28. Słodkie prezenty

2.1K 140 12
                                    

Wrzucam wcześniej, bo mam taka migrenę, ze zaraz pewnie pójdę spać 😅 wiec zapraszam na rozdział! 🥰
_____________

Mogłabym się tak budzić codziennie.

- Gabriel! - syknęłam, gryząc poduszkę. Walczyłam, aby nie wykrzyczeć orgazmu, którego sprawca trzymał mnie mocno w swoich objęciach, nada ruszając leniwie swoimi biodrami. Sapnęłam, czując jak przyjemność przedłuża się cały czas, z każdym ruchem mężczyzny.

To było takie dobre.

- Mam nadzieję, że spałaś dobrze - wymruczał, całując mnie za uchem. Zamknęłam oczy, wypuszczając drżący oddech. Nie miałam siły, aby mu odpowiedzieć. - Dzisiaj nasza randka.

- Ale najpierw musimy iść do pracy, Gabe - wydusiłam z siebie, ruszając się niespokojnie w jego objęciach. Wysunął się ze mnie powoli, pozwalając na większą swobodę ruchów.

Nie mogłam uwierzyć, że praktycznie od tygodnia każdy poranek przysparzał mi tyle przyjemności. Codziennie budziłam się w jego ramionach, budzik był ustawiony z jakąś godzinę przed czasem, abyśmy mogli zająć się tylko sobą.

Dawno nie byłam taka szczęśliwa.

- Mogę cię utrzymywać. Zostaniesz moją osobistą asystentką - wymruczał, szybko mnie całując. Pokręciłam z rozbawieniem głową, patrząc na jego potargane włosy i roziskrzone czekoladowe oczy. Wyglądał cudownie, jak codziennie, ale chyba tę wersję lubiłam najbardziej. - No zgódź się. Nie będzie ci źle. Może przez jakiś czas będziesz trochę obtarta w niektórych miejscach, ale wynagrodzę ci to.

- Głupek - zaśmiałam się, siadając na łóżku. Przeciągnęłam się z cichym pomrukiem, a koszula nocna zjechała na swoje miejsce. - Nie będę twoją utrzymanką.

- Nawet nie wiesz, ile tracisz - prychnął, sunąc dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa. Wstałam szybko, wiedząc, że jeśli jedno z nas się nie podniesie, to czeka nas druga rundka, na którą nie mieliśmy czasu.

Zerknęłam na siebie szybko w lustrze, przygładzając ręką włosy. Byłam cała poczochrana i zaczerwieniona. Sterczące sutki odznaczały się pod cienkim materiałem, ale to byłam w stanie przewidzieć. Złapałam leżący obok łóżka szlafrok, zawiązując go ściśle. Teraz mogłam na spokojnie wyjść z sypialni.

- Zostań - ochrypły głos Gabriela był cholernie kuszący, ale zmusiłam się do tego, aby być asertywna. - Co za wiedźma.

Ze śmiechem wyszłam z pomieszczenia, kierując swoje kroki wprost do pokojów chłopaków. Musiałam ich już obudzić, bo niedługo Gabriel miał ich zawieźć do szkoły, a mnie do pracy. A bez śniadania nie wypuszczę całej trójki z domu.

- Pobudka - potargałam Vincenta, który spojrzał się na mnie półprzytomnie. Ziewnął potężnie, siadając na łóżku bez słowa. Uśmiechnęłam się promiennie i poszłam obudzić Thomasa tą samą metodą.

Nawet nie próbowałam być pierwsza w łazience, pozostawiając tą możliwość Gabrielowi, który najbardziej tego potrzebował. Ruszyłam do kuchni, włączając ekspres do kawy i wyjmując talerze. Duża ilość kanapek była zawsze dobrym pomysłem.

- Tato! Muszę wejść! - krzyk Thomasa rozbrzmiał w całym mieszkaniu, na co uśmiechnęłam się lekko pod nosem. To wszystko wyglądało tak normalnie, że aż serce bolało mnie ze stresu, kiedy myślałam o rozmowie z Gabrielem na temat przyszłości.

A co jeśli on nas nie będzie chciał? Może po tych dwóch tygodniach uzna, że to nie dla niego? Odeśle mnie do mieszkania w Lambeth i będzie spotykał się tylko z chłopcami?

Ostatnia szansa - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz