Następnego ranka nie mogłam sobie spojrzeć w oczy.
Cała noc była straszna; począwszy od tego, że zapomniałam zabrać płyty Angeli od Gabriela, a kończąc na tym, że nie mogłam usnąć z powodu wyrzutów sumienia oraz natrętnych myśli. Leżałam na plecach, wpatrzona w ciemny sufit, jakby to on miałby rozwiązać wszystkie moje problemy. A one, jak na złość, nie chciały się same rozwiązać, przez co usnęłam dopiero nad ranem.
Westchnęłam głośno, człapiąc się powoli do łazienki. Chłopaki jeszcze spali, więc mogłam na spokojnie wszystko posprzątać i doprowadzić się do stanu używalności. Jednak robiłam wszystko, aby nie spojrzeć na siebie w lustrze, ale w końcu musiałam.
Sama siebie się przestraszyłam.
Już od dawien dawna nie wyglądałam jak takie straszydło. Włosy rozczochrane, pod oczami rozmazany tusz i na policzku odgnieciona poduszka.
Zawsze mogłam być jeszcze umazana szminką, prawda? Czyli nie było jeszcze najgorzej...
Westchnęłam ciężko i złapałam waciki, aby jak najszybciej doprowadzić swoją twarz do porządku. Na całe szczęście, mój płyn micelarny całkiem nieźle sobie poradził z resztkami kosmetyków i po chwili mogłam z czystym sumieniem się komukolwiek pokazać. Włosy spryskałam odżywką, aby jak najmniej się z nimi szarpać, ale tutaj, niestety, nie za dużo to pomogło.
- Cholera - syknęłam, szarpiąc szczotkę, która zaplątała się w moje kudły. Nie znosiłam rozczesywać włosów - w sumie, jakby ktoś pomyślał o tym w taki sposób jak ja, to pewnie stałoby się jedną z tortur. Nie wyobrażam sobie tego, że wracam codziennie z jakiś eleganckich kolacji, gdzie miałam fryzurę spryskaną lakierem... Koszmar.
Wkurzoną wrzuciłam szczotkę do umywalki i oparłam się dłońmi o szafkę. Z jedną częścią włosów udało mi się wygrać, ale nadal połowa została. Może to była moja kara za wczorajszą noc?
W sumie, to nadawałoby się idealnie.
- Mamo, muszę siku! - przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Widocznie wszystko miało iść inaczej, niż sobie zaplanowałam. Wzięłam szczotkę i założyłam luźno szlafrok, wpuszczając Toma do łazienki. - Dzięki!
- Nie ma za co - mruknęłam, po czym ruszyłam do kuchni. Potrzebowałam kawy. Mocnej. Inaczej nie wyobrażałam sobie funkcjonowania w dniu dzisiejszym.
Jednak zmuszając się, aby przejść ten daleki kawałek drogi, zauważyłam kątem oka przy stole zarys postaci. Odwróciłam się gwałtownie w tamtą stronę i zmrużyłam gniewnie oczy.
Jeszcze tego mi brakowało.
- Jessica - odezwałam się do niej zachrypniętym głosem, na którego dźwięk się skrzywiłam. Brzmiałam tak, jakbym wczoraj wypiła morze alkoholu. - Co ty tu robisz?
- Zastanawiałam się, co takiego cię wczoraj zaabsorbowało, że zapomniałaś płyty dla mojej siostry - puściła mi oczko i pociągnęła łyk z parującego kubka. Obok niej stał drugi, a w powietrzu unosił się aromat kawy. Przynajmniej tyle dobrego. - Weszłam też po drodze do sklepu po rogale. Na lekkie śniadanie jest zawsze odpowiedni czas, prawda?
- Oj, tak - sapnęłam, siadając na krześle obok niej. Na ustach miała delikatny, kpiący uśmiech, niewzbudzający najmniejszego zaufania. Rękę dałabym sobie uciąć, że wymyśliła bardzo niemoralne uzasadnienie mojej chwilowej amnezji. - Nie spałam z nim, więc się tak nie uśmiechaj.
- Psujesz cała zabawę - skrzywiła się teatralnie, stukając paznokciami o blat stołu. Wydęła usta i zaczęła mi się uważnie przyglądać, gdy zaczęłam czesać resztę włosów. Dobrze, że trochę je ogarnęłam w łazience. - I chcesz mi powiedzieć, że cały czas było grzecznie? Porozmawialiście z prawnikiem, potem tak siedzieliście w restauracji, pojechaliście do niego, by pooglądać widoki?
CZYTASZ
Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONE
RomanceOd ośmiu lat Elisabeth Brownstone walczyła z kłodami, jakie los rzucał jej pod nogi. Zdawała sobie sprawę, że życie samotnej matki nie było ani łatwe, ani proste, ale codziennie musiała sobie przypominać, o co walczyła. Jednak jeden dzień zmienił ws...