Fire Phoenix było luksusową restauracją, na co nawet wskazywał sam parking przed nią. Idealnie zadbane pasy zieleni zdobiły wejście do lokalu, które zostało ułożone z szaro-białego kamienia. Szpilki przyjemnie na nim stukały, gdy tylko wysiadłam w miejscu dla taksówek. Niedaleko mnie znajdowały się miejsca zajęte przed niebotycznie drogie samochody, proszące się o to, aby się nimi przejechać.
Bardzo tutaj nie pasowałam. Czułam się coraz bardziej przytłoczona otoczeniem tego całego luksusu, a w środku pewnie nie było lepiej.
Westchnęłam ciężko, odwracając się przodem do wejścia. Głowa do góry, pierś do przodu... To mogłabym sobie wytatuować przed dzisiejszym wieczorem, aby nie powtarzać co chwilę tego samego w myślach. Zwłaszcza, jak szłam. Nie mogłam się potknąć przed tymi wszystkimi ludźmi, którzy zmierzali w stronę restauracji.
Prawie stanęłam jak wryta, kiedy w wejściu, wyglądem przypominającym architekturę antycznego Rzymu, zauważyłam Gabriela, rozmawiającego z parą rodziców jednego z chłopaków z klasy moich bliźniaków.
Na szczęście, moje ciało zmierzało powoli do przodu, a na usta nałożyłam delikatny uśmiech, trenując go przed oficjalnym przedstawieniem, bo jeszcze nie zostałam zauważona.
Nie mogłam odpuścić, kiedy widziałam, że byli to rodzice, którzy zawsze wstawiali się za sprawiedliwością. Starali się nas nie oceniać przez to, że pobieraliśmy stypendium, ale pani Kruger... Zależało od tego, czy wokół nas znajdowały się jej koleżanki z wyższych sfer. Wtedy potrafiła również wbić swoją szpilkę w moje ledwo połatane serce.
— Och, to może pan się dołączy do nas? — zawołała kobieta wystarczająco głośno, abym to usłyszała na szerokich schodach, po których dopiero zaczęłam się wspinać.
Prychnęłam cicho pod nosem, zbliżając się do rozmawiającej trójki.
Musiałam przyznać, że co bym nie zrobiła, to i tak nie wyglądałabym na kobietę z taką klasą jak pani Kruger. Wysoki kok został udekorowany delikatnymi białymi kwiatuszkami, które były dopasowane do kremowej, zwiewnej sukienki. Może nie była najpiękniejsza, ale wyraz jej twarzy, wyważone ruchy zwracały uwagę, zwłaszcza wśród mężczyzn. Jej mąż, lekko posiwiały biznesmen, stał wyprostowany jak struna, obejmując ją ręką w talii.
Razem wyglądali jak para wyjęta z najlepszego magazynu modowego, które pokazywałoby życie ludzi wyższych sfer. Zresztą, tak jak zawsze robiły to tego typu czasopisma.
— Niestety, ale jestem już umówiony, lecz może kiedyś się uda — powiedział Gabriel, poprawiając marynarkę. Czarny kolor garnituru mu służył, tak jak pewnie każdemu mężczyźnie. Jednak w połączeniu z jego przystojną twarzą tworzył mieszankę wybuchową, obok której nie dało się przejść obojętnie.
Włosy miał ułożone jak zwykle w artystycznym nieładzie, a lekki zarost równo przycięty, aby wyglądał na trzydniowy. A może rzeczywiście tyle miał? Marynka w delikatne, grafitowe prążki opinała jego muskularne barki, a wsuniętą w brustaszę poszetkę miał koloru ciemnoszarego z delikatnym, butelkowozielonym wzorkiem, podobnie jak krawat. Pod spód założył śnieżną koszulę, która kontrastowała z resztą stroju.
Bardzo przyjemnie się na niego patrzyło, a tylko cichy głosik w mojej głowie przypominał mi, jak groził czy się wyśmiewał.
— A to spotkanie z partnerką? — Ciekawski głos pani Kruger rozbrzmiał w moich uszach, a ja uśmiechnęłam się szerzej, przyśpieszając kroku. Nie chciałam, aby ten facet coś palnął, z czego musiałabym się później bardzo długo tłumaczyć.
— Na szczęście nie, tylko spotkanie w interesach. — Stanęłam obok Gabriela i przysięgłabym, że usłyszałam, jak kobiecie opadła szczęka z wrażenia. Nie patrzyłam na szatyna obok mnie, ale czułam jego wzrok na sobie. Podobnie jak jego rękę w talii, którą przyciągnął mnie do swojego boku. — Miło mi państwa widzieć.
CZYTASZ
Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONE
RomanceOd ośmiu lat Elisabeth Brownstone walczyła z kłodami, jakie los rzucał jej pod nogi. Zdawała sobie sprawę, że życie samotnej matki nie było ani łatwe, ani proste, ale codziennie musiała sobie przypominać, o co walczyła. Jednak jeden dzień zmienił ws...