25. Trufle w czekoladzie

1.9K 138 8
                                    

Wszystkiego najlepszego, bo wszyscy jesteśmy dziećmi w jakimś sensie :D
______________________________

Wszyscy wstali, klaszcząc na stojąco. Również to zrobiłam, chociaż czułam się bardzo niepewnie. Zwłaszcza, że Gabriel co jakiś czas rzucał mi uważne spojrzenie, jakby sprawdzając moją reakcję.

- Dziękujemy bardzo - Gabe skłonił się nisko, po czym dzieciaki stanęły obok niego. - To był zaszczyt współpracować z uczniami tej szkoły. Bardzo utalentowani i wierzę, że w przyszłości zrobią większą karierę ode mnie. To im należą się największe brawa.

Dzieciaki były zachwycone, kłaniając się u boku Gabriela. Światła na całej auli się zapaliły, instrumenty zostały odłożone, a bliźniacy ruszyli w moim kierunku z ogromnymi uśmiechami.

Ukucnęłam, pozwalając im się objąć, przez co prawie mnie przewrócili. Pani Graham piała z zachwytu, a kątem oka zauważyłam, że Gabriel został otoczony przez grono wiernych fanek, które chciały się dowiedzieć o nim wszystkiego.

Zignorowałam to dziwne ukłucie w okolicach serca. Nie miałam prawa być zazdrosna o coś takiego. To było przecież normalne, że poszedł najpierw do nich zamiast podejść do swoich synów... prawda?

- Świetna robota, chłopaki - Joseph potargał włosy bliźniaków, uśmiechając się do nich szeroko. Thomas wpadł w jego ramiona, śmiejąc się głośno. Vince rzucił spojrzenie w kierunku ojca, po czym przeniósł bystre spojrzenie na mnie.

- Nie pogratulujesz tacie? - przełknęłam ślinę, próbując wymyślić jak najszybciej dobrą wymówkę, ale nie zdążyłam. - Jesteś strasznie smutna. Znowu się pokłóciliście?

- Nie, skarbie - szepnęłam, mrugając. Cholerne łzy. - Jestem z was bardzo dumna i dlatego płakałam. A tata teraz rozmawia z innymi rodzicami, aby pochwalić waszych kolegów i koleżanki. Dlaczego nie pochwaliłeś mi się, że grasz na skrzypcach?

Naprawdę potrzebowałam zmienić temat. Byłam strasznie rozchwiana po wysłuchaniu piosenki, którą przedstawili. A jeśli Vincent by zaczął drążyć, to mogłabym nie powstrzymać łez.

- A my możemy podejść do taty? - Thomas odwrócił się do mnie, patrząc błagalnym spojrzeniem. Parsknęłam trochę wymuszonym śmiechem, czując jak żołądek zamienił mi się w supeł.

- Zaraz tam wszyscy podejdziemy, dobrze? - na szczęście z opresji uratowała mnie Loren, patrząc z dumą na swoje wnuki. Skinęli głowami zachwyceni. - Albo nawet nie musimy. Gabriel już tu idzie.

Podniosłam głowę, aby sprawdzić czy rzeczywiście tak było. Niestety, miała rację, a mnie ogarnął jeszcze większy stres. Torba ciążyła mi na ramieniu, przypominając, że powinnam złożyć mu życzenia.

- Postarałeś się, Gabriel - pan Graham stanął przed nami, klepiąc swojego syna po ramieniu. Gabe przewrócił oczami, po czym parsknął śmiechem.

- Czułem się tam jako ozdoba. Dzieciaki zrobiły całą robotę - uśmiechnął się zadowolony. Przesunął wzrokiem po nas, zatrzymując się na mnie. - Podobało się? Chłopaki byli niesamowici! Nie wspominałaś, że tak wspaniale grają.

Bo mi się nie przyznali. Przełknęłam wstyd i gorzki zawód. Naprawdę musiałam być tragiczną matką, jeśli moi synowie ukrywali przede mną swoje pasje. Gdybym tylko o tym wiedziała, to na pewno poszukałabym dla nich używanych instrumentów, aby mieli na czym ćwiczyć w domu.

- Tu jesteś, Gabriel - obok nas pojawiła się pani dyrektor, obok której stanęła pani Johanson. Wicedyrektorka spojrzała na mnie sceptycznie, przez co trochę się wzdrygnęłam. - Świetny koncert. Naprawdę cudownie się tego słuchało, a uczniowie byli niesamowici! Liczę, że w przyszłości nam się uda zorganizować coś podobnego, co ty na to?

Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz