Mruknęłam, wtulając się bardziej w poduszkę. Czułam przyjemne ciepło, które mnie otaczało z każdej możliwej strony.
Wspomnienia z wczoraj zaczęły powoli mnie wybudzać, kiedy próbowałam jeszcze usnąć. Westchnęłam cicho, domyślając się, czym był ciężar na mojej talii i dlaczego ciepły oddech łaskotał mnie w ucho.
- Gabriel... - wymruczałam, odwracając się na plecy. Mruknął coś niewyraźnie pod nosem, biorąc głębszy wdech.
Przewróciłam oczami, wiedząc, że go tak łatwo nie dobudzę. Zawsze miał twardy sen, chociaż może coś się pod tym względem zmieniło... Ale nie chciałam sprawdzać. Czułam się trochę niezręcznie, zwłaszcza, że... to nie był już mój Gabriel. Chociaż cholernie mocno go przypominał.
Zrzuciłam jego rękę z siebie, wstając powoli z łóżka. Przeciągnęłam się, ledwo hamując potężne ziewnięcie. Głucha cisza w mieszkaniu sugerowała, że chłopaki też jeszcze spali, co było aż dziwne.
Poszłam do łazienki, przy okazji zaglądając do sypialni, w której bliźniacy pochrapywali w najlepsze. Uśmiechnęłam się lekko, cicho przymykając drzwi, aby ich nie obudzić. Po licznych wrażeniach wczorajszego dnia na pewno musieli być zmęczeni.
Nuciłam cicho pod nosem jakiś utwór, który niedawno usłyszałam w radiu. W bardzo dobrym humorze wyszłam z łazienki, rozkoszując się ciszą. Jednak kiedy weszłam do kuchni usłyszałam szczęk kluczy w zamku, a następnie rozbawiony głos, który doskonale znałam i na pewno nie byłam na niego psychicznie przygotowana.
Jednak pani Graham, która weszła do kuchni, na pewno nie była też przygotowana na mój widok.
- Chryste! - zawołała, łapiąc się w okolicy serca. Za nią wszedł zaciekawiony mężczyzna, przyglądając mi się z rozbawianiem. Wiedziałam, że od razu mnie rozpoznali.
Dobrze, że przynajmniej zdążyłam się ubrać. A Gabriel nie dożyje chyba następnego dnia. Osobiście tego dopilnuję.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho, zachrypniętym głosem. Cały dobry humor prysnął jak bańka mydlana, gdy pomyślałam o chłopcach, śpiących w sypialni.
- Czy to ty, skarbie? - pani Graham podeszła do mnie, łapiąc moją twarz w dłonie. Przyglądała mi się uważnie, jakby nie mogła uwierzyć, że się spotkałyśmy po tylu latach. - Och, Elisabeth, skarbie, jak ty żeś schudła! Dlaczego Gabriel mi nie powiedział, że tu jesteś? Od razu bym przyjechała!
- Uspokój się, Loren. Zobacz, jak ją już wystraszyłaś! - powiedział spokojnie Joseph Graham, również do mnie podchodząc. Rozłożył szeroko ramiona, które po chwili zamknęły się wokół mojej osoby w ojcowskim uścisku. Przymknęłam oczy, przytulając go jak za starych, lepszych czasów. - Dobrze cię widzieć, Elisabeth.
- Was też - odpowiedziałam, pozwalając pani Graham również porwać się w ramiona, chociaż miałam wrażenie, że zaraz połamie mi żebra.
Sapnęłam zaskoczona, gdy nagle oderwała się ode mnie i stanęła w odległości wyciągniętych ramion. Patrzyła się na mnie uważnie, jakby chciała odkryć jakąś wielką tajemnicę.
- Co się z wami porobiło, że odezwaliście się dopiero po ośmiu latach? - zapytała, mrużąc ciemne oczy, a roztrzepane loki dawały takie wrażenie, jakby stała przede mną wściekła wiedźma. - Słucham cię, Elisabeth.
- Mamo? - wszyscy spojrzeliśmy w kierunku Gabriela, który patrzył się na nas zaspany, ale z lekkim niepokojem w czekoladowych oczach. Całe szczęście, że to on się tu pojawił, a nie chłopaki.
A jednak mogłam tego nie mówić nawet w myślach, wiedząc jak ten u góry lubił przyjmować wyzwania.
- Och, Gabriel, no popatrz. Wchodzimy z ojcem do twojego mieszkania, chcąc ci zrobić niespodziankę a tu nasza Elisabeth w kuchni! - zawołała pani Graham, ściskając palce na moich ramionach.
CZYTASZ
Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONE
RomanceOd ośmiu lat Elisabeth Brownstone walczyła z kłodami, jakie los rzucał jej pod nogi. Zdawała sobie sprawę, że życie samotnej matki nie było ani łatwe, ani proste, ale codziennie musiała sobie przypominać, o co walczyła. Jednak jeden dzień zmienił ws...