Chłopaki nie mogli się napatrzeć na apartament, w którym mieszkał ich ojciec. Weszli do jego mieszkania, mając ze zdziwienia otwarte szeroko usta, których nie zamknęli nawet w momencie, w którym pomagałam im się rozebrać.
Nie odzywałam się z Gabrielem przez całą drogę. Jedynie w pizzerii zapytał się mnie, czy zgadzam się na wybór chłopaków, ale nie śmiałam im odmówić. To miał być ich dzień z ojcem, a na dodatek jeszcze mieli się spotkać z policjantem.
- Mamo, możemy iść do taty? - zapytał się cicho Tom, patrząc jak Gabriel znika w kuchni. Westchnęłam, kiwając głową. Bliźniaki ruszyły w stronę ojca, przestając mnie zauważać. Nawet nie zwrócili uwagi, czy poszłam za nimi. - Mamo?!
A jednak.
- Już idę! - odkrzyknęłam, zsuwając z ramion wiosenną kurtkę i odwieszając ją na haczyk obok drzwi. Robiłam to w takim ślimaczym tempie, jakbym nie miała najmniejszej ochoty do nich dołączyć.
W sumie, to tak było. Czułam się tutaj jak piąte koło u wozu, zwłaszcza, kiedy się posprzeczałam z gospodarzem. Mogłoby być łatwiej, gdyby towarzyszył mi sam dyskomfort, ale to, co czułam... Tragedia.
Poszłam powoli w stronę kuchni, uśmiechając się delikatnie. Chłopaki rozkładali sztućce i talerze, gdy Gabriel, przekładał pizzę z pudełek, w których nie zmieściłaby się na stole. Rzucił mi szybkie spojrzenie, gdy stanęłam w przejściu do salonu, przygryzając dolną wargę. Nie wiedziałam, w sumie, co mogłabym jeszcze zrobić, oprócz znalezienia jakiegokolwiek napoju. Jednak nie miałam pojęcia, czy mogłam otworzyć z czystym sumieniem jakąkolwiek szafkę bez uprzedniej zgody.
- Gabriel... - zaczęłam, podchodząc do niego. Nawet nie uniósł wzroku, zajmując się cały czas szykowaniem, na co zacisnęłam zęby. - Chłopakom będę musiała zrobić herbaty...
- Kubki masz w górnej szafce, obok stoi herbata. Czajnik widzisz, mi możesz zrobić kawy przy okazji - mruknął, podnosząc na mnie spojrzenie. Złapałam z nim krótki kontakt wzrokowy i nie mogłam nie zauważyć, że nadal był zły. Tak, jakby miał do tego powód.
No może miał prawo się trochę wściekać, ale powinien też mnie zrozumieć.
Skinęłam głową i przeszłam za niego, sięgając do pierwszej z wiszących szafek. Całe szczęście, że miał je dość nisko powieszone; na tyle, że nie musiałam go prosić o pomoc przy sięganiu potrzebnych mi rzeczy.
- Tato, a ty też jesteś na nas zły? - przełknęłam ślinę, wsłuchując się w rozmowę, którą rozpoczął Vincent. Kątem oka zauważyłam, jak Gabriel uśmiecha się do nich ciepło, siadając na przeciwko.
- Nie, przyjacielu - powiedział spokojnie, a bliźniaki uśmiechnęli się do niego ufnie.
No tak, teraz to ja będę złą matką, która tylko się na nich wkurza. Cudowne zagranie, panie Graham.
Skupiłam się na zajęciu, starając się nie zwracać uwagi na to, o czym dalej zaczęli rozmawiać. Ucisk w piersi bardzo jasno zasygnalizował mi zazdrość. Podświadomie nie chciałam, aby aż tak go uwielbiali i wiedziałam, że to egoistyczne. Ale to były moje dzieci! Dowiedzieli się dopiero rano, że to ich ojciec, a już zajął wyższe miejsce w hierarchii niż ja miałam.
Zalałam napoje i odwróciłam się w stronę stołu, przenosząc kubki. Sama sobie też zrobiłam herbatę, bo po kawie mogłoby mi serce nie wytrzymać. I tak ciśnienie mi skakało od nadmiernego stresu w ostatnim czasie.
A miało być tak pięknie, gdy tylko chłopcy dowiedzieli się prawdy o ich ojcu.
- Smacznego - powiedzieli chórem chłopcy, na co uśmiechnęłam się lekko, siadając koło Gabriela. Bliźniaki musieli się nauczyć szybko samodzielności, będąc tylko ze mną, więc tylko obserwowałam jak zaczęli jeść prosciutto z oliwą. Uwielbiali pizzę z rukolą, szynką i pomidorkami; to musieli mieć po mnie.
CZYTASZ
Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONE
RomanceOd ośmiu lat Elisabeth Brownstone walczyła z kłodami, jakie los rzucał jej pod nogi. Zdawała sobie sprawę, że życie samotnej matki nie było ani łatwe, ani proste, ale codziennie musiała sobie przypominać, o co walczyła. Jednak jeden dzień zmienił ws...