Rozdział 9 Part 2

383 42 4
                                    

Był piątkowy wieczór. Ogarnęłam w miarę pokój i spakowałam walizkę. Miałam wszystko przygotowane do szkoły, mama pracowała w salonie i nic nie zakłócało cichych odgłosów leniwego wieczoru. Ja, jak to ja, nie mogłam pozwolić sobie na taki zupełny spokój. Moją głowę nawiedzało naraz milion myśli, z których wiodącą okazała się ta o spotkaniu z babcią. Nie chciałam powstrzymywać się już ani minuty dłużej. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam pod wskazany numer. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam niski męski głos mówiący:

- Rezydencja Selgardów, w czym mogę służyć? - Nie wiem dlaczego choć na chwilę przeszło mi przez myśl, że babcia odbierze. Przecież ma od tego ludzi. Jezu, jakie to wszystko jest pogmatwane. Jestem ciekawa, czy sama w ogóle korzysta z komórki..

- Tak, dzwonię by umówić się na spotkanie z Apolonią Selgard. Jest możliwość by połączyć mnie z nią bezpośrednio?

- W normalnych okolicznościach tak, ale obawiam się, że Madam jest teraz poza domem. - poczułam ulgę. Przynajmniej nie muszę z nią od razu rozmawić osobiście. - Jeżeli jednak to bardzo pilna sprawa, pan Philip jest w domu. Przełączyć go na linię? - skojarzyłam fakty w ułamek sekundy. Philip. Mój ojciec. Cholera, nie!

- Nie - powiedziałam wyjątkowo spokojnie - Proszę tylko dać znać Madam Selgard by skontaktowała się ze mną w wolnej chwili.

- Dobrze, tylko musi mi pani powiedzieć jak się nazywa.

- Tak, proszę przekazać, że dzwoniła Caroline. Caroline Selgard. - Rozłączyłam się czym prędzej i odłożyłam słuchawkę. Serce dosłownie drżało mi w piersi. Zrobilam to. Dałam radę i spotkam moją babcię. Uśmiechnęłam się mimo woli i poleciałam do szafy, by zobaczyć w co będę mogła się ubrać na spotkanie.

Gdy rozkoszowałam się już w pełni sobotnim porankiem jedząc stosik rumianych pancakesów zadzwonił mój telefon. Czym prędzej połknęłam zawartość moich ust i popiwszy herbatą, przyłożyłam słuchawkę do ucha. 

- Halo? - powiedziałam.

- Przepraszam, z tej strony Apolonia Selgard. Dodzwoniłam się może do Caroline? - Serce niemal stanęło mi w piersi. Jej głos brzmiał wyniośle ale też niezywkle ciepło. Nie mogłam nic mówić, łzy już napływały mi do oczu.

- Ta-ak? - wykrztusiłam łamiącym się głosem.

- Och. Dzień dobry Caroline, to ja. Twoja babcia. - Jej głos również zdawał sie lekko załamać. - Chciałaś się ze mną zobaczyć, prawda? - Pokiwałam energicznie głową, lecz zajęło mi chwilę by przypomnieć sobie, że ona raczej tego nie zobaczy. 

- Tak bardzo. Jest pani... - zawachałam się. Powinnam mówić do niej pani, czy raczej per "Babciu" - dzisiaj wolna? Albo jutro, albo w tym tygodniu. Mi jest obojętnie. - Chwilę się zastanawiała.

- Dzisiaj może być. Może o siedemnastej? Wyślę po ciebie kierowcę. Przywiezie cię do domu. - Sposób w jaki powiedziała "dom" z miejsca mnie przeraził. Czułam się jakbym tam przynależała. Nie jestem nawet w stanie powiezieć, czy zrobiła to celowo. Niczego już nie sestem w stanie powiedzieć. Czułam, że ryczę już na całego.

- Ta-ak. Siedemnasta może być tylko, że... wolałabym nie iść dziś do... rezydencji. Jeszce nie dziś. Mogłybyśmy zobaczyć się w jakimś miejscu publicznym?- Znów zawachała się z odpowiedzią.

- Ustalę to z Richardem. Mówiąc w miejscu publicznym miałaś na myśli jakiś konkretny lokal?

- Nie, raczej nie.

- Pozwól więc mi wybrać miejsce. Dobrze, wyślę ci adres w przeciągu kwadransa. - Zrobiła krótką przerwę w mówieniu. - Caroline ochanie, naprawdę nie mogę się doczekać. - Łzy zaczęły ścigać się po moich policzkach z jeszcze większą prędkością.

- Ja też babciu. Ja też. - Rozłączyłam się z drżacym sercem i odsunęłąm od siebie talerz z jedzeniem. Nie sądzę by mój rozchwiany żołądek zechciał przyjąc teraz jakikolwiek pokarm. Sięgnęłam jedynie po kubek z herbatą i wolno ją popijając próbowałam uspokoić gonitwę myśli. Co jeżeli mnie nie polubi. Jeżeli wydam jej się za mało, no nie wiem "szlachetna" albo po prostu brzydka, gruba i niegodna jej krwi. Jeżeli chęć rozmowy ze mną była wyłącznie podstępem i oświadczy mi, że nie chce mnie już nigdy więcej widzieć? Westchnęłam głośno i w tej samej chwili doznałam nagłego ataku serca spowodowanego głośnym pyknięciem koło mnie. Drżącą ręką sięgnęłam po omacku do miejsca z którego rozległ się dźwięk. Moje palce natrafiły na niewielki arkusik zapisany pochyłym pismem i naskrobanym w rogu jakimś znakiem. Po treści domyśliłam się, że to od niej. Genialny sposób na przesyłanie wiadomości! Treść mówiła:

Caroline!

Spotkaj się ze mną w restauracji Relish Food and Drink w Cornwall w Wadebridge. Zakładam, że nie będziesz miała problemów z dotarciem na miejsce, ale jeżeli takowe się pojawią zostawiam ci mój prywatny numer. Nie mogę doczekać się na spotkanie z tobą,

Apolonia Selgard

Na dole naskrobała zbitek cyfr. Przycisnęłam kartkę do wciąż głośno bijącego serca i nie mogłam powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. Może nie będzie w zupełności tak jak się tego spodziewam ale czuła to niespotykane uczucie. Spełnia się chwila o której marzyłam za każdym razem gdy spoglądałam w gwiazdy i myślałam o mojej dalszej rodzinie. Zachichotałam i w podskokach ruszyłam na górę i zaczęłam jeszcze raz przerzucać wszystkie ciuchy w szafie w poszukiwaniu odpowiedniego stroju.

Nie jest tego dużo. Długo mnie nie było i mam wyrzuty sumienia z tego powodu, ale chyba nikt za mną nie tęsknił, bo nie upominaliście się o rozdziały. :P Postaram się wrócić do regularnej częstotliwości dodawania notek i niedługo na moim profilu pojawi się nowe opowiadanie. Co to może być? ;D Ściskam was mocno i pozdrawiam!

Magical me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz