Obiecuję, że go zabiję w najbliższej przyszłości.
Zacisnęłam zęby, próbując powoli unormować swój oddech, kiedy patrzyłam ze złością na krótki liścik, pozostawiony na blacie w kuchni. Przedwczoraj ustalałam z nim, że dzieciaki będą jeździć autobusem do szkoły. Wytrzymał jeden, cholerny dzień bez postawienia na swoim.
- Halo? - odebrałam niezbyt przyjemnym głosem, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że krew gotowała mi się w żyłach. Naprawdę starałam się być jak najspokojniejsza.
- Słyszałam, że masz wolne dzisiaj! - skrzywiłam się, słysząc rozradowany głos Jessici po drugiej stronie telefonu. Jeszcze dzisiaj brakowało mi przesłuchania z jej strony. - I słyszałam, że pewna osobistość zostawiła ci kartę, abyś poszła na zakupy. Dziwne, prawda? Wspaniała wróżka chrzestna!
Pomyliłam się. Oboje dzisiaj stracą życie.
- Nie wierzę, że dogadałaś się za moimi plecami z Gabrielem - warknęłam, siadając przy wyspie kuchennej. Przetarłam twarz dłonią, nie mając najmniejszego pojęcia jak wyjść z tej całej sytuacji.
- No zależy mu! Powiedział, że tyle lat wychowywałaś sama dzieci, że może ci chociaż zapłacić za sukienkę na bal w szkole - zignorowała moją uwagę, dalej radośnie kontynuując swoją wypowiedź. - Nie wiem jak, ale zdobył mój numer telefonu i zadzwonił, abym zabrała cię na zakupy, na co z chęcią przystałam. Wynegocjowałam też dla ciebie wizytę u dziewczyn, byś znowu mogła go oczarować swoim wyglądem!
- A to mój cudowny charakter nie wystarczy? - westchnęłam, zastanawiając się jak można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić. Na moje nieszczęście, doskonale wiedziałam, że robili to dla mojego dobra, a nie by mnie przekupić.
Jednak nadal byłam na nich wściekła jak osa.
- Och, no wiesz! - prychnęła, a jej głos odbijał się jakby szła pustym korytarzem. Przewróciłam oczami, a po chwili usłyszałam dzwonek. - Otwórz te drzwi, bo już przybyłam ci na ratunek!
Rozłączyła się, podczas gdy ja siedziałam w stuporze. Naprawdę, Jess? Mogła mnie chociaż uprzedzić, że zaraz zamierza się pojawić!
Wstałam po chwili, słysząc natarczywe dzwonienie. Skrzywiłam się, rozglądając po pomieszczeniu. Wszystko było prawie sterylne czyste, bo jeszcze nawet dzieciaki nie zdążyły za bardzo narozrabiać w nowym miejscu zamieszkania.
- Masz, ktoś to zostawił pod drzwiami - powiedziała Jessica na wstępie, podając mi białą kopertę. Przyjęłam ją, odruchowo się odsuwając, kiedy ten blond szatan wpadł do środka, rozglądając się z ciekawością - No... powiem ci, że miał gest ten twój drogi facet. Spisał się na medal.
- To nie jest mój facet - zaprzeczyłam, ale nawet nie próbowałam jej przekonać. Poszła obejrzeć mieszkanie, podczas gdy ja skupiłam się na tajemniczej kopercie.
Miałam cholernie złe przeczucia, które niestety się sprawdziły.
- Cholera - spojrzałam na zdjęcie, a potem wyjęłam drugą kartkę z jakimś wyklejonym tekstem. Kto aż tak bardzo mnie nienawidził, że posuwał się do szantażu?! - Jess! Przyjdź tutaj na chwilę!
- Ale świetne jest to mieszkanie! Zamierzacie zostać ze sobą dłużej? Wygląda to na coś poważnego... - trajkotała, podchodząc do mnie z ogromnym uśmiechem, który się zmniejszył, kiedy tylko zauważyła moją minę. - Coś się stało?
Bez zbędnych słów podałam jej zawartość koperty. Zdjęcie, które przedstawiało mnie podczas snu wraz z chłopakami, wypadło z dłoni blondynki, podobnie jak kolejna groźba. Spadły bezszelestnie na podłogę, pozostawiając po sobie niemą panikę.
CZYTASZ
Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONE
RomanceOd ośmiu lat Elisabeth Brownstone walczyła z kłodami, jakie los rzucał jej pod nogi. Zdawała sobie sprawę, że życie samotnej matki nie było ani łatwe, ani proste, ale codziennie musiała sobie przypominać, o co walczyła. Jednak jeden dzień zmienił ws...