Epilog

162 9 0
                                    

Levi wrócił na szczyt ściany i zobaczył, że Armin nie śpi. Polecił Erenowi, aby poinformował Armina o wszystkim, co się wydarzyło, podczas gdy on dawał wszystkim sygnał do powrotu. Kiedy Armin został poinformowany o wszystkim i nieco uspokoił się z szoku i obrzydzenia, spojrzał na kapitana.

Widział smutek w jego oczach.

— Więc... nasza dziewiątka to wszystko, co zostało? — powtórzył.

— Na to wygląda — odparła Hange.

— Do tej pory jest jeszcze część miasta, której jeszcze nie przeszukaliśmy — powiedział Connie.

Oczy Armina rozszerzyły się, jeśli to w ogóle było możliwe. — A co z Adalyn i Ingrid?

Eren zacisnął pięści. — Są wciąż zaginione w akcji... —  odpowiedział z nutką optymizmu w głosie.

— Nie — powiedział nisko Levi, sprawiając, że wszyscy spojrzeli na niego pytająco. — Adalyn nadal jest zaginiona w akcji — poprawił.

Oczy wszystkich rozszerzyły się. — Więc... masz na myśli... — wyjąkał Jean.

Levi skinął głową. — Ingrid nie żyje.

Wszyscy zamilkli.

— Hę!?

Wszyscy spojrzeli w górę i zobaczyli potykającego się Flocha z bladą twarzą. Wyglądał, jakby był prawie omdlały. — C-co to było? — zapytał. — Co powiedziałeś... o Ingrid? — Łzy napłynęły mu do oczu. — Że ona... powiedziałeś, że ona...

— Ona nie żyje — powtórzył Levi, powstrzymując własne łzy, które zamazały mu wizję.

Floch chwycił się za włosy i opadł na kolana. — Nie... — Zaczął szlochać i sapać.

Levi westchnął i przejechał dłonią po twarzy. 

Floch spojrzał na niego i przez niewyraźne widzenie i zamglony umysł zobaczył sylwetkę, sylwetkę i kolorystykę bardzo znajomej osoby. — Ingrid...?

— Co z nią?

Ten głos nie należał do Ingrid i Floch zmarszczył brwi zmieszany. Szybko otarł oczy i spojrzał w górę, by zobaczyć, że to Levi patrzył na niego wyczekująco oczami, które były... tak znajome. — Nic... — odetchnął Floch.

Levi zadrwił i odwrócił się, by zająć się innymi sprawami. Gdy to zrobił, a Floch obserwował go bardziej, jego oczy rozszerzyły się, gdy udało mu się połączyć dwa do dwóch.

***

Minęła kolejna godzina. Armin był już na tyle zdrowy, że mógł wstać i prawie skończyli przeszukiwać pole bitwy. Nadal nie ma ocalałych. Mikasa i Armin wpatrywali się w Erena, którego wyraz twarzy był pusty, gdy patrzył na miasto. Spojrzeli na siebie ze zmartwionym wyrazem twarzy.

— Nie znajdą jej — powiedział w końcu. — Prawdopodobnie obróciła się w popiół. To przegrana sprawa.

Mikasa i Armin zmarszczyli brwi.

— Odeszła... — Eren opuścił brodę na pierś. — I ja...

— Eren!

Podniósł głowę i zobaczył, jak Jean ląduje na ścianie z Connie u boku, oboje ze spanikowanymi minami. Jean coś kołysał... nie, niósł kogoś w ramionach.

— Znalazłem ją! — zawołał Jean. — To Adalyn!

Eren natychmiast stanął na baczność i podbiegł do Jeana, podążając za nim, gdy prowadził Adalyn do posłania, na którym wcześniej leżał Armin. Wszyscy oprócz Flocha stłoczyli się wokół niej. Była w okropnym stanie. Jej skóra była jasnoróżowa, a na jednej połowie miała przypalony odcień pomarańczy i brązu. Części jej munduru była spalona, w tym skóra pod spodem. Niektóre mięśnie również zostały odsłonięte. Prawie wszystkie jej włosy zniknęły, z wyjątkiem kilku kosmyków, a wszystkie paznokcie były popękane lub ich brakowało.

— Przynieście jej wody!

Eren, który klęczał u jej boku, przysunął się do niej. Położył dłoń na jej czole. — Adalyn? — Powiedział cicho.

Brak odpowiedzi.

Connie wrócił z wodą i podał ją Erenowi, który szybko ją wziął. Ostrożnie wylał trochę na twarz Adalyn, biorąc trochę na palce i używając ich do przesuwania po jej ustach.

Jęknęła i skrzywiła się, wijąc się na kocach. Jej oczy drgnęły.

Eren pochylił się bliżej. — Adalyn?

Otworzyła oczy, które były strasznie przekrwione. Zamrugała kilka razy i zmrużyła oczy. — Tata...? — Sapnęła.

Eren uśmiechnął się smutno. — Tak — złapał ją za rękę i przesunął kciukiem po jej kostkach. — Jestem tutaj.

Adalyn sztywno wyciągnęła głowę i rozejrzała się po okolicy, zanim spojrzała na niego, a jej wyraz twarzy zmienił się w strach.— Jesteśmy na ścianie... — jęknęła.

Uśmiech Erena stał się szerszy.  — Zgadza się. Jesteśmy, ale to dobra rzecz. Dochodzimy do siebie po naszym zwycięstwie.

— Zwy...cięstwie? — Adalyn zaskrzeczała.

— Tak, wygraliśmy. Pokonaliśmy ich. Odbiliśmy Mur Maria. To już koniec, Adalyn. — Eren stłumił łzy, gdy dłoń na jej czole zaczęła głaskać w miejscu, gdzie normalnie byłyby włosy.

Zmartwienie Adalyn zniknęło, gdy to powiedział, ale nic nie powiedziała.

Eren zacisnął usta. — Adalyn, posłuchaj mnie — zaczął. — Wygraliśmy, zmieniliśmy przyszłość. Teraz wszystko będzie inne. I chcę, żebyś wiedziała, że bez względu na to, co się odtąd wydarzy, i bez względu na to, jakie dzieci będę mieć, czy nie, nigdy cię nie zapomnę. — Powstrzymał się od krzyku ze względu na nią: — To nigdy nie byłoby możliwe, gdyby nie ty i Ingrid. To wszystko dzięki tobie. Byłaś taka odważna, a ja jestem taki dumny. — Eren musiał zdjąć rękę z głowy Adalyn, aby otrzeć łzy, ale próba była daremna. Położył rękę z powrotem, by pokłaskać jej głowę i uśmiechnął się do niej. — Więc nie martw się. Nie musisz już walczyć. Obiecuję, że będzie dobrze.

Po zarejestrowaniu słów ojca, usta Adalyn powoli rozciągnęły się w uśmiechu i zamknęła oczy. — Tato... — Odetchnęła. — Kocham cię...

Eren zmarszczył brwi i pochylił się ku niej. — Ja też cię kocham, Ymir — wyszeptał do niej, po czym położył usta na jej czole i delikatnie je pocałował.

Błyskawica przeszyła mózg Erena. Widział siebie, widział sibei zjadanego, ścianę, rzędy namiotów, bójki, w które się wdała, ciężką pracę, którą włożyła, posiłki, które opuszczała dla ludzi, obowiązek, który zmusiła się do dźwigania, żałobę, ból, cierpienie.

Widział wszystko.

Odsunął się od córki i spojrzał na jej twarz. Teraz była spokojna. Nie musiałaby już więcej cierpieć.

Floch rozejrzał się po grupie, która spojrzała żałośnie na parę. — Więc ktoś mnie wprowadzi? — zapytał. — Czy ona nazywała go „tatą"?

— Zamknij się! — Jean splunął, uderzając Flocha w tył głowy, powodując, że jęknął.

Eren po raz ostatni ścisnął dłoń Adalyn, po czym westchnął i wstał. Chwycił koc i po ostatnim spojrzeniu przykrył nim jej ciało. Wziął głęboki oddech i podszedł do krawędzi ściany, zakładając ręcę za głowę.

Nikt nie odważył się mu przeszkadzać.

Kolejne kilka minut minęło w ciszy, od czasu do czasu pociągając nosem lub zdławiony szloch Erena.

Po chwili otarł oczy, wziął spokojny oddech i odwrócił się. Złapał klucz z szyi i wyciągnął go.

— W porządku — powiedział. — Chodźmy do piwnicy.

***

Dziękuję bardzo za przeczytanie! Tak! To koniec!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o Adalyn (Ymir) i Ingrid oraz ich świecie, za tydzień na moim profilu pojawi się prequel „Czy można zmienić los?"

Do następnego razu, pa!

Czy można zmienić los? ( Attack on Titan)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz