12. Na skraju

2.3K 146 7
                                    

Wyszłam z łazienki po poprawieniu makijażu i zrobieniu szybkiego rachunku sumienia. Nie mogłam pozwolić, aby emocje przysłoniły mi zdrowy rozsądek. Już raz to zrobiły i przez to znalazłam się w takiej sytuacji.

— Elise? — Spojrzałam się pytająco na Gabriela, który wysunął dłoń z kieliszkiem w moją stronę. Odebrałam go, czując coraz większe zagubienie. — Może toast?

— Za co? — zapytałam, marszcząc brwi. Był radosny, jakby nic nieprzyjemnego nie miało miejsca dzisiejszego wieczoru. A wydarzyło się całkiem sporo nieciekawych sytuacji.

— Za to, że razem tu stoimy? Albo za to, że nie rzuciłaś mi się jeszcze do gardła jak furia, za wszystko, co ci zrobiłem? — Posłał mi delikatny uśmiech, opierając się biodrem o kuchenną szafkę.

Widziałam bijącą od niego niepewność; nie wiedział, jak zareaguję na taką propozycję. Mogłabym się zdenerwować, że próbuje od razu przejść do porządku dziennego z tym wszystkim.

Mogłabym także spróbować zachować się bardziej ufnie i uwierzyć, że nic złego między nami się już nie stanie. Dla chłopców byłoby to najlepsze wyjście z sytuacji. Pokiwałam powoli głową, unosząc wyżej kieliszek do toastu.

Stuknięcie szkła i po chwili poczułam przyjemną gorycz dobrego wina na języku. Przymknęłam oczy, udając, że nie zauważyłam badawczego spojrzenia szatyna. Podniosłam po błogiej chwili powieki, aby zobaczyć jak Gabriel ruszył w kierunku salonu. Śledziłam każdy jego ruch, siadając na wysuniętym krześle. Poruszał się zwinnie, tak jak pamiętałam z czasów szkolnych.

Podszedł do zestawu stereo, stojącego pod telewizją na podłużnej szafce. Ukucnął przy nim i wysunął jedną z szuflad, która była wypełniona po brzegi płytami. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem i może też z jakąś dziwną tęsknotą. Gdyby ktoś umiałby cofnąć czas i zabrałby mnie do czasów szkolnych... Przygryzłam dolną wargę, aby powstrzymać swoją mimikę twarzy przed pokazaniem, jak bardzo zabolała mnie rzeczywistość.

Gabriel w końcu zdecydował się na któryś z krążków i umieścił go w odtwarzaczu, aby po chwili wybrać odpowiedni utwór. Zmarszczyłam brwi, ponownie skupiając się na gospodarzu. Pozmieniał ustawienia i wyprostował się z zadowoleniem. Odwrócił się w moją stronę i zrobił parę kroków, aby skłonić się szarmancko.

— Czy zrobisz ten zaszczyt i zatańczysz ze mną? — Uniósł jedną brew i posłał mi ciepły uśmiech, wyciągając do mnie dłoń. Chwyciłam ją, a on zacisnął ciepłe palce i przyciągnął mnie do siebie. Do moich uszu dotarł ponury baryton Leonarda Cohena, opowiadający o jego sekretnym świecie. — Dziękuję, panno Brownstone.

Zaśmiałam się cicho, pozwalając na to, aby objął ręką moją talię i przytulił do siebie, aż oparłam się o jego klatkę piersiową. Odruchowo położyłam dłonie na jego szyi i spojrzałam mu w oczy, które uwodziły swoim ciepłym blaskiem.

Zaczęliśmy się powoli kołysać do rytmu, nie odsuwając się od siebie, a wręcz miałam wrażenie, że cały czas się do mnie przybliżał. Mruknął cicho, gdy niepewnie położyłam głowę na jego ramieniu, nosem muskając jego szyję. Przymknęłam oczy, przypominając sobie, jak na balu też razem tańczyliśmy w podobny sposób. Jednak wtedy nie miał aż takiej pełnej postawy i wyćwiczonych mięśni. Nie pachniał wtedy też drogimi perfumami, które teraz przyjemne otulały mnie swoim zapachem.

Wzdłuż kręgosłupa przeszedł mi dreszcz, kiedy poczułam jak na nagiej skórze nad gorsetem Gabriel zaczął rysować opuszkami palców nieznane mi wzory. Nie chciałam, aby był delikatny - to stawało się coraz trudniejsze. Nie zachowywał się tak, jak osiem lat temu, kiedy przestałam się do niego odzywać.

Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz