Rozdział 18 Part 2

224 22 9
                                    


"- Caroline

- Co?!

- Zasłona się pali."


- A niech to... gnom... kopnie! - wykrzykiwałam między skokami po zwalonej na podłogę, nadpalonej tkaninie. Moim pierwszym odruchem przy palącym się materiale było stłumić płomień, jednak Ingrid miała na to nieco inne zapatrywania. W ułamku sekundy wyczarowała chłodny wiatr i zamroziła zasłonę. Co wcale nie powstrzymało mnie od panicznego zdarcia jej z karnisza, rzucenia na podłogę i tupania w nią chaotycznie, grubymi wełnianymi skarpetami.

- Caroline.

- Co?! - Na kolejny krzyk wydobyty z moich ust, aż się cofnęła. Po tygodniach harmonijnej ciszy chyba nie spodziewała się po mnie takich wybuchów.

- No co?! Zatkało kakao? - Zacisnęła usta w cienką kreskę.

- Zachowujesz się jak dziecko. Wiesz o tym, prawda? - Prychnęłam, kompletnie rezygnując z dalszych prób ugaszenia już nieistniejącego płomienia.

- Ja zachowuję się jak dziecko? Dobra historia. Szkoda, że pomijasz jeden szczegół - wystrzeliłam w nią oskarżycielsko palcem - to nie ja z nas dwóch szastam irracjonalnymi oskarżeniami i mam pretensje do całego świata. Tak, podkochuję się w twoim chłopaku. I co z tego? Jeżeli nie ja, będzie to inna dziewczyna. W tym leży twoje szczęście, że nie mam co do niego żadnych oczekiwań, oraz, że mam na tyle przyzwoitości, że nie robię do niego maślanych oczek, wiesz? - Podniosłam resztki zasłony i wściekle wrzuciłam je do kosza na śmieci. - Wcale się nie prosiłam o to wszystko. - W kącikach oczu zaczęły zbierać mi się łzy frustracji. Czułam czujne pulsowanie medalionu na piersi - najwidoczniej wyczuwał moje gwałtowniejsze nastroje, dokładnie tak jak wtedy w oranżerii. Zrezygnowana opadłam na łóżko opierając się o ścianę.

- Co jeszcze chcesz żebym zrobiła? - wyszeptałam, wypompowana z wszelkich emocji. Spojrzałam na blondynkę. Siedziała wyprostowana jak struna na skraju swojego łóżka z rękami na kolanach.

- Ja... - zatrzymała się -... nie wiem. - Również opadła na swoje łóżko i westchnęła głęboko. - Ja tylko byłam zazdrosna o tą całą sprawę z jego ojcem. - Przeczesała ręką włosy. - Tak, chciałabym, żeby jego rodzina mnie zaakceptowała, ale nie na siłę. Nie przez podstęp. Myślałam, że się na to zgodziłaś tylko i wyłącznie by być bliżej niego i ... - pokręciła głową - Nie, to głupie.

-... i myślałaś, że mogę wykorzystać sytuację i utwierdzić jego ojca w wątpliwościach co do ciebie - dokończyłam za nią.

- Rozważałaś to? - spytała. Spojrzałam jej w oczy.

- Szczerze? Nie. Zgodziłam się ponieważ to było to czego chciał. Pomimo moich romantycznych uczuć względem niego wciąż pozostaje moim przyjacielem i chcę dla niego jak najlepiej.

Między nami zapadła cisza.

- Przepraszam - zaczęła Ingrid. - Przepraszam, że tak na ciebie napadłam i w ogóle... nie powinnam była, szczególnie, że jeszcze nigdy nie wyrządziłaś mi nic złego. Podle się odwdzięczam.

- Nie zaprzeczę - zaśmiałam się ponuro, wycierając łzy z oczu. - Ale przynajmniej jesteś szczera. - Dziewczyna spuściła głowę.

- Tak. Przynajmniej tak.

* * *

- I to tyle? - zdziwiła się Alice. Opowiadałam jej i Margaret wydarzenia poprzedniego wieczoru gdy wracałyśmy z gabinetu pielęgniarki, którą zapewniłam, że czuję się dobrze i nie potrzebuję kolejnego dnia wolnego. Co zresztą było prawdą, bo po rozmowie z Ingrid z miejsca zrobiło mi się lżej na sercu.

Magical me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz