Jęknęłam, podnosząc dłoń, by wyłączyć budzik. Diabelsko nie chciało mi się wstawać z tej ugrzanej kanapy; jednak obowiązki wzywały w postaci dwóch zaspanych głosów z pokoju obok. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przecierając ręką oczy i ziewając jak smok.
— Mamo! Gdzie są nasze kamizelki?! — Krzyk Thomasa dostatecznie zmotywował mnie do tego, bym wstała i ruszyła w ich stronę. Stanęłam w wejściu do pokoju, sięgając do komody i wyjmując poszukiwane części mundurków. Podałam je chłopakom, próbując ukryć ziewnięcie. — Dziękuję!
— Zaraz będzie śniadanie — mruknęłam i poszłam do kuchni, wyjmując mleko oraz płatki. Naszykowałam trzy miski, czując jak pulsujący ból zaczyna atakować mi skronie. Syknęłam cicho i próbowałam rozmasować te miejsca, aby tylko nie dostać migreny. Tabletki też miałam naszykowane pod ręką, w razie takiego przypadku.
Nawet nie wiedziałam, jak znalazłam się w łazience, pochylona nad muszlą klozetową. Wymiotowałam z bólu, prawie jak zawsze w przypadku migreny. Nie zdążyłam wziąć leków. Chłopaki ponownie pójdą sami do szkoły, ale też byli przygotowani na takie sytuacje.
Parę razy już to miało miejsce, niestety.
— Zadzwonić po ciocię Jess? — Jak przez mgłę usłyszałam pytanie Thomasa. Pokręciłam delikatnie głową, bojąc się każdego gwałtowniejszego ruchu. Prawie jęknęłam z ulgi, gdy Vince podał mi ręcznik namoczony zimną wodą i mogłam zrobić z niego kompres.
— Śniadanie i do szkoły — wyszeptałam, krzywiąc się po raz kolejny z bólu.
Migrena nie miała sumienia, litości ani serca. Atakowała całe ciało, wypruwając ze mnie wszystkie siły. Po takim ataku pewnie będę wyglądać jak koszmarna zmora, a miałam iść na rozmowy o pracę.
Słyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Byłam tylko w stanie się poczłapać z zamkniętymi oczami, aby przekręcić zamek. Droga do kanapy to następna męczarnia, którą musiałam przejść. Jednak uczucie ulgi, gdy się położyłam z kompresem na oczach i skroniach, chociaż trochę rekompensowało cały ten wysiłek.
* * *
Nie pamiętałam momentu, w którym usnęłam. Jednak budzik był niemiłosierny i nie pytał się, czy miałam siłę, aby wstać. A takowej nie posiadałam w ogóle. Byłam cholernie zmęczona bólem, źle się czułam i pewnie wyglądałam jak śmierć.
Wstałam z głośnym jękiem i przetarłam dłonią oczy, odrzucając przy okazji ciepły kompres na stolik. Ruszyłam w stronę lustra, aby zobaczyć czy da się cokolwiek uratować w moim wyglądzie, bym dostała tę pracę. W końcu miałam iść na rozmowę, a to zobowiązywało do jakiegokolwiek lepszego wizerunku niż straszydła. Westchnęłam, patrząc na ziemistą cerę i ciemne sińce pod oczami.
— Ten dzień nie może być gorszy — szepnęłam, odsuwając mokre kosmyki z wychudzonej twarzy.
Gdybym tylko wiedziałam, że ten u góry przyjął wyzwanie, to nigdy bym tego nie powiedziała.
Poszłam w kierunku szafy i wyjęłam dwa stroje: jeden składał się z rajstop i prostej sukienki, którą miałam zamiar teraz założyć, a drugi z czarnych rurek i sweterka w tym samym kolorze. Jak już będę po rozmowie, to na spokojnie się przebiorę, byle nie zniszczyć jedynego, eleganckiego stroju z mojej garderoby.
Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że czym mocniej się malowałam, tym gorzej wyglądałam. Już dwa razy zmywałam cały makijaż, stawiając w końcu tylko na delikatnie muśnięcia pędzlem i korektor pod oczami. Nawet błyszczyk miał cielisty kolor, aby zbytnio się nie wyróżniać. Włosy starannie związałam w wysokiego kucyka, eksponując długą i dosyć zgrabną szyję.
CZYTASZ
Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONE
RomanceOd ośmiu lat Elisabeth Brownstone walczyła z kłodami, jakie los rzucał jej pod nogi. Zdawała sobie sprawę, że życie samotnej matki nie było ani łatwe, ani proste, ale codziennie musiała sobie przypominać, o co walczyła. Jednak jeden dzień zmienił ws...