Biel. To jedyne co Elenor mogła zobaczyć. Nie znosiła tego pomieszczenia. Światło odbijało się od każdej możliwej powierzchni, co niesamowicie ją irytowało. Wiedziała, że nie obejdzie się bez kłopotów, skoro ją wezwano.
– Byłaś u niego?! – Jade nie mogła w to uwierzyć. – Wiesz, jakie to niebezpieczne! – Krążyła tam i z powrotem w oczekiwaniu na inspektora rady.
– Poprosił o to spotkanie – odparła Elenor. – Chociaż później mnie wygonił, ma pretensje, że cały czas okłamujemy dzieciaki.
Wielkie szklane drzwi otworzyły się, a do sali weszła siwowłosa kobieta. Jej niebieskie oczy świeciły niemal równie mocno, co białe światło. Za nią do sali wszedł pan Thirlwall, a także cztery postacie w ogromnych białych płaszczach, z kapturami na głowach.
Inspektorka usiadła przy biurku, zakapturzeni stanęli za nią, a Joseph podszedł do Jade.
– Dlaczego jest tu Barley, a nie Hodge? – szepnęła pani Thirlwall do męża.
– Przysłali ją, nie mogłem protestować – odparł, chociaż z trudem zachowywał spokój.
Oboje dobrze wiedzieli, że Barley zawsze surowo egzekwowała prawa ustalone przez Radę.
– Gdzie Mary Anne? – spytała inspektorka.
– Sprawdza jeden z tropów – odparła Jade. – Jesteśmy bardzo blisko ustalenia, co łączyło wielkich magów z demonami.
– Bardzo dobrze. – Ton głosu inspektorki był bardzo surowy, nawet jeśli była to pochwała, zupełnie tak nie brzmiała. – Możemy zacząć bez niej. Sprawa w końcu nie dotyczy Mary Anne, a Elenor.
Pani Jellybean po raz pierwszy podniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy Barley. Od razu tego pożałowała. Miała wrażenie, że samo spojrzenie inspektorki zaraz pozbawi ją serca i innych wnętrzności.
– Elenor Jellybean – powiedziała uroczyście Barley, a kobieta wstała. – Doszły nas słuchy, że łamiesz zasady przebywania w Raise. Co masz na swoją obronę?
Elenor nie wiedziała, co powiedzieć. Wiedziała, że karą za niesubordynację, było opuszczenie Raise, ale ostatnio przyłapywała się na myśleniu, że dla niej wcale nie byłoby to karą, a wybawieniem. Chciała opuścić to miejsce, z każdym kolejnym dniem było jej coraz ciężej.
– Nie mam nic na swoją obronę – odpowiedziała w końcu. – Spotkałam się z wielkim magiem Edwardem na jego życzenie. Dlatego opuściłam Raise.
– W zasadach nie ma niczego o opuszczaniu tego miejsca. – Do pomieszczenia weszła szczupła, wysoka kobieta, fioletowa sukienka idealnie kontrastowała z niej niemal złotymi lokami. – Wspomniane jest tylko o odwiedzaniu członków rodziny. Edward nie należy do rodziny Elenor. Spotkanie z nim może i było niewskazane, ale na pewno nie jest zabronione.
– Mary Anne, jak miło, że się zjawiłaś – powiedziała Barley, równie oschle. – Dlaczego spotkałaś się z Edwardem? – spytała Elenor.
– Jak już mówiłam, on sam mnie o to poprosił – odparła pani Jellybean. – Przekazał mi pewne dość istotne informacje.
– W jakiej sprawie? – Inspektorka drążyła dalej.
Elenor popatrzyła przez chwilę na Jade i Joseph'a. Im też jeszcze nie mówiła, czego dowiedziała się od Eddy'ego. Dalej była w szoku. Przez tyle czasu magowie zapewniali ich, że mają czas. Okazało się jednak, że było inaczej.
– Edward przekazał mi, że osoby odpowiedzialne za wypełnienie legendy... – Pani Jellybean nie wiedziała, czy powinna to wyznać. – Już się spotkały.
CZYTASZ
Angel's Quest: An Angel Cried
FantasíaPo przegranej z Maximilianem drużyna Silverwood High przeżywa ciężkie chwile. Sytuacji nie ułatwia powrót Chris'a. Maternus pomału wciela swój plan w życie, Kath stara się mu w nim pomóc, chociaż sama ma kogoś innego na oku. Demoniczne morderstwa u...