Rozdział 27

174 8 5
                                    

Okazało się że Melanie chciała mnie uratować. Zostawiła w Hogwarcie Astorię, Blaise'a i innych, tylko po to aby powstrzymać mnie przed zrobieniem czegoś głupiego. Jednak niestety, ona zrobiła to pierwsza i szybko tego pożałowała, w momencie przyjęcia Mrocznego Znaku. Stała się jedną z nas i nic ani nikt tego nie cofnie.

Dni mijały, a ja spędzałam je całe z Melanie. Draco nie raz próbował do mnie zagadać, a co gorsza, nawet mnie przelecieć. Podobnie robił Matthias, lecz był jeszcze bardziej nachalny od Malfoy'a. Nie pozwoliłam im na nic, byłam twarda. Po ostatnich incydentach miałam ich po prostu dość.

Czarny Pan rozpoczął realizowanie swojego planu. Hogwart był coraz bardziej przez niego niszczony, i nie tylko on. Śmierciożercy byli wszędzie. Od rodziców Malfoy'a, po tylko moją matkę. Molly, czyli moja matka, też bardzo odczuła śmierć mojego ojca. Płakała całymi dniami i nocami. Nie obchodziło ją to że Voldemort może wykorzystać jej chwile słabości. Ja starałam się zachować pozory i nie okazywać tego że cała się sypie.

Byłam jeszcze kilka razy w Hogwarcie, między innymi po resztę swoich rzeczy. Bo mimo tego że były wakacje, ja co roku zostawiałam kilka swoich własności, bo wiedziałam że za 2 miesiące tam wrócę z powrotem. W tym roku, nie zapowiadało się na ponowny powrót do szkoły. W szkole byłam też z tego powodu, aby wraz z Draconem i dobrze ukrytymi Śmierciożercami, znaleźdź Czarną Różdżkę którą, najwyraźniej, przed śmiercią ukrył Dumbledore. Po kilkunastu dniach, w końcu ją znaleźliśmy, co było naprawdę ogromnym wyczynem. Po wykonaniu zadania, Voldemort był już w 100% silny i potężny, do tego aby przejąć świat czarodziejów.

Zaczął powoli i bez większego wysiłku. W tym oczywiście pomagałam mu ja, Melanie, Draco, Matthias i inni młodsi Śmierciożercy. Lecz jednak nasza siła była za słaba na to aby się pozbyć wielu rzeczy jak i ludzi. Dlatego Czarny Pan postanowił że poczekamy jeszcze chwile, podszkoli nas trochę i dopiero wtedy wtargniemy na teren szkoły.

Tydzień przed rozpoczęciem roku (poniedziałek)

Siedziałam w pokoju Melanie. Jadłyśmy sobie przekąski i gadałyśmy o głupotach, jak to zawsze my.

Po jakimś czasie, do pokoju wszedł Draco, jak gdyby nigdy nic cały przeszczęśliwy.

- Słyszałyście o tym że dzisiaj jest impreza u Matthias'a? - usiadł na łóżku, gdzie byłyśmy my i uśmiechnął się diabelsko.

- O której? - spytała Mel, również szczęśliwa.

- 19 w jego pokoju.

- Przyjdziemy. - odpowiedziała dziewczyna, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.

- Nie daj się prosić Ana. Będzie fajnie. - popatrzyli na mnie błagalnymi oczami.

- Yhh No dobra.

- Nie przynoście nic. Będzie tego dużo, nawet udało mi się załatwić zielsko do palenia. - powiedział, po czym wstał i wszedł z pokoju.

- Pojebało cie Melanie! - krzyknęłam na nią, na co ona się wzdrygnęła i na mnie spojrzała.

- No co? Przecież będzie fajnie.

- Taa, jasne. To się źle skończy, uwierz mi.

- Trudno, ale przynajmniej się zabawimy.

- Jesteś nie do zniesienia. - wstałam i również wyszłam z pokoju dziewczyny, zostawiając ją tam samą.

Kilka godziny później

Szykowałam się na imprezę, mimo tego że nie chciałam na nią iść bo wiedziałam że źle się ona skończy, to jednak obiecałam Mel i Draco że będę.

Na Zawsze W Moim Sercu (18+ ; DM)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz