Moja naprawa raka c.d.

47 11 28
                                    

Był fragment 1), więc przyszła także pora na 2), 3) oraz 4). Całkiem spoko zabawę musiałam wymyślić, skoro tyle przyjemności mi to sprawiło


2) Podszed do mnie i pocalowal nagle, ale ja sie chyba juz zakochałam w nim.
- kocham cie - powiedziałam do niego
-kocham cie tez - powiedział i nasze języki zatańczylu namietny taniec miłosci- pójdziemy do mnie do pokoju? - zapytał sie
- ok - odparłam i poszliśmy po czym rzucil mnie na łuzko i zacząl rozbierać jak dziki.

Zaczynałam coraz bardziej żałować, że pozwoliłam kiedykolwiek komukolwiek dać się zaprosić do domu. Przysięgałam sobie z całego serca absolutną niedostępność do osiemnastego roku życia. Albo i dłużej! Będę cnotką! A kto wpadł na wspaniały pomysł porywania się z motyką na słońce? No oczywiście, że ja, miesiąc temu na wakacjach! Tymczasem dawno nie czułam się tak niesamowicie niezręcznie i miałam ochotę rozbeczeć się jak dziecko. Pomyśleć, że jeszcze pięć minut wcześniej wyobrażałam nas sobie wyraźnie jako parę... Jestem głupia, Boże, jestem tak niepoważna!
Zaciskałam usta, pragnąc odważyć się na piskliwe przeprosiny, lecz kiedy podniosłam głowę, przed oknem już nikt nie stał. Nim pojęłam, co się dzieje, na moich ustach został złożony krótki pocałunek.
Znalazłam się w niebie. W dziwnym i pokracznym niebie, lecz cudownym jak każde inne niebo.
– Kocham cię – szepnęłam niemal automatycznie, zagłuszając tę część mnie, która wciąż usiłowała dzielić się z umysłem swoimi wątpliwościami.
– Nic nie mów, skarbie – odparł ukochany głos. Wplotłam palce w męskie włosy i próbowałam dowierzyć. – Przemyślałem sprawę. Chcę dać ci szansę, jeśli tylko mogę.
„Jeśli może"?! Szukałam powietrza, wiedząc już, że trafiłam na prawdziwego anioła. To z nim miałam spędzić resztę swojego życia. Pod jego skrzydłami. Wiedziałam to. Musiało tak być, kiedy zaniósł mnie na kanapę i kiedy poprowadziłam jego dłoń na swoją pierś. Taka była prawda, gdy pierwsza pociągnęłam za zamek błyskawiczny jego spodni. Wszystko było przesądzone w trakcie rytualnego oczyszczenia językiem każdego zakamarku anielskiego ciała. Gdy mój anioł wykonywał ruchy w odbiciu lustrzanym...


3) bylo 7 rano, wiec musialam już zacząc sie ogarniać. Jest kartk z matmy a ja ogólnie nienawidze matmy i szkoly, ale mama kazala mi zejśc już na doł na naleśniki. Zrobilam sobie sama fajny tatułaz wczoraj jak prawdziwa bad girl i wiedzialam ze stara bedzie narzekac znowu, teraz umyłam twarz, zrobilam makijaż zeby sie za mną oglądali ci idioci w szkole i włozyłam swoje najnowsze vansy zeby sie gapili biedaki niech wiedza kto tu rzadzi.

Rano usłyszałam, jak matka woła mnie na śniadanie. Planowałam nie zareagować w ogóle, lecz wypadało ruszyć się z miejsca do szkoły. Kartkówka z matmy sama się nie napisze... czy coś... No nie poleżałam długo bezczynnie, bo zaś matka zaczęła drzeć ryja. Ja pierdolę, to jedyne, co ona potrafi. Jak wracam do domu, to obiadu nie zrobi, ale wstawać każe jak jakaś przykładna. Ani źrenicy swojej paskudnej nie zawiesi na mnie na sekundę, bo po co. Wczoraj se tatuaż zrobiłam w kiblu szkolnym, takie osiem gwiazdek na przedramieniu. Ciepło było, to w krótkim rękawku łaziłam, pod oczodoły to matce wpychałam jak cyce się wpycha facetom pod mordę, a ona nic. Pomyślałam, że skoro ma mnie aż tak bardzo w dupie, to dzisiaj se strzelę jakiś fajny makijaż do budy. Wezmę też założę te buty nowe, co z Deichmanna zajebałam ostatnio i będzie gitara.


4) -jestes debilem i masz mała pałe! - krzyknol do niego.
- słuchaj to nieprawda. Ja jestem wampirem, musisz sie mnie strzedz bo inaczej wyssam ci krew
- nie wierze ci debilu!!1
- dobra to sam tego chciałes smiertelniku
I wtedy wyssal mu krew.

– Idiota! – krzyknął przechodzień przez ramię, mijając mężczyznę w czarnej pelerynie.
Ten zatrzymał się i teatralnie, powolnym ruchem odwrócił w stronę rzuconej obelgi.
– Nie radzę oceniać obcych zbyt pochopnie, drogi nieznajomy. Jestem wampirem. Powinieneś się mnie raczej obawiać, a wtedy nie stanie ci się krzywda. Spokojnie. To może być dla ciebie szok, lecz zapewniam, że większość moich zachowań przypomina ludzkie.
Przechodzień jednak nie zamierzał się bać, a wręcz odwrotnie; roześmiał się, po czym parsknął w odpowiedzi:
– Nie wierzę ci, debilu!
– Och, kolejny niesympatyczny śmiertelnik. – Wampir pokręcił głową. – Widzę, że nie mam innego wyjścia.
To było jak mrugnięcie. Zirytowana istota po prostu jednym susem dopadła swoją ofiarę i chwyciła ją niczym kolbę kukurydzy. Równie szybko zniknęła z miejsca zdarzenia, pozostawiając przerażonych świadków.






























Do uskoro

Winiary Budrel na...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz