tytana, która zaczęła wyparowywać pod nią.

— Poradzę sobie — odpowiedział. — Ale nie martw się zbytnio o mnie, skup się na celu. Zabierz Erena, wycofaj się i pospiesz się!

Ingrid skinęła mu zdecydowanie głową. — Tak, proszę pana. — odpowiedziała, po czym pobiegła w stronę żołnierzy w potrzebie.

Erwin patrzył, jak ucieka, mimo że wiedział, że teraz nie czas na rozwodzenie się nad takimi myślami, ale Erwin nie mógł powstrzymać się od tego, aby jego myśli wciąż powracały do tych tajemniczych dziewcząt i ich pochodzenia.

***

Armin patrzył, jak tytani zaczynają pożerać kolejnego towarzysza, trzymając ramiona wokół nieprzytomnego Jeana.

— Co? — Mruknął — Co to jest...? Co się dzieje?

— Hej! — Rozległ się przeraźliwy krzyk.

Armin spojrzał w górę i zobaczył, jak Adalyn zeskoczyła z konia i podbiegła do nich, zrywając się na kolana przed nimi. 

— Adalyn!

— Co się stało !? Czy z wujkiem Jeanem w porządku!?

Brwi Armina zmarszczyły się w zmieszaniu, a jego głowa lekko przechyliła się na bok. — Wujek?

Szczęka Adalyn opadła, a sama patrzyła na niego tępo. Panika wypełniła jej oczy, gdy uświadomiła sobie, co właśnie powiedziała. Zmusiła się do podniesienia jej nóg i rzuciła się z powrotem na konia. — Zabierz go, Erena i Mikasę na koniu. Skorzystajmy z tej okazji, póki jeszcze możemy!

Armin nie odpowiedział jej, tylko patrzył, jak odjeżdża. Spojrzał na nią jeszcze przez kilka chwil, po czym wyskoczył z niego i zawołał swojego konia, jednocześnie szukając kolejnego zapasowego, by dać Erenowi i Mikasie.

Czy można zmienić los? ( Attack on Titan)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz