Rozdział 4 Part 2

494 53 13
                                    

Mama po przeczytaniu listu oczywiście proponowała mi zostanie w domu, prywatnego nauczyciela magii, czy co tam jeszcze da się wymyśleć dla młodocianej czarownicy, ale dla mnie wniosek z całego zbiegu wydarzeń był naprawdę prosty. Jesteś wiedźmą – idziesz do szkoły dla wiedźm. Proste? Pewnie, że tak. Dlatego najszybciej jak mogłam pozbierałam się w kupę, która już nie symbolizowała okropnej beznadziei i niemego pytania o to, co będzie dalej, a była malutkim promyczkiem nadziei na trochę lepszy zbieg wydarzeń, niż ten który wyobrażała sobie ta bardziej pesymistyczna strona mojej natury. No bo gdyby spojrzeć na to inaczej, pozytywy przeważały nad negatywami. No bo szczerze, które dziecko nigdy nie chciało umieć czarować? To jak spełnienie marzeń, które kiedyś miałam, zresztą jak każdy.

Pakowanie na wyjazd do szkoły w moim przypadku niestety bardziej przypominało sprzątanie. Z segregacji rzeczy które chcę wziąć ze sobą, nagle zaczęło się rozklejanie nad rupieciami i cała akcja trwała dużo dłużej niżbym sobie życzyła. Pakowanie zajęłoby cały dzień, ale z czystego lenistwa robiłam przerwy, więc w sumie robiłam wszystko przez dwa dni. Bagażu nie wyszło tak dużo, bo w zapiskach pani Howell było wspomniane, że będę wracać do domu na większość weekendów, więc nie brałam ze sobą wszystkich rzeczy, a jedynie te które chcę mieć przy sobie w trakcie tygodnia. Gdy wreszcie w poniedziałek rano stałam na podwórku z ogromną walizką, a mama przytulała mnie głaszcząc po włosach, zastanawiałam się po raz pierwszy czy dam radę. Szkoła wiedźm w końcu też jest szkołą, prawda? Nie musi mi tak od razu iść świetnie tylko dlatego, że mam magię. Może alchemia to to samo co chemia i będę musiała brać korki, a historia czarownictwa, czy coś, będzie mi szło beznadziejnie tylko z powodu, że zostałam wychowana w niemagicznej rodzinie? Westchnęłam głośno, delikatnie odsunęłam mamę i wcisnęłam jej kit w który mnie samej nie chciało się wierzyć.

- Hej, wszystko będzie dobrze. – Uśmiechnęła się.

- Jeśli ty tak mówisz. – wpatrywałam się w nią jeszcze chwilę po czym wyciągnęłam amulet zza koszulki.

- Do zobaczenia za tydzień! – krzyknęłam i skupiłam się polu przy szkole. W zapiskach dyrektorki również było napisane, że szkołę otacza pole, które uniemożliwia przeniesienie się od razu w jej obręb lub otoczenie. Dlatego punktem docelowym teleportacji od wieków była polana przy jeziorze.

Poczułam znajome uczucie w żołądku i zaczęłam unosić się ponad ziemię. Gdy ponownie zaczęłam spadać otworzyłam oczy i w miarę zgrabnie wylądowałam na ziemi. Mój krótkotrwały triumf orzeźwiła jedna myśl. Jak ja przetargam tą walizkę przez wzgórze? Płonne myślenie nic mi nie da, dlatego zaczęłam się wspinać.

Gdy stanęłam już przed znajomą kamienną bramą, moja walizka wyglądała przekomicznie, cała pokryta błotem, gałązkami i liśćmi. Przeszłam przez bramę i chwilę później przez drzwi akademika. Westchnęłam po raz kolejny na widok następnych schodów. Postanowiłam wypróbować pewien sposób. Położyłam walizkę na ziemi i wyciągnęłam przed siebie rękę. Mogę podpalać papier? Mogę lewitować przedmioty. Skupiłam się na obrazie podnoszącej się walizki i wręcz zmuszałam ją wzrokiem by się podniosła. Nie drgnęła ani trochę. Poddałam się i opuściłam rękę. Za sobą usłyszałam chichot. Odwróciłam się i za sobą ujrzałam śmiejącego się obcego chłopaka. Był całkiem wysoki, szczupły i miał przeszywające, błękitne spojrzenie. Jego włosy porównałabym do gorzkiej czekolady. Tak ciemnobrązowe, że aż wydawały się czarne. Był przystojny, ale dobry wygląd go nie uratuje. Skrzyżowałam ręce na piersi i łypnęłam na niego.

- Wiem, że moje umiejętności mogą wydawać ci się zabawne, ale naprawdę nie ma potrzeby byś tracił przez nie kulturę osobistą, wiesz? – Rozbawiony wyraz twarzy nie zniknął gdy obrzucił mnie spojrzeniem.

- Nowicjuszka, tak? To tłumaczyłoby walizkę – powiedział bez odpowiedzi na moją zaczepkę. Opuściłam ręce.

- Tu mnie masz. Dopiero przyjechałam. – Uśmiechnął się kpiąco.

- Bez obrazy, ale robisz najbardziej podstawowy błąd. Nie powinnaś się tym zbytnio martwić, wszystkim się on zdarza... – urwał. Uniosłam brwi.

- Oświecisz mnie Dumbledore, czy mam błagać? – zakpiłam.

- Druga opcja bardziej mi się podoba, ale będę łaskawy. – Podszedł do mnie bliżej i wskazał ma bagnistego potwora zawierającego moje rzeczy.

- Nie możesz starać się kontrolować martwego przedmiotu. Czarownicy to panowie życia. Dobry czarodziej z istotą zawierającą życie może zrobić wszystko. – Spojrzał kontrolnie, czy zrozumiałam. Miałam ochotę uczepić się Ingrid lewitującej martwe naczynia do zlewu, ale powstrzymałam się, wiedząc, że zaraz otrzymałabym na ten temat ripostę. Zamiast tego pokiwałam głową. Kontynuował.

- Musisz skupić się na tym co otacza przedmiot, na żywych żywiołach, kształtować płaszczyznę. – uniósł rękę i walizka podskoczyła unosząc się w powietrzu. – Uśmiechnął się z triumfem po czym opuścił dłoń i potwór pacnął o ziemię, pozostawiając dowody rzeczowe w postaci błota i liści.

- Teraz ty – powiedział. Momentalnie się zestresowałam, ale podeszłam do przedmiotu. Uniosłam dłoń i wyobraziłam sobie, że powietrze odrywa się od ziemi i napiera na walizkę od spodu. Podskoczyła pod sam sufit wydając okropny huk. Przestraszyłam się ale nie opuściłam ręki. Powoli przeniosłam walizkę niżej i zaczęłam prowadzić ją po schodach. Udało mi się doprowadzić ją do pokoju i wylądować na podłodze. Gdy odwróciłam się za siebie, dostrzegłam za sobą chłopaka który najwyraźniej poszedł za mną.

- Dzięki za pomoc.- Uśmiechnęłam się. Odpowiedział mi tym samym.

- Nie ma za co, ale nie polecam się na przyszłość. – Przewróciłam oczami.

- Okej, ale powiedz. Co tak właściwie robiłeś w damskim akademiku? – Nachylił się jakby chciał, żeby nikt poza mną tego nie słyszał po czym wyszeptał,

-Nie twój interes. – Zdziwiłam się, ale nic nie powiedziałam. Odwrócił się na pięcie i zbiegł po schodach. Otrząsnęłam się i mruknęłam pod nosem,

- Faceci.

Rozdział nie jest długi, ale wyszły mi już gotowe rozdziały i jakby to powiedzieć, trochę się rozleniwiłam :D. Pojawiła nam się druga (pierwsza cokolwiek mówiąca), postać męska. Jak wam się podoba, jeszcze nieznany z imienia, chłopak?

Magical me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz